Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Minister nie oddaje „ani Misiewicza”

Macierewicz broni Misiewicza. Czy to dowód rozłamu w PiS?

Zamieszanie wokół Misiewicza skłoniło drugi raz do zabrania głosu w jego sprawie prezesa PiS. Zamieszanie wokół Misiewicza skłoniło drugi raz do zabrania głosu w jego sprawie prezesa PiS. Michał Dyjuk / Forum
Na pierwszy rzut oka Antoni Macierewicz postawił się najważniejszym politykom, w tym premier Beacie Szydło i samemu prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ale to nie koniec bitwy o Misiewicza.

Trwające kilkadziesiąt godzin spekulacje o losach najbardziej znanego rzecznika w kraju minister Antoni Macierewicz przeciął w swoim stylu, przechodząc do ataku. Misiewicza w resorcie pozostawił, zaś bliżej niesprecyzowanym osobom i środowiskom zarzucił „działania przestępcze na szkodę Ministerstwa Obrony Narodowej i urzędników MON”.

W ślad za jego słowami mediom przekazano komunikat, w którym mowa o działaniach „noszących znamiona przestępstwa wobec osoby szefa gabinetu politycznego MON Pana Bartłomieja Misiewicza”, a także wnioskach o wyjaśnienie prawdy do prokuratury – i służb specjalnych. Te ostatnie wskazać mają m.in. osoby odpowiedzialne za zamieszczanie fałszywych informacji na sfabrykowanym profilu społecznościowym Misiewicza (chodzi najprawdopodobniej o spreparowany obraźliwy wpis na temat generała Skrzypczaka).

Nieco bardziej skomplikowane może być ustalenie osób i środowisk wymienionych w drugim punkcie ministerialnego komunikatu. Trzeba go przytoczyć w całości, choć nie ułatwia to wcale zrozumienia, o co chodzi. „Minister zwrócił się także do służb specjalnych z wnioskiem o ustalenie osób i środowisk odpowiedzialnych za inicjowanie i popełnianie tych przestępstw, które polegały m.in. na: 2. Podżeganiu do popełnienia przestępstwa polegającego na publicznym formułowaniu fałszywych oskarżeń o popełnienie czynów zabronionych przez osobę posiadającą status osoby publicznej, czemu celowo nadano charakter świadectwa osoby rzekomo biorącej udział w wydarzeniach, które w rzeczywistości nie miały miejsca”.

Trzeci punkt dotyczy publicznego pomawiania urzędnika państwowego o działania przestępcze, i tu na celowniku może znaleźć się każdy. Każdy, kto pisał lub cytował doniesienia o np. wykorzystywaniu do celów prywatnych służbowego samochodu. W tej logice bowiem każde podejrzenie to już pomówienie, a każda publikacja to dezinformacja.

Jaką rolę odgrywa Bartłomiej Misiewicz?

Ale poza tą wojowniczą retoryką fakty na dziś są takie, że Bartłomiej Misiewicz przebywa na urlopie, nie pełni funkcji rzecznika resortu i – jak przekazał minister Macierewicz – nie jest też szefem gabinetu politycznego ministra. To stanowisko pełni długoletni współpracownik i znajomy Antoniego Macierewicza jeszcze z czasów harcerskich, Krzysztof Łączyński. Tak więc po raz drugi w ciągu trwającej nieco ponad rok kariery ministerialnej Misiewicz został formalnie odsunięty, choć nie stracił pracy w resorcie.

Centrum Operacyjne MON twierdzi nawet na Twitterze, że „w sprawie B. Misiewicza nic się nie zmieniło. Rzecznik przebywa na urlopie”, ale przecież w weekend jego twarz zniknęła z internetowej strony kierownictwa resortu, bo już nie jest szefem gabinetu politycznego. Ale nie ma tam też nowego szefa gabinetu.

Zamieszanie wokół Misiewicza skłoniło drugi raz do zabrania głosu w jego sprawie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W wywiadzie dla „Do Rzeczy” przyznał, że oddawanie mu wojskowych honorów czy tytułowanie ministrem jest niedopuszczalne. Bagatelizował nieco nagłośnione w mediach klubowe eskapady byłego rzecznika MON, ale mimo to określił go mianem wizerunkowego problemu. Choć wywiad z prezesem ukazał się dopiero dziś, jego opinia odnosząca się do Misiewicza musiała być znana wcześniej, bo cytowani w weekend w mediach oficjalnie i nieoficjalnie politycy PiS wypowiadali się podobnie.

W zeszłym tygodniu sama premier Beata Szydło przyznawała, że rozmawiała z ministrem o Misiewiczu, i że to on podejmie w tej sprawie decyzję. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski mówił dziś rano, że „limit przypadków pana Misiewicza został wyczerpany”. Czy wysyłając Misiewicza na urlop, Macierewicz spełnił wolę szefowej rządu i szefa partii? Na razie wygląda na to, że po raz kolejny szef resortu obrony wybrał demonstrowanie swojej niezależności i siły.

Antoni Macierewicz z pomocą Misiewicza daje pokaz władzy

Ale ta bitwa się jeszcze nie skończyła. Cytowane w mediach nieoficjalne wypowiedzi polityków PiS sugerują, że „sprawa Misiewicza” może mieć ciąg dalszy, i że nie znamy jeszcze wszystkich aspektów działalności byłego rzecznika.

Już w obiegu publicznym pojawiają się pytania o to, kto na kogo ma jakie „haki” i kto przeciw komu knuje. Można oczekiwać teorii na temat konfliktu Macierewicza z Kaczyńskim, budowania przez ministra obrony „partii w partii” czy wręcz próby przejęcia PiS.

Dla wewnętrznej polityki i układu sił w rządzącej partii to na pewno ważne. Niestety, z punktu widzenia polskiej obronności to dyskusja dość jałowa, choć na pewno okaże się bardziej atrakcyjna niż sytuacja planu modernizacji armii, utrzymanie spójności NATO – nie tylko wobec administracji Donalda Trumpa czy zbliżających się gigantycznych manewrów w Rosji tuż za naszą wschodnią granicą. Jakiekolwiek emocje może jeszcze wywołać ta pierwsza sprawa, nie dajmy sobie wmówić, że jest ważniejsza.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną