Oto bowiem na pierwszej konferencji kierownictwa MSWiA po wypadku wiceminister Jarosław Zieliński oznajmił, że w ciągu miesiąca zostaną zakończone prace nad ustawą o nowej służbie ochrony vipów, której założenia są następujące: Biuro Ochrony Rządu zostanie rozwiązane i powstanie Narodowa Służba Ochrony; szef tej służby będzie centralnym organem administracji rządowej, a nowa narodowa służba będzie miała uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze (inwigilacja, kontrola korespondencji, prowadzenie tajnych operacji pod przykryciem itp.).
Zacznijmy od tego, że przedstawione uzasadnienie tak istotnej zmiany było uwikłane w wewnętrzną sprzeczność. Kierownictwo MSWiA twierdziło, że podczas wypadku funkcjonariusze BOR reagowali prawidłowo i zgodnie z procedurami. Jeśli tak, to jaka jest racja, by BOR z mocy ustawy rozwiązywać i powoływać nową służbę? Na zdrowy rozum chyba taka, że obecnie BOR chroni vipów znakomicie, ale nowa służba będzie ich chroniła jeszcze lepiej. No to zajmijmy się tym lepiej.
Po pierwsze: szef nowej służby jako centralny organ administracji rządowej. O ile wiadomo, jakie decyzje administracyjne podejmują jako centralne organy komendanci służb podległych ministrowi spraw wewnętrznych czy szef ABW (m.in. pozwolenia na broń, decyzje wobec cudzoziemców, decyzje z zakresu ochrony przeciwpożarowej, dopuszczenie do informacji niejawnych), to konia z rzędem temu, kto wskaże decyzje administracyjne, jakie miałby podejmować szef Narodowej Służby Ochrony (czy BOR). No, ale organ to brzmi dumnie.
Po drugie: uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze. W obszarze euroatlantyckim jest tylko jedna służba ochronna, która ma własne uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze. To amerykańska Secret Service.