Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pomidorowy narciarz

Guru od planszowej gospodarki wicepremier Morawiecki zachęcał ostatnio polskich studentów w Londynie, by wracali do kraju.

W miniony piątek 3 marca, w dniu św. Kunegundy, cały kraj, łącznie ze mną, wstrzymał oddech i przerwał pracę. Jak grom z czystego nieboskłonu zwaliła się na nas wiadomość, że pan Andrzej Duda przerwał na chwilę jazdę na nartach i zjadł mięsko. Głęboko wierzący i jeszcze głębiej praktykujący polski katolik! W czasie Wielkiego Postu! Szef gabinetu Prezydenta RP Adam Kwiatkowski natychmiast wystosował dementi i poprosił światowe agencje prasowe o podanie informacji, że na talerzu głowy państwa leżał faszerowany pomidor. W ciągu następnych godzin tęgie łby z Kancelarii rozwiewały wątpliwości społeczeństwa co do składu farszu. Zwyciężył ser góralski i to on oficjalnie został bohaterem dnia. Doktor prawa mógł dalej w szampańskim nastroju szusować w śnieżnym pyle.

Tymczasem tego samego dnia podczas konferencji w pobliskich Katowicach rozstrzygały się podstawowe sprawy ustroju państwa dotyczące niezawisłości sądów. Pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf dramatycznie apelowała, by „walczyć o każdy cal sprawiedliwości” w związku z zapowiadanym przez Zbigniewa Ziobrę zawłaszczeniem władzy sędziowskiej przez polityków od siedmiu boleści. Ale co to obchodzi pomidorowego narciarza? On na Kasprowym woli rozprawiać z prezydentem Słowacji o „wielkiej idei połączenia trzech mórz” – Bałtyku, Czarnego i Adriatyku – która pozwoli nam na „taką łatwą i spokojną turystykę”. Przypuszczam, że Andrej Kiska zgodziłby się nawet dorzucić Ocean Indyjski, bo cóż go w końcu obchodzi bredzenie faceta z warszawskiego Krakowskiego Przedmieścia? Słowacja osiem lat temu wprowadziła euro, więc może sobie rozmawiać w zaczadzonym Zakopanem na każdy temat i w dowolnym języku.

Polityka 10.2017 (3101) z dnia 07.03.2017; Felietony; s. 97
Reklama