Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Ilu nam zostało generałów? Za mało

Z najświeższych udostępnionych przez MON danych wynika, że mamy w czynnej służbie 71 generałów. Przegląd tej oficjalnej listy zmniejsza tę liczbę do 42. Z najświeższych udostępnionych przez MON danych wynika, że mamy w czynnej służbie 71 generałów. Przegląd tej oficjalnej listy zmniejsza tę liczbę do 42. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Z najświeższych udostępnionych przez MON danych wynika, że mamy w czynnej służbie 71 generałów. Przegląd tej oficjalnej listy zmniejsza tę liczbę do 41.

To prawdopodobnie najmniej wykwalifikowanych dowódców, jakich mieliśmy kiedykolwiek.

Zacznijmy od tego, że nie ma w służbie czynnej ani jednego czterogwiazdkowego generała. Teoretycznie więc Polska nie posiada równego stopniem rozmówcy dla najwyższych dowódców sił zbrojnych USA i szefów obrony państw NATO. Zresztą nigdy nie mieliśmy ich wielu – w PRL zaledwie trzech (choć wtedy istniał jeszcze wyższy stopień – marszałka Polski), w wolnej Polsce pięciu w czynnej służbie (dwóch – Andrzej Błasik i Bronisław Kwiatkowski czwartą gwiazdkę otrzymali pośmiertnie, obaj zginęli w katastrofie smoleńskiej).

Polska nie ma czterogwiazdkowych generałów w służbie czynnej

Z reguły najwyższy stopień przysługiwał szefowi Sztabu Generalnego WP – nosili go generałowie Czesław Piątas, Franciszek Gągor, Mieczysław Cieniuch i jako ostatni Mieczysław Gocuł. Jedyny czterogwiazdkowy generał, niebędący szefem sztabu, zajmował najwyższe pełnione do tej pory przez Polaka stanowisko w wojskowej strukturze NATO.

Mieczysław Bieniek otrzymał czwartą gwiazdkę tuż po tym, jak na trzyletnią kadencję został zastępcą Dowódcy Strategicznego NATO ds. Transformacji, tzw. D-ACT, z siedzibą w Norfolk w Wirginii. Po przedwczesnym odejściu gen. Gocuła z końcem stycznia czterech gwiazdek na ramionach nie nosi już nikt.

Zapewne w tym roku taką nominację otrzyma obecny szef Sztabu Generalnego gen. broni (trzygwiazdkowy) Leszek Surawski. I prawdopodobnie na tym się skończy, bo po ostatniej fali odejść pula trzygwiazdkowych generałów zmalała dramatycznie. Na oficjalnej liście MON jest ich zaledwie sześciu, ale wśród nazwisk widnieje nadal gen. broni Marek Tomaszycki, odchodzący do cywila były dowódca operacyjny.

Poza Surawskim jedynym trzygwiazdkowym generałem w warszawskim sztabie jest jego pierwszy zastępca, Michał Sikora. W Brukseli – przy Komitetach Wojskowych NATO i Unii Europejskiej – Polskę reprezentuje z powodzeniem gen. broni Andrzej Fałkowski, którego kadencja jako MILREP-a kończy się w marcu, choć jak nieoficjalnie wiadomo – ma być przedłużona. Prawdopodobnie nie ma kogo za niego wysłać...

W tym roku z Brunssum wróci też gen. broni Janusz Adamczak, doświadczony dowódca liniowy, teraz szef sztabu jednego z dwóch Sojuszniczych Dowództw Sił Połączonych. Choć jak słychać, nie wiadomo, czy po powrocie nie czeka go rezerwa kadrowa... W rezerwie jest też formalnie gen. broni Bogusław Samol, choć on przynajmniej pracuje – nad Strategicznym Przeglądem Obronnym przygotowywanym przez MON. Samol i Fałkowski mają dwa lata do wieku emerytalnego. Adamczak mógłby służyć jeszcze siedem lat.

Kandydaci na trzecią gwiazdkę

Szesnaście nazwisk widnieje na liście dwugwiazdkowych generałów dywizji. Są na niej pewniacy do awansu na stopień generała broni, ale widnieją też ci, z którymi MON postanowił się rozstać albo którzy odeszli sami. Trzecią gwiazdkę zapewne dostanie wyznaczony na nowego Dowódcę Operacyjnego gen. dyw. Sławomir Wojciechowski. Tego samego można się spodziewać wobec gen. dyw. Jarosława Miki, nowego Dowódcy Generalnego. Tych nominacji należy oczekiwać najprędzej – pewnie na 3 maja, bo MON tym razem nie skorzystał z okazji awansów w marcowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Ale z 16 dwugwiazdkowych generałów tak naprawdę do dyspozycji w kraju jest tylko dziesięciu. Czterech pełni bowiem stanowiska za granicą: wiceadmirał Waldemar Głuszko jest zastępcą unijnego sztabu wojskowego w Brukseli, gen. dyw. Sławomir Kałuziński polskim attaché wojskowym w Chinach, gen. dyw. Andrzej Reudowicz jest dowódcą Połączonego Centrum Przygotowania Bojowego w Stavanger w Norwegii, a gen. dyw. Grzegorz Sodolski – zastępcą szefa Sztabu Strategicznego Dowódcy NATO ds. Transformacji w Norfolk. Dwóch generałów dywizji to szefowie instytucji MON: Sławomir Pączek – Departamentu Budżetowego, a Grzegorz Gielerak – Wojskowego Instytutu Medycznego.

Po wyznaczeniu gen. Miki na Dowódcę Generalnego tylko dwie z trzech polskich dywizji mają na czele dwugwiazdkowych generałów: 12. Dywizja Zmechanizowana w Szczecinie – Rajmunda Andrzejczaka i 16. Pomorska Dywizja Zmechanizowana w Elblągu – Marka Sokołowskiego.

Na stanowiskach dowódczych poza wspomnianymi Wojciechowskim i Miką są jeszcze generałowie dywizji: Jan Śliwka, zastępca Dowódcy Generalnego, Cezary Podlasiński – dowódca komponentu lądowego, oraz wiceadmirał Stanisław Zarychta, szef komponentu morskiego, czyli operacyjny dowódca polskich marynarzy. Trzech z 16 dwugwiazdkowych generałów jest w rezerwie kadrowej MON, co ostatnio z reguły oznacza że są „na wylocie”: Marek Mecherzyński, o którym wiadomo, że odchodzi z wojska, Piotr Patalong – zwolniony we wrześniu inspektor wojsk specjalnych, oraz generał pilot Włodzimierz Usarek, o którego notowaniach u obecnego rządu mniej mi wiadomo.

Nominaci Macierewicza na jedną gwiazdkę

Największą grupą polskich generałów są ci z jedną gwiazdką – generałowie brygady. Lista MON, aktualizowana w marcu, zawiera 49 nazwisk, z czego ponad jedna trzecia została mianowana spośród pułkowników w czasie rządów Antoniego Macierewicza. Choć nominacji na pierwszy stopień generalski – i kolejne – dokonuje prezydent RP, to kandydatury wysyła mu MON, a prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie ma formalnych kompetencji, by je wstrzymać. Może je tylko opóźniać, co pokazało jesienią 2016 r., gdy lista Macierewicza musiała czekać dwa tygodnie na akceptację „dużego Pałacu”.

Ogółem w 2016 r. prezydent Andrzej Duda mianował 18 generałów brygady: dwóch na Dzień Żołnierzy Wyklętych, trzech na święto Wojska Polskiego i 13 w ceremonii przesuniętej z Dnia Niepodległości na Dzień Podchorążego.

Ale oprócz nominatów Antoniego Macierewicza, wśród których są „frontowi” dowódcy brygad, jak Jarosław Gromadziński z 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, oraz szefowie najbliższych ministrowi formacji, jak Żandarmeria Wojskowa (dwóch generałów brygady: Tomasz Połuch i Robert Jędrychowski) czy Wojska Obrony Terytorialnej (gen. bryg. Wiesław Kukuła), korpus jednogwiazdkowych generałów tworzą też oficerowie w niełasce.

W rezerwie kadrowej są zdymisjonowany faktycznie inspektor sił powietrznych gen. bryg. Tomasz Drewniak, usunięty ze Sztabu Generalnego gen. bryg. Krzysztof Domżalski – zastąpiony tam przez płka Krzysztofa Gaja (którego później usunięto), oraz gen. bryg. Dariusz Górniak, uznawany do niedawna za niezwykle obiecującego oficera. 1 stycznia 2017 r. został pozbawiony stanowiska dowódcy 12. Brygady Zmechanizowanej, bo mimo młodego wieku jako jeden z ostatnich „załapał się” na kurs dowódczy w Moskwie w latach 90., kiedy Polska była już na ścieżce do NATO. To się nazywa pech...

Za dużo generałów? To fałszywa opinia

Listę pięciu z 49 generałów brygady znajdujących się w rezerwie kadrowej, a więc raczej żegnających się ze służbą, uzupełniają Krzysztof Żabicki i Krzysztof Motacki, jakiś czas temu usunięty ze Sztabu Generalnego. Na liście generałów brygady MON nadal widnieje też były dowódca specjalsów Jerzy Gut, który – jak wiemy – postanowił odejść. Pięciu – generałowie Przekwas, Knap, Król, Jeleniewski, Żurawski – pełni funkcje za granicą lub są delegowani do jednostek NATO w kraju. Sześciu – generałowie Głąb, Kraszewski, Krawczyk, Parafianowicz, Skorupka, Żmuda – są szefami instytucji i uczelni podległych MON i BBN. Dowódców liniowych, brygad, dywizji i komponentów jest w tym gronie zaledwie siedmiu, co oznacza, że nadal zbyt wielu pułkowników zajmuje u nas stanowiska należne generałom brygady.

Co również oznacza, że za chwilę czeka nas spora fala awansów. Ciekawe, co wtedy powiedzą ci, ostatnio również niektórzy politycy PiS, którzy powtarzają fałszywą opinię, że w Polsce jest „zbyt wielu generałów”. Bo sam przegląd listy MON pokazał, że mamy nie 49, a 33 generałów brygady do wykorzystania.

Podsumowując, prawdopodobnie mamy obecnie najmniej generałów operacyjnego wojska w historii współczesnej polskiej armii. Z listy 71 nazwisk, jaką oficjalnie publikuje MON, trzeba bowiem odjąć tych, którzy zajmują stanowiska flagowe za granicą, pełnią funkcje jako szefowie instytucji i uczelni podległych ministerstwu czy BBN, wreszcie tych skierowanych do rezerwy kadrowej, która obecnie nie jest pauzą przed kolejnymi wyzwaniami, a poczekalnią przed wcześniejszą emeryturą.

Po odliczeniu tych nazwisk zostajemy z liczbą 41 generałów różnych rang do wykorzystania na stanowiskach dowódczych – o ile mnie rachunki nie mylą, a nigdy nie byłem w nich dobry. Życzliwych i mniej życzliwych Czytelników proszę zatem o ewentualne poprawki.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną