Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Opozycja się sadzi

Co przyniesie manewr z wotum nieufności

Platforma inauguruje akcję „Cała Polska sadzi drzewa”. Kandydat PO na premiera musi być ostatnio bardzo aktywny. Platforma inauguruje akcję „Cała Polska sadzi drzewa”. Kandydat PO na premiera musi być ostatnio bardzo aktywny. Jan Bielecki / EAST NEWS
Mamy trzech premierów: pozorowanego, nadzorującego i aspirującego. Czy w najbliższym czasie zamienią się rolami?
Widok małżeństwa Schetynów na warszawskich salonach należał dotychczas do rzadkości. Teraz powinno się to zmienić.Marcin Obara/PAP Widok małżeństwa Schetynów na warszawskich salonach należał dotychczas do rzadkości. Teraz powinno się to zmienić.
W sondażach drastyczny spadek poparcia odnotowała Nowoczesna (8–9 proc.). To nie ułatwia wzajemnych relacji między PO a ugrupowaniem Ryszarda Petru.Jacek Szydłowski/Forum W sondażach drastyczny spadek poparcia odnotowała Nowoczesna (8–9 proc.). To nie ułatwia wzajemnych relacji między PO a ugrupowaniem Ryszarda Petru.

Artykuł w wersji audio

Tekst ukazał się w POLITYCE 28 marca 2017 roku

Wpadli na siebie na warszawskiej Ochocie. Było wtorkowe przedpołudnie, początek kalendarzowej wiosny. Niebawem miał się zebrać rząd, a następnego dnia ruszyć Sejm, na którym planowano głosowanie wniosku PO o odwołanie ministra środowiska. Politycy Platformy, w mniej formalnym niż zwykle wydaniu, szykowali się do sadzenia drzew. Nieopodal siedziby PiS chcieli zainaugurować ogólnopolską proekologiczną akcję – odpowiedź na zaciekłą wycinkę, do której doprowadził Jan Szyszko. Inicjatywę pomógł nagłośnić prezydent Kielc, który odmówił zgody Arturowi Gieradzie z PO na wkopanie czterech sadzonek dębów, uznając, że w ten sposób włączyłby miasto w „protest antyrządowy”.

Ale nie tylko on przysłużył się Platformie. Traf chciał, że kiedy władze PO w towarzystwie dziennikarzy przymierzały się do wkopywania drzewek, pod siedzibę PiS na Nowogrodzkiej zaczęły ściągać rządowe limuzyny, w tym samochód z premier Szydło. – Kaczyński zorganizował u siebie „odprawę” ministrów. Jak w „Uchu prezesa” – dworowali politycy PO, wyraźnie zadowoleni, że udało się złapać Kaczyńskiego za rękę i pokazać, kto naprawdę rządzi rządem. Przypuszczają, że w odwecie PiS nasłał na nich policję, która spisała „sadowników”. – Może się przestraszyli, że z tymi szpadlami odbijemy ich siedzibę? – żartował Andrzej Halicki, jeden z uczestników akcji. – Prosiłem tylko policjantów, aby nie pisali, że to drzewka kupione przez Platformę, bo pisowcy zaraz by je kwasem potraktowali – dodawał. – Na Nowogrodzkiej są przekonani, że nasza obecność nie była przypadkowa. Obwiniają Gowina, że doniósł nam o spotkaniu u Kaczyńskiego, bo jego akurat nie zaproszono – opowiada jeden z ważnych polityków PO.

O tym, że wewnątrz obozu władzy jest napięta sytuacja, a Beata Szydło nie radzi sobie w roli premiera, świadczy też powtarzana w sejmowych kuluarach plotka, że po brukselskiej porażce szefowa rządu chciała się podać do dymisji. To dlatego podobno wierchuszka PiS zorganizowała naprędce przedstawienie z kwiatami na lotnisku i niejako zmusiła Szydło do przyjęcia narracji, że w Brukseli odniosła sukces.

Pytani przez nas politycy PiS, co oczywiste, pogłoskę dementują. Jednak bezsilność premier jest coraz bardziej widoczna. Potwierdza ją nie tylko symboliczna sprawa „nieusuwalnego” asystenta Antoniego Macierewicza – bo niebywałe umocowanie Bartłomieja Misiewicza wydaje się być nawet poza kontrolą Jarosława Kaczyńskiego. Ale również prowincjonalne podejście do polityki zagranicznej, narażające na szwank wizerunek Polski i zdradzające brak politycznego obycia, a przede wszystkim dynamika i zaangażowanie prezesa PiS w ostatnich tygodniach.

Grudniowy kryzys parlamentarny zmusił Kaczyńskiego do wyjścia z cienia. Od tego czasu widać jego wzmożoną aktywność – jeździ po kraju, udziela rozlicznych wywiadów, wreszcie to on, a nie Szydło, poleciał do Londynu na spotkanie z premier Theresą May. – Nie wymieni Szydło, przynajmniej na razie. Także z powodu naszego wniosku o wotum nieufności wobec jej rządu – mówi jeden z członków władz PO. – Nie ma wyjścia, musi jej bronić. Dymisja przed głosowaniem także nie wchodzi w grę, bo to byłaby już porażka 28:0 – twierdzi.

Malowanie

Wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec gabinetu Szydło Platforma złożyła u marszałka Sejmu pod koniec ubiegłego tygodnia. Miała to zrobić kilka dni wcześniej, niedługo po tym, jak wskazała swojego kandydata na premiera oraz 35-stronnicowe uzasadnienie wniosku, jednak do platformersów dotarły sygnały, że wówczas PiS zwoła nadzwyczajne posiedzenie Sejmu – tydzień przed planowanym, kiedy władze PO będą akurat przebywać na Malcie na spotkaniu Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Skoro więc wniosek o wotum może być głosowany dopiero po siedmiu dniach od daty wpłynięcia, na wszelki wypadek przeciągnięto jego formalne zgłoszenie. Tym sposobem odwołanie gabinetu Szydło powinno zostać poddane pod głosowanie w przyszłym tygodniu.

Platforma ma świadomość, że przy samodzielnej większości klubu PiS nie obali rządu, jednak sejmowa debata będzie okazją do kompleksowego wypunktowania obecnej władzy – łamania standardów demokracji, niszczenia sądownictwa, rujnowania wizerunku Polski, nepotyzmu, partyjniactwa, nieudolności ministrów... Ma to być kolejny po Brukseli cios w PiS: pokazanie, że opozycja nie jest już w defensywie i nie godzi się na autorytarne praktyki. Przewodniczący PO przekonuje, że to także próba „odczarowania” samego instrumentu wotum nieufności i przywrócenia mu politycznej powagi.

Manewr z wotum wydaje się dla opozycji tyleż oczywisty, co ryzykowny. Wielu wciąż ma w pamięci kompromitujące wystawianie przez PiS kandydata na „premiera technicznego” Piotra Glińskiego (2013 r.). Przemówienie z tabletu, który trzymał na sejmowej mównicy prezes Kaczyński, spaliło „projekt Gliński” już na starcie, bo dało pole do popisu dla internetowych prześmiewców. PiS chciał być sprytny, ale przedobrzył. Ówczesna marszałek Ewa Kopacz nie wyraziła zgody, aby Gliński (który nie był posłem) wygłosił przemówienie, więc wymyślono retransmisję z tabletu. Tyle że prezes, człowiek niesłusznego wzrostu, trzymał urządzenie zbyt nisko i trudno było dostrzec, co właściwie pokazuje. Nawet interwencja Adama Hofmana na niewiele się zdała. Zrobił się kabaret, a Kaczyńskiego okrzyknięto „troll masterem”.

Takiego scenariusza chce uniknąć PO. Platformersi zdają sobie sprawę, że przy praktycznym braku szans na przegłosowanie wotum nieufności bardzo łatwo można popaść w śmieszność. Długo rozmawiano więc o tym, kogo wskazać jako kandydata na premiera. Rozważano wiele kandydatur – wśród nich członków zarządu PO i tzw. młode twarze partii, czyli np. Borysa Budkę lub Rafała Trzaskowskiego, oraz polityków z tzw. pierwszej Platformy i europosłów (np. Jerzego Buzka). – Zdecydowaliśmy się na Schetynę, bo to najbardziej naturalne rozwiązanie – mówi szef klubu PO Sławomir Neumann. Wskazanie innej osoby mogłoby wywołać krytyczne komentarze – że cała akcja jest kpiną, bo za dwa i pół roku, jeśli opozycji uda się pokonać w wyborach PiS, to przecież przewodniczący PO będzie formować gabinet. – Nie chciałem się chować – podkreśla Schetyna.

Do gry w otwarte karty i rezygnacji z przećwiczonego przez prezesa PiS pomysłu chowania się za „premierem malowanym” – czy to Glińskim cztery lata temu, czy Szydło obecnie – Schetynę ośmieliły również rosnące sondaże. Od ponad trzech miesięcy Platforma umacnia się w nich – zdobyła blisko trzykrotną przewagę nad partią Ryszarda Petru i znacząco zmniejszyła dystans do PiS. Szczególnie dobre dla PO są ostatnie badania, zlecone już po reelekcji Donalda Tuska, w których partia niemal zrównała się w wynikach z PiS. W sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” odnotowała 27-proc. poparcie – mniejsze zaledwie o 2 proc. od notowań Prawa i Sprawiedliwości. Podobne wyniki przyniosły ubiegłotygodniowe badania IPSOS dla OKO.press oraz Kantar TNS dla „Gazety Wyborczej”. Według pierwszego z sondaży Platforma może liczyć na 28-proc. poparcie, natomiast PiS na 32-proc. Zbliżoną różnicę wychwycono w badaniu Kantar TNS: 24 proc. dla PO, 27 – dla PiS. We wszystkich trzech sondażach drastyczny spadek poparcia odnotowała Nowoczesna (8–9 proc.). To nie ułatwia wzajemnych relacji między PO a ugrupowaniem Ryszarda Petru.

Ocieplanie

O współpracę od dawna nie jest łatwo. Utrudniają ją ambicje obu partyjnych liderów oraz odmienny styl uprawiania polityki. Ryszard Petru działa bardziej ad hoc, skupia się na wizerunku, tym, kto pierwszy narzuci jakiś nośny temat, przemyci bon mot, który będzie krążył po telewizyjnych paskach, zyska chwilowy poklask. Brak długofalowej strategii zarzucają mu wewnątrzpartyjni krytycy, którzy coraz głośniej dają o sobie znać (POLITYKA 7). Schetyna lubi wielogodzinne narady w swojej sejmowej „pieczarze” lub w pobliskim biurze krajowym – rozmowy o strategiach, możliwych scenariuszach, planowanie działań nawet na kilka lat naprzód. Przez te 30 lat w polityce nauczył się cierpliwości i wytrwałości – w czym zresztą w ostatnich latach znacząco „pomógł” mu Donald Tusk, który jako przewodniczący PO nie szczędził sił, aby pognębić Schetynę, odsuwając go od kolejnych funkcji i spychając na coraz głębszy polityczny margines.

Wielu myślało wtedy, że Schetyna nie wytrzyma upokorzeń i odejdzie z PO, ten jednak zaciskał zęby i powtarzał, że „jest największym patriotą Platformy”. Stąd jego cierpliwość stała się wręcz anegdotyczna, podobnie jak pamięć, którą podobno „ma jak słoń”. W młodości był bardziej radykalny – jako przewodniczący NZS na wrocławskim uniwerku potrafił zarzucić Lechowi Wałęsie zdradę, bo uważał, że ten podczas Okrągłego Stołu zignorował kwestię legalizacji Zrzeszenia. I liberalny. Dziś śmieje się, że nadal czuje się liberałem, choć coś musi być w tym, co mówił Tusk, że „im córka starsza, tym ojciec bardziej konserwatywny”. Sam jest ojcem prawie 27-letniej Natalii. Swoją rodzinę dotychczas chował przed mediami. Żona z córką mieszkają we Wrocławiu; rzadko bywają na warszawskich salonach. To się jednak zmienia. W ubiegłym tygodniu Kalina towarzyszyła Grzegorzowi zarówno podczas akcji sadzenia drzew, jak i gali rozdania filmowych Orłów – co odnotowały serwisy plotkarskie, porównując małżonkę Schetyny do prezydentowej Agaty Dudy.

Chcąc w przyszłości zostać premierem, lider PO musi ocieplić swój wizerunek. Dotychczasowe badania zaufania nie są dla niego korzystne – według marcowego sondażu CBOS nie ufa mu 40 proc. respondentów (tyle samo co Ryszardowi Petru i o 13 proc. mniej niż Jarosławowi Kaczyńskiemu). Również przemówienie, które wygłosi podczas sejmowej debaty nad wotum nieufności, musi być nie tylko dopracowane w najmniejszym szczególe, ale i solidnie przećwiczone, bo w takim wypadku nad merytoryką może zaważyć retoryka. A nie tylko PiS nie będzie Schetynie ułatwiał zadania.

Pacyfikowanie

Wniosku nie poprą również kukizowcy, którzy zapowiadają, że wstrzymają się od głosu. Niewykluczone jednak, że część z nich zagłosuje za PiS – tak jak to było w ubiegłym tygodniu podczas głosowania wotum nieufności wobec Jana Szyszki, kiedy większość klubu Kukiz’15 opowiedziała się po stronie ministra. To już typowa koncesjonowana opozycja.

Za odwołaniem zagłosuje PSL. Nowoczesna hamletyzuje, jednak nie ma wyjścia – wstrzymanie się od głosu będzie de facto równoznaczne z poparciem rządu PiS, trzeciej drogi nie ma. Wskazanie Schetyny jako kandydata na premiera wywołało spore niezadowolenie władz N i zaostrzenie konfliktu wewnątrz klubu, ponieważ część posłów Nowoczesnej chce ściśle współpracować z PO. W pierwszych reakcjach politycy N deklarowali, że „zapewne” poprą wniosek, krytykowali jednak Platformę za „styl” – że nie konsultowała tego wcześniej z innymi partiami opozycyjnymi i nie próbowała wystawić jakiegoś „wspólnego kandydata”. Potem retoryka się zaostrzyła.

Ryszard Petru na łamach „Rzeczpospolitej” zaatakował Schetynę. Stwierdził, że nie traktuje go poważnie i nie poprze wniosku o wotum nieufności wobec rządu Szydło „bezwarunkowo” – a o tym, jak N będzie głosować, zadecydują dopiero na klubie po wysłuchaniu exposé przewodniczącego PO. Tego samego dnia na wieczornym klubie N rozemocjonowana Joanna Scheuring-Wielgus oznajmiła posłom, że „walczą z Platformą”. – Nie mogłem się z tym zgodzić. Naszym przeciwnikiem jest PiS! Powinniśmy działać razem i robić wszystko, aby odsunąć tę władzę. Będę głosował przeciwko temu rządowi, niezależnie jaką decyzję podejmą władze mojego klubu. Nie wstrzymam się, choćby mnie mieli potem wyrzucić – deklaruje jeden z „posłów wyklętych”, jak podobno nazywani są w Nowoczesnej „buntownicy” kwestionujący politykę przewodniczącego Petru. Podobną deklarację składa inny poseł. Obaj podkreślają, że nie widzą innej drogi niż współpraca z PO, tym bardziej teraz, kiedy N ma tak słabe notowania i nic nie wskazuje na to, aby szybko je poprawiła. Nie wykluczają, że jeśli sytuacja wewnątrz klubu się zaostrzy, przejdą do PO.

Tarcia na linii PO–N widać nie tylko w mediach społecznościowych, gdzie politycy obu partii wymieniają się uszczypliwościami, czy w blogowych wpisach posłanki Scheuring-Wielgus, która tylko w jednym krótkim tekście potrafiła pięć razy napisać, że sondażowe sukcesy PO to zasługa Tuska, a nie Schetyny, i tyleż samo razy wytknąć obecnemu przewodniczącemu Platformy nieudolność (choć jednocześnie, według posłanki, Schetyna „pacyfikuje” opozycję). Również codzienna współpraca parlamentarna obarczona jest wzajemną nieufnością i małymi złośliwościami. Jak z tym odwoływanym i przekładanym spotkaniem PO–N w sprawie wniosku o odwołanie rządu.

Ciosanie

Kolejnym po wotum uderzeniem w PiS ma być wielka antyrządowa demonstracja w pierwszy weekend maja (6 lub 7 maja). Platforma chce powtórki z ubiegłorocznej demonstracji, tyle że tym razem ma to być przede wszystkim jej sukces. Rok temu, mimo sporych nakładów pieniędzy i logistycznego zabezpieczenia marszu „Jesteśmy i będziemy w Europie”, większość zasług przypisano KOD, a PO krytykowano za afiszowanie się podczas manifestacji z partyjnymi emblematami. Tym razem sytuacja jest inna. KOD jest dość mocno przetrącony ujawnieniem skandalu z fakturami Kijowskiego. A i Nowoczesna od czasu „Madery” też płynie pod wiatr.

Jednak, jak zauważa Ryszard Czarnecki z PiS, to niekoniecznie sylwestrowy wypad Ryszarda Petru mógł się odbić na sondażach N: – Nowoczesna popełniła raczej inny błąd: była za mało antyrządowa podczas sejmowej okupacji. Na koniec Petru zasiadł z Jarosławem Kaczyńskim do negocjacji i poszło... Trudno to jednak dokładnie wyłapać w badaniach opinii, ponieważ obie rzeczy wydarzyły się w nieodległym czasie. I były ze sobą związane – zasiadanie z Kaczyńskim do negocjacji było próbą odwrócenia uwagi od romansu Petru, „ucieczką do przodu”, która jednak okazała się kolejnym „światełkiem w tunelu”. – Nasi wyborcy są mocno antypisowscy, dla nich to było po prostu niezrozumiałe – twierdzi jeden z posłów N. – Chciał z siebie zrobić męża opatrznościowego, który zakończy parlamentarny kryzys. Tymczasem znów został ograny przez Kaczyńskiego, a wyborcy potraktowali to jako zdradę. Podobnie odczytają też wstrzymanie się od głosu nad naszym wnioskiem o wotum – uważa jeden z ważnych polityków PO.

W Platformie szacują, że – odejmując sondażowy „efekt Tuska” – realnie partia oscyluje wokół poparcia, które uzyskała w wyborach w 2015 r. (24 proc.). Odbicie nastąpiło szybciej, niż zakładano, i pozwoliło unormować sytuację wewnątrz ugrupowania. Ogłaszany przez niektóre media „bunt młodych” rozszedł się po kościach, bo trudno się stawiać, kiedy alternatywa jest słaba. Politycy skupili się na pracy nie tylko w parlamencie, ale przede wszystkim w terenie. Szykują się do wyborów samorządowych: chcą stworzyć szeroką koalicję antypisowską, pozyskać lewicowe zaplecze (nie wykluczają miejsca na listach dla działaczy SLD), ponieważ zakładają, że PiS przeforsuje pomysł z jedną turą wyborów. Wówczas nawet kilka procent odebrane partiom opozycyjnym może zadecydować o wygranej formacji Kaczyńskiego. Na razie nie jest jasne, czy Nowoczesna podłączy się pod wspólną listę. Trwają wzajemnej podchody.

Partia Petru również wróciła do wyborczego poziomu. Wygląda więc na to, że rozpoczyna się nowe rozdanie, a opozycja będzie się „jednoczyć” tak, jak to kilka miesięcy temu w rozmowie z POLITYKĄ wskazywał Grzegorz Schetyna – to największa partia opozycyjna, która osadzi się w sondażach, będzie konstruować obóz antypis. Wnioskiem o wotum Schetyna zakomunikował, kto teraz objął pozycję „lidera opozycji”. Utrzymanie jej wygląda jednak na najprostsze z czekających go zadań.

Polityka 13.2017 (3104) z dnia 28.03.2017; Temat tygodnia; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Opozycja się sadzi"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną