Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prezydent złożył broń przed Antonim Macierewiczem?

Antoni Macierewicz ma dziś inne kłopoty, ale przynajmniej powetował sobie na „froncie” prezydenckim. Antoni Macierewicz ma dziś inne kłopoty, ale przynajmniej powetował sobie na „froncie” prezydenckim. Michal Dyjuk / Forum
Andrzej Duda wyraził pełne poparcie dla najważniejszego projektu szefa MON.

Andrzej Duda skrytykował też medialną aktywność odchodzących z wojska generałów. Zwierzchnik sił zbrojnych najwyraźniej poddał się ministrowi obrony i nie zamierza kontynuować sporu.

To prawda, Antoni Macierewicz ma dziś inne kłopoty, ale przynajmniej powetował sobie na „froncie” prezydenckim, o ile w ogóle można było mówić o jakiejś wojnie. Na dorocznej odprawie kierownictwa MON i dowódców Sił Zbrojnych RP – pierwszej, na której nie było już krytykujących Macierewicza generałów – Andrzej Duda w pełni wsparł politykę ministra, a krytykę ostatnich zmian kadrowych skierował przede wszystkim przeciw odchodzącym generałom.

Już po pierwszej rozmowie w BBN, 31 marca, wywołanej pismami i pytaniami prezydenta o ataszaty i dowództwo w Elblągu, widać było, że prezydent nie ma zamiaru eskalować sporu z potężnym ministrem. Na terenie Centrum Konferencyjnego MON to Antoni Macierewicz był u siebie i trzeba przyznać, że doskonale wykorzystał tę przewagę. Już na wstępie poprosił zgromadzonych generałów i pułkowników, by na stojąco powitali prezydenta i podziękowali za jego wkład w sukcesy obronności kraju. Samo przemówienie Macierewicza było skierowane do Andrzeja Dudy, tak jakby zwierzchnik sił zbrojnych był tylko szczególnym gościem, a nie elementem systemu bezpieczeństwa militarnego.

„Osiągnięcie tego celu nie byłoby, panie prezydencie, możliwe bez pana wsparcia. I za to raz jeszcze, teraz, w obecności całej kadry kierowniczej Wojska Polskiego, proszę przyjąć najserdeczniejsze podziękowania” – tak Macierewicz zakończył wyliczanie decyzji NATO i USA, wskutek których w Polsce znalazły się brygadowa grupa bojowa wojsk pancernych i wielonarodowy batalion NATO.

Minister w ciągu kilkuminutowego wystąpienia jeszcze kilka razy dziękował, witał i chwalił Andrzeja Dudę. Ale postawił mu też zadanie na nowy rok: „związane z koniecznością spełnienia celu zasadniczego, który stoi przed każdą armią, ale w szczególności przed armią polską. Celu którego nie udawało się zrealizować przez ostatnie 90 lat, a który my musimy wreszcie dopiąć – tego, by armia polska była zdolna do efektywnej, skutecznej, pełnej ochrony całego terytorium Rzeczpospolitej. To wielkie zadanie (...) nie będzie możliwe do wykonania bez woli, determinacji i działania zwierzchnika Sił Zbrojnych. Nie mam wątpliwości (...), że takie zadanie zostanie wspólnie zrealizowane”.

Duda o odchodzących generałach

A zatem to minister wyznaczył prezydentowi zadanie do wykonania, nie odwrotnie, mimo że konstytucja stanowi, iż to „Prezydent Rzeczypospolitej jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”, a swoje zwierzchnictwo „sprawuje (...) za pośrednictwem Ministra Obrony Narodowej” (art. 134 Konstytucji RP).

Co więcej, Andrzej Duda poprosił (!) kadrę dowódczą o wsparcie najważniejszego projektu Antoniego Macierewicza – tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej. Dał się przekonać, że „to największe przedsięwzięcie, jakie – jeśli chodzi o rozwój polskiej armii – zostało podjęte na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci”. Przypomnijmy, że to między innymi obawy o rolę obrony terytorialnej, jej finansowanie i przydatność na polu walki były powodem przynajmniej kilku dymisji na najwyższych szczeblach armii w ostatnich kilku miesiącach.

Ale i to zdaniem prezydenta wygląda inaczej. „Ci, którzy te dymisje składają, mówią, że są to dymisje z powodów rodzinnych – natomiast w kuluarach, jak słyszeliśmy niejednokrotnie, podają zupełnie inne powody” – mówił prezydent, sugerując, że fala odejść generałów ma podłoże polityczne. „Jeszcze raz powtarzam – żołnierze nie są politykami. Dymisje składają z przyczyn politycznych – politycy. Żołnierze są od dowodzenia armią, są również od zgłaszania swoich sugestii” – upominał generałów Andrzej Duda, nie pamiętając najwyraźniej, że przy jednej z niedawnych okazji „zgłaszający sugestie” generał nie przetrwał tej chwili szczerości. Został odwołany.

Prezydent nie chciał też chyba pamiętać, że oprócz „powodów osobistych” odchodzący generałowie całkiem jasno komunikowali mu, dlaczego rezygnują. Jeden z najwyższych rangą dowódca w piśmie kierowanym „do rąk własnych” prezydenta pisał wprost: „W związku z istotnymi różnicami w kwestiach obecnego i przyszłego funkcjonowania Sił Zbrojnych RP między mną a kierownictwem Ministerstwa Obrony Narodowej, złożyłem wypowiedzenie stosunku służbowego zawodowej służby wojskowej”. Pismo jest może lakoniczne, ale jasne i czytelne.

Prezydent o sprawie Misiewicza

Owszem, prezydent wyraził oczekiwanie, by polityka kadrowa prowadzona przez MON była jasna, przejrzysta i zrozumiała dla każdego. Burzy, jaką wywołało uporczywe promowanie skompromitowanego młodziana, nie mógł przecież całkiem przemilczeć. Ale na odpowiedzi na pytania ani on, ani minister Macierewicz czasu nie znaleźli. Wykrzykiwane przez dziennikarzy nazwisko Misiewicza pozostało bez reakcji. Nic dziwnego, bo również dla prezydenta sytuacja jest niezręczna.

Chwaląc działania Macierewicza, prezydent akceptuje jednocześnie całkowite lekceważenie własnych uwag o tym, jak niedojrzałym człowiekiem jest najbliższy współpracownik ministra. Nie minął nawet miesiąc, odkąd Andrzej Duda wyrażał opinię, że „zatrudnienie Misiewicza w MON nie jest poważną sytuacją”. Wczoraj, choć zapewne wiedział o partyjnym postępowaniu wyjaśniającym i furii, jaką prasowe publikacje o niebotycznej pensji Misiewicza wywołały u prezesa Jarosława Kaczyńskiego, z jakichś powodów wolał o protegowanym ministra milczeć.

Trudno odczytać to inaczej niż jako kapitulację, przynajmniej na obecnym etapie. Andrzej Duda od początku nie miał mocnych kart w rozgrywce z Antonim Macierewiczem, a po odejściu z wojska krytycznych wobec ministra dowódców być może nie ma nawet pełnej informacji. Na wysyłane przez BBN pisma z pytaniami dostaje odpowiedzi, które – jak zapewnia – w pełni go zadowalają. Minister go uspokaja. Wojskowi już nie zgłaszają krytycznych sugestii. Nie pozostało więc nic poza zapewnieniem o realizacji planów MON, razem z ministrem. W czwartek panowie symbolicznie podadzą sobie rękę w Orzyszu na powitaniu sojuszniczych wojsk i razem będą dziękować amerykańskiemu czterogwiazdkowemu generałowi Curtisowi Scaparrottiemu.

Minister może nawet powie, że to dzięki prezydentowi wojska USA są w Polsce, choć jeszcze kilka miesięcy temu w oficjalnych klipach MON sobie przypisywał nie tylko decyzje szczytu NATO, ale i Baracka Obamy o wysłaniu wojsk do Europy. Teraz, kiedy spacyfikował krytykę, Macierewicz może dzielić się sukcesami. O ile przetrwa wewnętrzny konflikt w partii, będzie bezapelacyjnym zwycięzcą.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną