Byliśmy bardzo ciekawi, jakie wyniki przyniesie sondaż POLITYKI na temat dzisiejszych lęków Polaków. Przyznam, że nie spodziewałem się aż takiej dominacji lęku przed uchodźcami i terrorystami nad wszystkimi innymi społecznymi strachami. W kraju, do którego uchodźcy w ogóle nie dotarli, gdzie prawie nie ma muzułmanów i gdzie nie było (odpukać) żadnego zamachu terrorystycznego, taki wynik świadczy przede wszystkim o sile i skuteczności propagandy antyimigranckiej, uprawianej i promowanej przez władze. Komentujący badanie zwracają uwagę, że padamy ofiarą strachu bez twarzy, a więc tym groźniejszego, bo nieznanego, wyobrażonego. Społeczeństwa, które realnie, na co dzień, spotykają się z uchodźcami, postrzegają ich bardziej jako problem niż zagrożenie. Ba, nawet zdarzające się zamachy – jak choćby tuż przed wyborami we Francji – wywołują, owszem, powszechne oburzenie, potępienie i współczucie dla ofiar, ale nie panikę. U nas poziom lęku „przed Arabami” jest szczególnie wysoki na wsi, dokąd jako żywo nie docierają żadni imigranci, ale dociera TVP. W sumie badanie daje jednak obraz dość optymistyczny: radzimy sobie jakoś z codziennymi i realnymi kłopotami, boimy się zapożyczonych. Mamy kolejne potwierdzenie, że polityka wnosi w nasze życie dodatkowy niepokój i napięcie, wyolbrzymia zagrożenia, zaostrza diagnozy, podkręca język; spokojne i w miarę ogarnięte społeczeństwo wpycha w stan strachu i drżenia.
Ponieważ mamy w tym roku bardzo długi weekend, wiele osób obiecuje sobie reset, ucieczkę od zatruwającej życie polityki. Niestety, byłbym sceptyczny: komu polityka jest mniej więcej obojętna, nie musi się resetować; kto się przejmuje – nie może.