Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

To już oficjalne: Śmigłowce przestały być priorytetem MON. Resort znowu coś odpuszcza

Śmigłowce wielozadaniowe przestały być priorytetem MON. Śmigłowce wielozadaniowe przestały być priorytetem MON. DVIDSHUB / Flickr CC by 2.0
Mamy to czarno na białym, a w dodatku na sejmowym druku. Śmigłowce wielozadaniowe przestały być priorytetem MON.

To ważna deklaracja. Głównie dlatego, że padła w oficjalnej odpowiedzi MON na poselską interpelację: wśród zdefiniowanych priorytetów śmigłowce nie występują. Nie powinna jednak dziwić, bo priorytety modernizacji armii obecna ekipa zmienia od początku.

Ale zanim o priorytetach, warto poświęcić chwilę na analizę samej interpelacji i odpowiedzi na nią. Mówi bowiem o traktowaniu pytającego przez odpowiadającego, czyli przedstawiciela suwerena przez przedstawiciela władzy. Wojciech Król, młody (32 lata) poseł PO ze Śląska, sam doszedł do wniosku, że „czynności zmierzające do zakupu helikopterów do zadań armii zeszły na dalszy plan i straciły charakter zakupów priorytetowych”, ale mimo to chciał potwierdzić swoje konstatacje u źródła.

Postawił więc ministrowi obrony narodowej pięć pytań, zaczynając od najprostszego, opartego o liczne, powtarzane jesienią 2016 r. zapowiedzi dostarczenia dwóch śmigłowców do końca roku. Pyta zatem poseł Król, co było przyczyną ich niedostarczenia zgodnie z zapowiedziami ministra. I dostaje odpowiedź, jak na biurokratów przystało: „Do końca 2016 r. nie zostały dostarczone dwa śmigłowce dla Sił Zbrojnych RP, ponieważ nie zawarto stosownej umowy na ich dostawę”. „Nie mamy Pańskiego płaszcza i co nam Pan zrobi?” – słuchać po przeczytaniu na głos pytania i odpowiedzi.

Dlaczego MON już nie chce śmigłowców?

Dalej jest już nieco mniej obcesowo, choć nie mniej interesująco. Jakby asekuracyjnie brzmi bowiem odpowiedź stwierdzająca, że co prawda „plan dostarczenia dla Sił Zbrojnych RP ośmiu śmigłowców do końca 2017 r. jest aktualny”, ale „trzeba mieć świadomość, że termin dostawy jest uzależniony od wynegocjowanych warunków umowy, jak też możliwości potencjalnego wykonawcy”.

Czy MON przygotowuje nas stopniowo na scenariusz poślizgu poza rok 2017?

To z kolei pytanie retoryczne z mojej strony, gdyż znawcy procedur i rynku nie mają raczej wątpliwości, że tylko nadzwyczajna sprawność instytucji ministerstwa albo cud mogłyby sprawić, że planowane do zakupu śmigłowce będą dostarczone w tym roku. Optymistyczne założenie może dotyczyć wyłącznie mniej skomplikowanych wersji dla wojsk specjalnych, w żadnym razie zaś – pilniej potrzebnych – maszyn morskich.

Ministerstwo zastrzega jednak, że „prowadzone różnorodne działania ukierunkowane na minimalizacje ryzyk mogących mieć wpływ na potencjalne opóźnienia w dostawach”. Czy to odpowiedź na piąte postawione przez posła Króla pytanie – o przewidywane zakłócenia w harmonogramie zakupu śmigłowców – nie wiadomo, bo konsekwencja w odpowiedzi kończy się na pytaniu trzecim.

Dalej mamy jednak kluczową część, sygnalizującą, że to, co do niedawna przedstawiane było jako sztandarowa inicjatywa, teraz traci na znaczeniu.

MON nie odnosi się wprost do pytania o wypowiedź wiceministra Bartosza Kownackiego o tym, że „śmigłowce mają dla armii dziesięciorzędne znaczenie”. Ale przyznaje, że „śmigłowce nie występują” wśród priorytetów zdefiniowanych w ramach „analizy środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego, potrzeb operacyjnych i posiadanych zdolności Sił Zbrojnych RP”, która „wskazała priorytetowe kierunki w modernizacji technicznej w latach 2017–2022”.

Tę analizę MON prowadził w zeszłym roku przez kilka miesięcy pod kierunkiem Kownackiego. Raport z niej trafił na biurko ministra obrony we wrześniu, a zatwierdzony został na początku października, ale opinia publiczna nie poznała jego wyników. Tłumaczono to poufnością wypracowanych zmian w Programie Modernizacji Technicznej, który – przypomnijmy – na poziomie definicji kluczowych programów był jawny w chwili jego sformułowania w 2012 r. (i zmian wprowadzonych w roku 2014).

Tak więc mamy czarno na białym – a w dodatku na sejmowym druku – że śmigłowce wielozadaniowe przestały być priorytetem MON. Ale to może dziwić jedynie osoby nieśledzące bliżej zmian w modernizacji armii. Bo od nastania w MON nowej ekipy zmiany priorytetów – likwidacja jednych i dodawanie nowych – są raczej regułą niż wyjątkiem. Przejawiało się to głównie w anulowaniu trwających postępowań na pozyskanie systemów uzbrojenia i sprzętu, których tylko część trafiła do medialnego obiegu.

MON pod rządami Antoniego Macierewicza

Przypomnijmy zatem, że MON pod rządami Antoniego Macierewicza anulowało m.in. postępowania w sprawie: systemu zarządzania polem walki BMS (lipiec 2016), dronów rozpoznawczych systemów Orlik i Wizjer (lipiec 2016), okrętów nawodnych klasy Czapla i Miecznik (październik 2016), drony rozpoznawcze klasy mikro (marzec 2017). Do tego należy dodać te programy, które były ogłaszane jako priorytetowe, a w których niewiele się dzieje, jak np. śmigłowce uderzeniowe Kruk czy uzbrojone bezzałogowce Gryf.

Osobną kwestią są idące w lata opóźnienia programów badawczo-rozwojowych systemów budowanych siłami własnego przemysłu i nauki – jak radary przeciwlotnicze czy platformy gąsienicowe.

Za to mamy ze strony MON liczne sygnały tego, co jest faktycznie priorytetem. Przede wszystkim kontrakty na rzecz krajowego przemysłu zbrojeniowego. To też nie żadne zaskoczenie, było to bowiem deklarowane i w kampanii wyborczej, i podkreślane jako cel ministerstwa pod rządami Antoniego Macierewicza. Poprad, Pilica, Piorun, karabinki Beryl, moździerze Rak i (największe do tej pory zamówienie) armatohaubice Krab – to wszystko systemy uzbrojenia z polskich zakładów zbrojeniowych, choć nie wszystkie wyłącznie z polskiej technologii.

Po drugie – PGZ ponad wszystko. Wszędzie tam, gdzie postępowanie niosło „ryzyko” kontraktu z prywatnym dostawcą, zawiesza się je, anuluje albo zmienia tak, by zwiększyć szanse Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Stąd nowe postępowanie na BMS, w którym dostawcą ma być przemysł kontrolowany przez państwo i takież wskazanie w przypadku dronów i okrętów.

Po trzecie – otworzenie kurka z pieniędzmi dla Wojsk Obrony Terytorialnej i maksymalne uproszczenie procedury zakupów. W tym roku ponad 800 mln, w kolejnych dwóch latach nawet ponad 2 miliardy mają być wydane w zasadzie dzięki decyzji jednego człowieka – dowódcy WOT. W tym na „tysiące dronów”, jak Antoni Macierewicz nazwał amunicję krążącą krótkiego zasięgu.

Co dalej z zakupami w MON?

Trzymam kciuki, by MON udało się wypełnić oficjalne deklaracje o zakupie w tym roku strategicznych systemów: obrony powietrznej Wisła, artylerii rakietowej Homar czy okrętów podwodnych z pociskami manewrującymi Orka. Doświadczenie ze śmigłowcami, w sumie dużo prostszym systemem uzbrojenia, nie daje jednak wielkiego optymizmu co do powodzenia tych wielkich projektów.

Oficjalna deklaracja o braku śmigłowców na liście priorytetów musi też zdziwić naszych partnerów za granicą, którzy kiedyś uważali polskie zamówienie za najważniejsze w Europie, potem starali się wierzyć w to, że zakup 16 (później zmieniono na 12) maszyn będzie tylko pierwszym krokiem do większego przetargu, a teraz zostali z perspektywą dostarczenia kilku śmigłowców w nie wiadomo jakiej perspektywie. Nawet dla zlokalizowanych w Polsce zakładów zagranicznych potentatów jak Sikorski Aircraft i Leonardo Helicopters to dalece niekomfortowa sytuacja.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną