Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Członek ruchu Obywatele RP, opozycjonista PRL, spędził noc w izbie zatrzymań

W mgnieniu oka reprezentacyjny warszawski trakt przemienił się w jakiś egzotyczny tygiel. W mgnieniu oka reprezentacyjny warszawski trakt przemienił się w jakiś egzotyczny tygiel. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Jarosław Kaczyński już chyba wie, że tych protestów nie zatrzyma nawet siłą.

10 maja wieczorem. Krakowskie Przedmieście w centrum stolicy, jest prezes, jest sekta, są policjanci w zwartych oddziałach. A naprzeciwko zdeterminowani obywatele.

Na trasie przemarszu uczestników już 85. tzw. miesięcznicy smoleńskiej pojawiły się przeszkody. Na wysokości ul. Miodowej trakt na całej szerokości zablokowały dwie grupy z ruchu Obywatele RP. Jedna z długim banerem „Tu są granice przyzwoitości”. Druga grupa, kilkanaście osób, usiadła na mokrej od deszczu jezdni, aby w sposób bierny, bez używania przemocy, dać wyraz sprzeciwowi wobec zawłaszczania Krakowskiego Przedmieścia przez Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników.

Siedzący na jezdni krzyczeli: „Wolność zgromadzeń!”. Nie przestawali skandować, nawet kiedy policjanci kolejno wynosili ich na bok. Hasło miało swoje uzasadnienie. Po raz pierwszy miesięcznica smoleńska odbyła się pod rządami znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach. Teraz to wojewoda z PiS przyznaje wyłączność na organizowanie zgromadzeń cyklicznych pod przewodnictwem prezesa PiS. Bez żadnego uzasadnienia przyznano miesięcznicom każdego dziesiątego dnia miesiąca Krakowskie Przedmieście od placu Zamkowego aż po ul. Karową w godz. 6–22.

PiS dostał wyłączność na spory kawałek centrum Warszawy, aby odbywać swoje pełne nienawiści wiece polityczne – pod pozorem publicznych modłów.

Sekta, obywatele i policja

Wojewoda mazowiecki chciałby swojemu prezesowi uchylić nieba i w tej uniżoności przesadził, bo naruszył prawo. Zakazał odbycia zgromadzeń zgłoszonych przez kilka grup obywateli w odległości większej niż sto metrów od wiecu smoleńskiego. Ustawa takiego zakazu nie przewiduje. Obywatele odwołali się do sądu, a ten unieważnił decyzję wojewody. Dlatego na skwerze Hoovera stali z transparentami członkowie Stowarzyszenia TAMA, a przy pomniku Prusa swoją pikietę prowadziły osoby zrzeszone w stowarzyszeniu Obywatele Solidarnie w Akcji (OSA).

Ci drudzy mieli co prawda utrudnione zadanie, bo policja kilka godzin wcześniej zatrzymała kilka prywatnych samochodów przewożących m.in. sprzęt nagłaśniający na pikietę OSA. Auta rzekomo były niesprawne.

W okolicach kina Kultura stała grupa z KOD z białymi różami w rękach. A w pobliżu wylotu z ul. Koziej kolejna ekipa Obywateli RP ze swoimi banerami. Wokół gromadzili się sympatyzujący z protestami mieszkańcy Warszawy i turyści. W sumie liczba przeciwników miesięcznic przewyższała sektę smoleńską. Ale nie ulega wątpliwości, że najliczniejsi byli policjanci z prewencji. Chronili bezpieczeństwa prezesa.

Zatrzymywali zaś jego przeciwników. Spisywali ich i proponowali przyjęcie mandatów w wysokości 500 zł za utrudnianie legalnego zgromadzenia. Nikt jednak mandatu nie przyjął, dlatego policja skieruje do sądu akty oskarżenia. Zapowiadają się interesujące procesy, podczas których sędziowie będą mieli możliwość odniesienia się do zgodności z konstytucją ustawy o zgromadzeniach.

Członka ruchu Obywatele RP Tadeusza Jakrzewskiego, opozycjonistę z czasów PRL, spotkały dodatkowe sankcje. Został zatrzymany pod zarzutem naruszenia nietykalności cielesnej policjanta. Spędził noc w policyjnej izbie zatrzymań. Tymczasem na filmie nakręconym telefonem przez innego uczestnika wydarzeń wyraźnie widać moment zatrzymywania Jakrzewskiego. Stał, spokojnie tłumacząc coś funkcjonariuszom, w pewnym momencie to policjanci naruszyli jego nietykalność. Rzucili go na ziemię, a potem wynieśli do radiowozu.

Prezes PiS przemawia do swoich wyznawców

Kiedy Krakowskim Przedmieściem szedł, wymachując flagami, zgrzebny pochód tzw. sekty smoleńskiej i śpiewał „Maryjo, królowo Polski”, grupy japońskich, hiszpańskich i francuskich turystów przystawały w zadziwieniu. Doznali właśnie szoku poznawczego.

W mgnieniu oka reprezentacyjny warszawski trakt przemienił się w jakiś egzotyczny tygiel. Tu religijne uniesienia, tam szalejąca policja, a na końcu prezes PiS przemawiający do swoich wyznawców. I te jego słowa o białych różach jako symbolu nienawiści. Mówił brednie i bez wątpienia byłby to jedynie zabawny i niegroźny przypadek psychiatryczny, gdyby nie fakt, że na użytek prywatnej hucpy prezesa ściągnięto potężne siły policyjne, aby uciszyły jego przeciwników.

Za miesiąc, 10 czerwca, odbędzie się kolejne spotkanie na Krakowskim. Buntujący się przeciwko nienawistnym przemowom Kaczyńskiego, który cedzi swoje słowa i zatruwa słuchaczy jadem, bez wątpienia znów przyjdą i znów staną naprzeciw. Tego oporu ani prezes, ani chroniąca jego majestatu policja już nie powstrzymają.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną