Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Żeby się prezes nie zdziwił

Istnienie Adriana irytuje Andrzeja, dlatego w wywiadach bagatelizuje on postać Adriana, twierdząc, że jej nie zna.

Od pewnego czasu Polacy mają dwóch prezydentów (jednego w realu, drugiego w serialu „Ucho prezesa”) i trudno powiedzieć, który jest bardziej zabawny. Prezydent Andrzej Duda bardzo stara się zaprezentować jako ktoś poważny, ale wielu traktuje go jako postać kabaretową, z kolei prezydent Adrian jest postacią kabaretową, ale polskie media odnoszą się do niej poważnie i nieustannie porównują ją do postaci Dudy.

Panuje opinia, że stworzony przez scenarzystów Adrian jest prawdziwszy i bardziej naturalny od zaproponowanego nam przez prezesa PiS Andrzeja, który razi sztucznością i przypomina postać z filmu. Obaj nie istnieli, dopóki nie zostali wymyśleni, z tym że na tle Adriana Andrzej ze swoją gestykulacją i marnymi tekstami sprawia wrażenie wymyślonego na kolanie. Widać, że jest projektem niedopracowanym i nie do końca przemyślanym, być może dlatego, że w zamyśle jego twórcy nigdy nie miał zostać zrealizowany. Trzeba jednak powiedzieć, że Andrzej ma swoje zalety, np. w opinii wielu Polaków czasem bywa od Adriana śmieszniejszy (zwłaszcza gdy mówi o potrzebie pojednania albo że będzie stał na straży konstytucji).

Istnienie Adriana irytuje Andrzeja, dlatego w wywiadach bagatelizuje on postać Adriana, twierdząc, że jej nie zna. Z tym że moim zdaniem to Adrian jest osobowością silniejszą, mówi się, że Andrzej pozostaje pod wpływem Adriana i że tylko istnienie Adriana mobilizuje go do podejmowania samodzielnych, z nikim niekonsultowanych działań. Podobno pod presją Adriana Andrzej myśli nawet o odgrywaniu podmiotowej roli na scenie politycznej, chociaż wszyscy wiemy, jak trudne i ryzykowne jest dla niego takie myślenie.

Nasza sympatia jest po stronie Adriana, który ma gorzej niż Andrzej, bo nie spędza czasu na tweetowaniu z nastolatkami czy uczestniczeniu w galach, tylko musi przesiadywać w poczekalni gabinetu prezesa, który przez 14 odcinków nie chce go widzieć (co jest trochę niesprawiedliwe, bo Andrzejowi prezes czasem jednak pozwala przyjechać do siebie do domu, żeby mu coś podpisał).

Polityka 20.2017 (3110) z dnia 16.05.2017; Felietony; s. 4
Reklama