Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czy mózg myśli?

Oko nie widzi samego siebie. A czy mózg może siebie myśleć?

Niedawno zmarł nasz ulubiony profesor Jerzy Vetulani – dobry duch Krakowa, uczony w sprawach cerebralnych i narkotycznych, niezrównany causeur i faworyt tak pań, jak i panów. Chcąc napisać coś ku jego pamięci, podjąłem sprawę mózgową, gdyż ta była Vetulaniemu najdroższa. O niej też wszak zdarzało się nam pogwarzyć.

Zważmy na wstępie, że są to słowa wydobywające się z mózgu (mojego) i zapadające w mózgi (wasze), a więc opowieść pewnego mózgu o sobie samym, dla innych mózgów przeznaczona. Mój mózg jest opowieści tej zarówno podmiotem, jak przedmiotem – zupełnie jak dusza rozprawiająca o duszy, świadomość świadoma świadomości i jaźń zatopiona w samowiedzy. A przecież mózg jest fizyczną rzeczą... Rzeczy zaś nie myślą... Co się tu dzieje?

No, ale kto ma myśleć, jeśli nie mózg? A przecież wydaje mi się, że to ja myślę, a ja nie jestem tym samym co mój mózg, gdyż ja nie jestem (nie jest) rzeczą fizyczną, przedmiotem. Mówię „to jest mój mózg”, a nie mówię „to ja jestem tym mózgiem” ani „ten mózg jest mną”. Poniekąd utożsamiam się ze swoim mózgiem, lecz nie do końca. Zagadkowy jest status tego „ciała myślącego”, które nazywamy mózgiem. Mózgu nie widzimy i nie czujemy. Moja noga czuje siebie, nawet i boleśnie – wszak zawsze za pomocą mózgu, który sam nigdy mnie nie boli (a co by było, gdyby „umiał” boleć?). Mózg sprawuje się zupełnie jak podmiot, czyli ja, które myśląc (nawet o sobie), zawsze cofa się względem siebie o krok, nie stając się nigdy przedmiotem, który można poznać. Czyżby mózg jednak nie był rzeczą? Wygląda na to, że tak jakoś paradoksalnie go sobie wymyśliliśmy.

Polityka 23.2017 (3113) z dnia 06.06.2017; Felietony; s. 96
Reklama