Jacek Kurski z 10. piętra gmachu TVP na Woronicza zarządza głównym ośrodkiem propagandy. Opiewa wielkie sukcesy rządu, szczuje na opozycję, straszy obcymi. Choć toporność tej produkcji woła o pomstę do nieba, a widzowie (i ostatnio artyści) odpływają, pozycja Kurskiego wydaje się mocna. Robi w końcu to, do czego został zobowiązany. O roli TVP w koncepcji rządzenia Jarosława Kaczyńskiego możemy wnioskować z wypowiedzi prezesa PiS z czasów rządów Platformy. Podkreślał wtedy, że jeśli rząd kontroluje przekaz telewizyjny między godziną 19 i 20, a jednocześnie utrzymuje się wzrost gospodarczy, to opozycja skazana jest na walenie głową w mur.
Zbigniew Ziobro jako minister sprawiedliwości odpowiada za strategiczną reformę rządu „dobrej zmiany” mającą na celu podporządkowanie sądownictwa władzy politycznej. Jako prokurator generalny nadzoruje z kolei kluczowe śledztwa – smoleńskie oraz mające rozliczyć domniemane afery rządów PO. Nad rangą tych zadań w hierarchii pisowskich pryncypiów nie warto się rozwodzić; pierwsza to przecież nic innego jak „prawo”, druga – „sprawiedliwość”.
Premia za upokorzenie
Dorzućmy jeszcze prawą rękę Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości Patryka Jakiego, który niedawno stanął na czele komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. Wspomnijmy o szefowej Kancelarii Premiera Beacie Kempie. Co ich łączy? Jeszcze nie tak dawno każde z nich funkcjonowało w PiS na papierach zdrajców z Solidarnej Polski. Niedoszłych królobójców, koniec końców ośmieszonych klęską własnego projektu politycznego, którym łaskawy władca z Nowogrodzkiej pozwolił wrócić z dalekiego wygnania w pokutnych worach.