Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jak nie on, to kto?

Czy prokurator Pasionek odkryje tajemnicę katastrofy smoleńskiej

Prokurator Marek Pasionek Prokurator Marek Pasionek Witold Rozbicki / Reporter
Walcząc z mafią, prokurator Marek Pasionek nauczył się, że czasem nie ma miejsca na skrupuły. To nie przypadek, że właśnie jemu powierzono śledztwo smoleńskie.
Krótko po przejęciu władzy przez PiS prokurator Pasionek powrócił do śledztwa smoleńskiego.Stefan Maszewski/Reporter Krótko po przejęciu władzy przez PiS prokurator Pasionek powrócił do śledztwa smoleńskiego.

Marek Pasionek mówi o sobie niechętnie. O życiu osobistym wcale. – Proszę mu się nie dziwić, przecież polowali na niego najwięksi bandyci w kraju – mówi Małgorzata Wassermann, dla której Pasionek to wzór prokuratora. – Kiedy zaczynałam swoją przygodę z prawem, prokurator Pasionek był już legendą. Człowiekiem ścigającym i wsadzającym za kratki bandytów, z którymi inni sobie nie radzili. Od początku też walczył o prawdę o katastrofie smoleńskiej, choć utrudniano mu pracę. Jeśli on sobie nie poradzi z tą sprawą, to nikt sobie nie poradzi – dodaje Wassermann.

Druga strona rodzin smoleńskich rolę prokuratora Pasionka widzi w innym świetle. – Barbarzyństwo, jakim są przymusowe ekshumacje wszystkich ofiar, to nic więcej niż tylko tuszowanie własnych błędów. Przecież Pasionek był w Moskwie już trzy dni po katastrofie. Widział, co się tam działo – mówi Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz. – Pytam się: co wtedy zrobił, żeby uniknąć błędów, którymi dziś nas epatuje? I odpowiadam: nic.

Wyrok

Pasionek prokuratorską karierę zaczynał na przełomie systemów. Rodząca się po upadku komunizmu mafia była bezwzględna. Pasionek był jednym z tych, którzy nie bali się rzucić jej rękawicy. W 1998 r. został włączony do pracy nad rozpracowaniem grupy Krakowiaka, którym policja zajęła się już trzy lata wcześniej, podejrzewając go o przekręty w handlu samochodami.

Rozpracowujący go pod przykrywką policjant przeniknął do otoczenia Krakowiaka i z przerażeniem odkrył, że zaplątał się w sam środek jednej z najbrutalniejszych grup przestępczych w Polsce. Po paru latach intensywnego śledztwa do zarzutów przeciwko Krakowiakowi dopisać trzeba było kolejne – planowanie zabójstwa policjanta i prokuratora.

Polityka 24.2017 (3114) z dnia 12.06.2017; Polityka; s. 29
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak nie on, to kto?"
Reklama