Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kadry na zjazd

Kiedy dojdzie do rekonstrukcji rządu Beaty Szydło?

Sojusz Szydło z Ziobrą budzi w PiS coraz większe obawy. Sojusz Szydło z Ziobrą budzi w PiS coraz większe obawy. Jerzy Dudek / Forum
Na znaczącą rekonstrukcję rządu przed wakacjami się nie zanosi. Kolejną okazję stworzy dwulecie gabinetu Beaty Szydło jesienią, które może przynieść zmianę premiera.
„Dwaj ważni gracze dostali ostatnio klapsa. Macierewicz stracił Misiewicza, Morawiecki – PZU. A Szydło z Ziobrą rosną”.Simona Supino/Forum „Dwaj ważni gracze dostali ostatnio klapsa. Macierewicz stracił Misiewicza, Morawiecki – PZU. A Szydło z Ziobrą rosną”.

Artykuł w wersji audio

Beata Szydło na marszałka Sejmu, Jarosław Kaczyński premierem, Mateusz Morawiecki do dymisji – albo na premiera. Takie i inne plotki rekonstrukcyjne (z Elżbietą Rafalską, Antonim Macierewiczem i Konstantym Radziwiłłem w rolach głównych) przetoczyły się przez media w maju i na początku czerwca, po czym ucichły. Spekulacje były wypadkową kryzysu sondażowego po blamażu z Donaldem Tuskiem w Brukseli, osobistych planów i marzeń polityków obozu władzy oraz nadchodzącego kongresu PiS. Ale w sondażach – za sprawą osłabienia PO – się poprawiło, a Kaczyński zasygnalizował współpracownikom, że trzęsienia ziemi nie będzie.

Nawet Macierewicz, przeczołgany przez partyjną komisję ds. Bartłomieja Misiewicza, podobno się zmienił. – Zaczął się do nas odzywać normalnie, a nie z ostentacyjnym szacunkiem maskującym drwinę – wyjaśnia jeden z ministrów.

Dlatego rekonstrukcja przy okazji zjazdu partii 1 lipca będzie kosmetyczna – jeśli oczywiście któryś z czołowych rządowych zawodników nie wywróci się na ostatniej prostej. – Zmieni się od zera do trzech ministrów, Szydło zostaje. Na razie – przewiduje polityk bliski prezesowi PiS. Nazwisk nie zdradza, zresztą takie decyzje mogą zapaść jeszcze nawet na kilka dni przed kongresem.

Lojaliści, koalicjanci, single

Mówi się czasem, że Kaczyński może podjąć każdą decyzję, ale nie może podjąć wszystkich decyzji. A jeśli wstrzymał się z rewolucją w rządzie, to musi brać pod uwagę układ sił, który w nim powstał. To zaś sprzyja zachowaniu status quo. Zastanówmy się więc, jak ministrów Szydło postrzega Kaczyński? To ćwiczenie intelektualne, wykonane z pomocą bliskiego mu polityka, pokazuje, jak małe jest pole manewru prezesa przy rekonstrukcji.

Jednym kryterium oceny ministrów jest jakość ich pracy – w tym sensie, czy przynoszą korzyści partii, czy też obciążają jej konto. Drugim – polityczna bliskość bądź oddalenie od Kaczyńskiego.

Wśród lojalistów – którym bliżej do prezesa niż premier – kluczowi są Mariusz Kamiński i Mariusz Błaszczak. Zapewniają Kaczyńskiemu wiedzę o tym, co się dzieje w rządzie i państwie. Obaj są wiceprezesami partii, są więc formalnie równi Szydło; trudno wyobrazić sobie ich dymisję. Lojalistami są także minister energii Krzysztof Tchórzewski i minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk, którzy nie przysparzają partii kłopotów. Nie widać też specjalnie nikogo, kto mógłby ich zastąpić. Problemów politycznych dostarczają minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel (na horyzoncie majaczą kłopoty z dotacjami) i minister środowiska, tnący Puszczę Białowieską Jan Szyszko; obaj byliby pewniakami do dymisji, ale chroni ich wysługa lat w PiS oraz – w przypadku Szyszki – patronat o. Tadeusza Rydzyka. Ich losy się ważą.

Dalej mamy ministrów koalicyjnych. Bez Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina PiS miałby kłopot z utrzymaniem większości. Do tego grona z grubsza pasuje też Macierewicz, bo choć formalnie jest wiceprezesem PiS, to czasem zachowuje się jak koalicjant i ma własne zaplecze, nieliczne, lecz oddane. Anna Streżyńska ma wciąż dobrą prasę i z punktu widzenia prezesa nie obciąża wizerunku partii rządzącej.

W rządzie jest też kilku politycznych singli, wśród których prym wiedzie Morawiecki. Jest w gruncie rzeczy nieusuwalny jako architekt polityki gospodarczej i twarz rządu w relacjach z sektorem bankowym i zagranicznymi inwestorami. Politycy bliscy Szydło chcieliby odebrać mu chociaż Ministerstwo Finansów, ale tu znów daje o sobie znać krótka ławka PiS; potencjalny następca Henryk Kowalczyk nie mówi po angielsku, co bardzo utrudnia kontakty z Brukselą. Michał Krupiński wszedł zaś właśnie do zarządu Pekao, a Stanisław Kluza traci wpływy. Morawiecki ostatnio zapunktował u prezesa, gdy doprowadził do dymisji Hannę Majszczyk, doświadczoną wiceminister odpowiedzialną za pilnowanie budżetu. To m.in. ją miał na myśli rok temu prezes, gdy krytykował kadry Ministerstwa Finansów rządzonego wówczas przez Pawła Szałamachę.

W sojuszu z Morawieckim (i Gowinem) jest Piotr Gliński, mocno krytykowany przez część środowiska artystycznego, ale wciąż mający kredyt zaufania prezesa. W końcu dwa razy dał się wystawić jako kandydat na „technicznego premiera”, gdy PiS był w opozycji, a Kaczyński takich gestów nie zapomina. Singlem politycznym jest także minister zdrowia Radziwiłł, bez oparcia w PiS i zwalczany przez Gowina, ale podobno wciąż nieźle oceniany na Nowogrodzkiej. Na marginesie PiS funkcjonuje też antydyplomata Witold Waszczykowski, ale o dziwo nawet o nim coraz rzadziej mówi się w kontekście rekonstrukcyjnym. Dymisja kogoś z tej dwójki nie byłaby jednak wielką niespodzianką.

Garstka „szydłowców”

I wreszcie garstka ministrów bliższych Szydło niż Kaczyńskiemu. Najważniejszy spośród nich jest ten, który nie objął żadnego resortu, ale ma wpływ na funkcjonowanie całego rządu. Henryk Kowalczyk jako szef komitetu stałego decyduje o tempie prac legislacyjnych i trudno sobie wyobrazić kogoś, kto by go zastąpił. – Kowalczyk na co dzień rozstrzyga mnóstwo sporów międzyresortowych, jest bardzo sprawny i decyzyjny. Rząd w praktyce na nim wisi – mówi jeden z wiceministrów uczestniczących w pracach komitetu stałego.

Gwiazdą „szydłowców” jest również chwalona przez wyborców PiS minister rodziny Elżbieta Rafalska. Mówiło się nawet, że to ona może zastąpić premier, a także o tym, że jej ministerstwo wchłonęłoby resort zdrowia, ale z kolei ze źródeł bliższych Nowogrodzkiej słychać, że Rafalska nie ma najlepszych notowań u prezesa, mającego jej ponoć za złe, że zbyt mocno przytuliła do siebie sukces programu 500+.

Blisko Szydło są też minister edukacji Anna Zalewska i sportu Witold Bańka. Zalewska wydaje się bezpieczna, bo jej dymisja w trakcie reformy szkolnej byłaby przyznaniem się do porażki, z kolei istnienie bądź nieistnienie ministra Bańki jest politycznie bez znaczenia. Spośród „szydłowców” najbardziej zagrożony jest Andrzej Adamczyk (infrastruktura), który ma kłopoty, a to z programem „Mieszkanie+”, a to z PKP.

Ten pobieżny przegląd resortów pokazuje, że bez decyzji o radykalnej przebudowie rządu – z wymianą premiera – trudna byłaby istotna politycznie rekonstrukcja, czyli dymisja kilku rozpoznawalnych ministrów. PiS, na to wygląda, odparł pierwszy poważniejszy atak opozycji w tej kadencji, a kryzys sondażowy nie okazał się na tyle groźny, by wymusić choćby większą rekonstrukcję rządu. Notowania gabinetu są najlepsze od jego powstania. Kaczyński znów dostał trochę czasu. Jak go wykorzysta?

Trochę łagodniej

Prezes zdecydował, że kongres PiS odbędzie się w Przysusze niedaleko Radomia. To symboliczna lokalizacja, mająca pokazać, że partia rządząca nie utraciła kontaktu ze swymi wyborcami, wywodzącymi się głównie spoza metropolii. Poza Kaczyńskim przemówią Ziobro i Gowin, podobnie jak przed rokiem na kongresie w Warszawie. To ma przypomnieć, że obóz rządzący tworzy nie tylko PiS, lecz cała zjednoczona prawica.

Pod względem programowym imprezę przygotowuje zespół w składzie Ryszard Terlecki (szef klubu), Joachim Brudziński (szef struktur partii) i Morawiecki (rząd). Nie ma w tej drużynie Szydło, co zresztą z satysfakcją odnotowali jej przeciwnicy w obozie władzy.

– Kongres będzie pierwszym sygnałem złagodzenia kursu, powrotem do walki o wyborców bardziej umiarkowanych – uważa polityk z otoczenia Kaczyńskiego. Morawiecki ma przedstawić propozycje skierowane do klasy średniej, w tym ułatwienia dla przedsiębiorców, a całe przedsięwzięcie ma przebiegać pod hasłem modernizacji państwa. Ten sygnał będzie jednak zakłócany przez plany, których Kaczyński nie zamierza porzucić: ustawę o dekoncentracji w mediach, reformę sądownictwa i zmiany w ordynacji wyborczej.

Przed kongresem obóz władzy zawarł rozejm, widoczny choćby w podziale fruktów w zarządach banków. Kojarzony z Ziobrą Krupiński zostanie prezesem Pekao, bliski Morawieckiemu Zbigniew Jagiełło utrzymał fotel prezesa PKO BP, a do zarządu tego banku wszedł Rafał Antczak, niedawny kandydat Morawieckiego na szefa warszawskiej giełdy.

To zawieszenie broni nie będzie trwało wiecznie, bo Szydło (wspieraną przez Ziobrę) z Morawieckim i Gowinem łączy przyjaźń z gatunku szorstkich. Ostatnią próbę sił – marcowy konflikt o kontrolę nad PZU – wygrał ten pierwszy duet. Prezesem spółki został Paweł Surówka, a premier przejęła od Morawieckiego nadzór nad PZU. Potem do zarządu weszła jeszcze bliska Szydło Małgorzata Sadurska, która przeszła tam z Kancelarii Prezydenta. Ten transfer to skądinąd najlepszy dowód, jak bardzo pewny siebie jest obóz rządzący; drugoligowy polityk z zerowym doświadczeniem w biznesie bez najmniejszego skrępowania wszedł do zarządu czwartej największej firmy w Polsce.

Sojusz Szydło z Ziobrą budzi w PiS coraz większe obawy. Kaczyński lubi rywalizację, a nawet konflikty między politykami będącymi od niego niżej w hierarchii, ale tu sprawy zaszły za daleko. – Szydło i Ziobro mają realną władzę, w tym nad prokuraturą, dobre układy z szefem TVP Jackiem Kurskim oraz mediami kontrolowanymi przez senatora Grzegorza Biereckiego. To trochę za dużo – mówi były polityk PiS. Zwłaszcza jeśli dodać do tego sondaże. W comiesięcznym badaniu zaufania do polityków CBOS Szydło jest druga, Ziobro czwarty – oboje wyprzedzają resztę ministrów i samego Kaczyńskiego. Majowy sondaż CBOS pokazał natomiast, że wyborcy PiS spośród członków rządu najlepiej oceniają właśnie Szydło i Ziobrę. Morawiecki jest trzeci.

Strzyżenie resortów

– Dwaj ważni gracze dostali ostatnio klapsa. Macierewicz stracił Misiewicza, Morawiecki – PZU. A Szydło z Ziobrą rosną – dodaje rozmówca POLITYKI. Ziobro czuje się na tyle mocny, że awansował właśnie szefa swego gabinetu – zaledwie 26-letniego Michała Wosia – na wiceministra. W PiS takie kariery nie są mile widziane, młody wiek był jednym z argumentów wysuwanych w partii przeciw Misiewiczowi.

Prezes mógłby osłabić duet premier i ministra sprawiedliwości już teraz, zmuszając Szydło do odwołania bliskiego jej Adamczyka i oddania jego resortu (lub części) Morawieckiemu. Druga opcja to dymisja Kurskiego, trzecia – Beaty Kempy z funkcji szefowej Kancelarii Premiera. Tę ostatnią chroni jednak na razie parasol o. Rydzyka. Kurski zaś uratował ostatnio skórę, przedstawiając się jako ofiara establishmentu w konflikcie o festiwal w Opolu. Najbardziej prawdopodobne wydaje się zatem przystrzyżenie resortu Adamczyka, co z powodzeniem można wykonać w ramach minirekonstrukcji przedwakacyjnej.

Zasadnicze decyzje zapadną natomiast zapewne już po wakacjach. W PiS dojrzewa bowiem myśl, że Szydło nie powinna być premierem przez całą kadencję, a jesień 2017 r., w połowie kadencji i w ostatnim roku przed serią kampanii wyborczych, będzie dogodną okazją do zmian. Na to przynajmniej liczą przeciwnicy Szydło, widzący na czele rządu Morawieckiego albo Kaczyńskiego.

Polityka 25.2017 (3115) z dnia 20.06.2017; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Kadry na zjazd"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną