Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nowa klasyka wolności

Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli tak dalej pójdzie, to sprawdzi się myśl Leca: „Wolność była kiedyś utopią. Dziś już nawet nie jest rzeczywistością”.

Niniejszy felieton kontynuuje problematykę poprzedniego. Pan Brudziński zwraca się do p. Frasyniuka: „Wasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka”, informując, że korzysta z de Tocqueville’a. Francuski teoretyk liberalizmu użył jednak innego sformułowania: „Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego człowieka”.

To drugie sformułowanie implikuje symetrię wolności, ale wersja p. Brudzińskiego – niekoniecznie. Jeśli ktoś zauważy, że p. Frasyniuk źle skorzystał z wolności, bo naruszył prawo i w konsekwencji został wyniesiony za hajdawery, jak to malowniczo określił p. Brudziński, to odpowiem, że pierwszy protestował przeciwko ograniczeniom wolności zgromadzeń, wprowadzonym przez nowe prawo o zgromadzeniach publicznych, które nie respektuje tego, że np. wolność p. Brudzińskiego kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność p. Frasyniuka. Albowiem jeśli jest tak, że, zdaniem polityków PiS demokracja jest w Polsce być może najlepsza w Europie, to prawo nie powinno preferować cyklicznej wolności p. Brudzińskiego wobec okresowej wolności p. Frasyniuka.

Pan Brudziński postąpiłby znacznie lepiej, gdyby poprzestał na roli suflera dla swego Najważniejszego Pryncypała Przełożonego, np. dodając po raz wtóry „komuniści i złodzieje” po „cała Polska z was się śmieje” lub tworząc inne podobnie wybitne rymy polityczne. O ile dobrze pamiętam, reżim p. Tuska nie wyniósł p. Brudzińskiego za cokolwiek należącego do jego garderoby, gdy wykrzykiwał powyższą rymowankę. Nota bene zgodnie z semantyką języka polskiego hajdawery to niezgrabne, zbyt obszerne spodnie. Łatwo sprawdzić, że p. Frasyniuk nie miał na sobie hajdawerów, jeno spodnie normalne, więc p. Brudziński winien lepiej poznać semantykę języka polskiego.

Prawdziwa Wolność ma pierwszeństwo wobec zwyczajnej

Ważnym wkładem do myśli wolnościowej popisał się p. Zybertowicz, profesor i prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa. Ujawnił on rzeczywiste i niecne zamiary opozycji parlamentarnej aktywującej „czysto konfrontacyjny projekt, po to tylko, żeby poprzez serię prowokacji wygenerować krew na pierwszej stronie, żeby telewizje całego świata mogły udokumentować tezę o zbrodniczym i okrutnym charakterze władzy Prawa i Sprawiedliwości”.

Pan Zybertowicz chyba pamięta czasy, gdy pewna władza określała działania „Solidarności” jako konfrontacyjne i zmierzające do rozlewu krwi, oczywiście dla osiągnięcia celów politycznych, także na arenie międzynarodowej. Nie wiem, czy można traktować wypowiedź p. Zybertowicza jako wyraz oficjalnego stanowiska obecnych władz polskich.

Niemniej jednak nasuwają się, w związku z jego oznajmieniami, dwa możliwe scenariusze rozwoju wypadków na linii działania opozycja–reakcja władz. Po pierwsze, ktoś z opozycji lub jakiś prowokator wyciągnie broń i zacznie strzelać do kogoś z PiS lub go inaczej atakować. Wtedy siły porządkowe odpowiedzą ogniem i… łatwo dodać, co dalej. Po drugie, owe jednostki uznają, że sytuacja staje się niebezpieczna, np. także w wyniku jakiejś prowokacji (niekoniecznie ze strony opozycji) zaczną strzelać i… (jak wyżej).

Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, i nie chcę, aby doszło, chociaż sympatyzuję z opozycją. Ale jeśli doradca p. Dudy, i to do spraw bezpieczeństwa, na serio używa języka sugerującego możliwość rozlewu krwi, nie brzmi to nadmiernie optymistycznie. Czyżby p. Zybertowicz sugerował, że fighterzy dobrej zmiany będą jej bronić jak niepodległości, aby przypomnieć słowa innego tuza z okresu PRL? A to znaczy, że Prawdziwa Wolność ma pierwszeństwo wobec zwyczajnej, w szczególności tej, o której mówił de Tocqueville. Dobrze byłoby, gdyby pp. Brudziński, Zybertowicz i im podobni o tym pamiętali, nawet jeśli swoje wypowiedzi traktują tylko jako retoryczne pohukiwania.

Czyżby władze nie wpuszczały czeczeńskich uchodźców z powodu troski o ich wolność?

Pan Duda (prezydent) też wypowiedział się oryginalnie na temat wolności. Stwierdził mianowicie: „Polska jest przeciwna temu, by uchodźców sprowadzać do naszego kraju siłą. Wtedy musielibyśmy chyba ich siłą w Polsce próbować zatrzymać, bo jak inaczej? A my nie będziemy więzili żadnego wolnego i niewinnego człowieka”. Wszelako sprawa nie dotyczy przymusowego przywożenia uchodźców do Polski, ale skłonienia polskich władz do wyrażenia zgody na przyjęcie pewnej kwoty imigrantów. To bardzo chwalebne, że nie zamierzamy więzić żadnego wolnego i niewinnego człowieka, czyli dbamy o jego wolność, ale wystarczy zgodzić się na propozycję UE, a wtedy natychmiast znika obawa, że uchodźcy mają być transportowani na siłę do Polski i w niej przymusowo zatrzymywani.

Pan Dera z Kancelarii Prezydenta dodał, że ponieważ Polska szanuje kobiety (w tym zapewne ich wolność), nie można wpuścić do naszego kraju tych, którzy zachowują się przeciwnie. Ciekawe, co pp. Duda i Dera powiedzą o Czeczenach i Czeczenkach (także w zaawansowanej ciąży) koczujących na granicy polsko-białoruskiej, chcących starać się o azyl, których straż graniczna nie wpuszcza do Polski?

W jednej z tych spraw mamy już postanowienie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, ale władza orzekła, że skoro rodzina aplikująca o azyl nie przebywa w Polsce, nie może starać się o azylancki status. Czyżby władze polskie nie wpuszczały czeczeńskich uchodźców z powodu troski o ich wolność i szacunek dla kobiet, bo np. musiałyby ich zaraz przymusowo zatrzymać, niezależnie do tego, czy udzielą im azylu czy też nie? A może powinny umożliwić im wjazd do Polski i natychmiast deportować, zgodnie z koncepcją pomagania na miejscu, do krainy zarządzanej przez p. Kadyrowa.

Wysoce chrześcijańska postawa rządu polskiego

Pan Błaszczak znalazł sposób na rozwiązanie problemu obcych w naszym domu. Uznał, że potrzebna jest intelektualna koncepcja integracji, i wyjaśnił: „Taka koncepcja powstała dwa tysiące lat temu. Nazywa się chrześcijaństwo. Ta koncepcja jest i dotyczy godności oraz pozycji człowieka”.

Przypuśćmy więc, że jakaś rodzina muzułmańska chciałaby się zintegrować w Polsce. Nic prostszego, po prostu zmieni religię i w ten sposób zrealizuje swoją wolność wyznania (tj. wyboru jedynie słusznej religii), godność i pozycję człowieka. Znakomicie koresponduje to z wysoce chrześcijańską postawą rządu polskiego, który od roku nie może zorganizować korytarza humanitarnego dla osób potrzebujących szczególnej pomocy. Być może ma to związek z obliczeniowymi talentami p. Blaszczaka, który przewiduje, że o ile w Polsce pojawi się jakaś liczba uchodźców, to niedługo będą ich miliony. Ponoć tworzone Wojska Obrony Terytorialnej ćwiczą działania przeciw kalifatowi zachodniemu i jego agenturze między Odrą i Wisłą.

Budujący przykład myśli wolnościowej rychło zniknął

Pani Szydło rzekła ostatnio, że „Auschwitz to lekcja tego, że należy uczynić wszystko, aby chronić swoich obywateli”. Nie wiadomo, co miała na myśli, ale na wszelki wypadek szybko (aczkolwiek za późno, bo przetrwały) wykreślono te słowa, być może po to, aby nie kojarzyły się ze znanym napisem „Arbeit macht frei” (Praca czyni wolnym).

Dwa dni później oficjalny Twitter PiS zaapelował: „Nie dajcie sobie wmówić, że niechęć do uchodźców to coś złego. Polacy nie są wyjątkiem w Europie”. I ten budujący przykład myśli wolnościowej też rychło zniknął. Pani Rybińska, gwiazda „Wiadomości” TVP, zdążyła podsumować zarzuty wobec przemowy p. Szydło słowami: „To wszystko są inscenizowane, nie chcę się brzydko wyrazić, g**noburze”.

W samej rzeczy wyraziła się kwieciście i pięknie, za**ebiście rzecz ujmując w slangu młodzieżowym i niewątpliwie **jowo. Tym, którzy pomyśleli coś brzydkiego w związku z ostatnim słowem poprzedniego zdania, wyjaśniam, że chodzi o „bojowo”, bo rzecz dotyczy płomiennej bojowniczki o słuszną sprawę. Ciekawa, co, o ile cokolwiek, ta zacna matrona powie o reakcjach na temat wspomianego wmawiania? Może „to inscenizowane k**wstwo, gdy wmawia się Polakom, że niechęć do uchodźców to coś złego”.

Całkowicie zgadza się to z emfatycznym zawołaniem p. Pawłowicz, że „Polacy nie zgadzają się na żadne »kwoty« tego towaru [tj. uchodźców]”. A jeśli tak, to kwestia wolności uchodźców w ogóle nie staje, bo towar nie może mieć żadnych aspiracji ani uprawnień, oczywiście w przeciwieństwie do bodaj największej gracji Prawa i Sprawiedliwości.

Przypinki mogą spowodować zagrożenie bezpieczeństwa

Znakomity przykład rozumienia wolności w ramach dobrej zmiany zdarzył się w Sejmie. Grupa młodzieży licealnej miała wziąć udział w finale Debat Historycznych. Uczniowie nie zostali wpuszczeni na salę, ponieważ mieli przypięte plakietki m.in. z Parady Równości i z napisem „Uchodźcy mile widziani”. Organizatorka z ramienia IPN oświadczyła, że albo zdejmą przypinki, albo nie wezmą udziału w konkursie.

Krótko mówiąc, rzeczona dama zagwarantowała im wolność wyboru. Młodzi ludzie skorzystali z tej oferty i odmówili pozbycia się plakietek. Sprawa została rozstrzygnięta, po linii IPN, przez straż marszałkowską. Strażnicy wyjaśnili, ze zgodnie z regulaminem Sejmu nie można wnosić do budynku parlamentu przedmiotów niebezpiecznych. Słusznie, bo przypinki mogą spowodować zagrożenie bezpieczeństwa, zapewne jako narzędzia kłujące.

W ten sposób Sejm RP pod rządami kochanego (jakby powiedział p. Szczerba, poseł) marszałka p. Kuchcińskiego staje się prawdziwie modelowym terytorium wolnościowym. Po (patrz: poprzedni felieton) wstrzymaniu dystrybucji książki o ochronie niezależności konstytucyjnego organu państwa przyszedł czas na cenzurowanie przypinek noszonych przez licealistów. Wszelako okazuje się, że wszyscy są wolni, ale niektórzy wolniejsi (nomen omen). Nie ma bowiem żadnych ograniczeń np. dla paradowania z odznakami ORN czy symbolami religijnymi, a przecież mogą być niebezpieczne.

Władza „zatrudnia sobie”

Pan Dera z Kancelarii Prezydenta w pewien sposób potwierdził to, że są wolni i wolniejsi. Wypowiedział się o p. Sadurskiej i jej nowej funkcji: „Ktoś, kto jest u władzy, zatrudnia sobie osoby, które mają wykonywać funkcje w spółkach skarbu państwa, tak było, jest i będzie”. Najbardziej w tym sformułowaniu podoba mi się fraza „zatrudnia sobie”. Kiedyś (chyba 40 lat temu) POLITYKA rozpoczęła akcję „Dobry fachowiec, ale bezpartyjny”. Niektórzy członkowie PZPR obruszali się, że jest to ograniczanie praw działaczy partyjnych. Ktoś z PiS (nie pamiętam nazwiska) skomentował krytykę nominacji p. Sadurskiej w analogiczny sposób, że przecież nie można dyskryminować członków partii rządzącej.

W pełni zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale pytam, czy p. Sadurska jest na tyle wolniejsza od innych, że uchylono wobec niej wymóg rozmowy kwalifikacyjnej czy nawet przesłuchania? Ale być może jest tak, że zatrudnianie sobie jest bezwarunkowe, a nawet dowolne.

Wolność była kiedyś utopią

Pan Marszalec odszedł z Muzeum II Wojny Światowej na znak protestu przeciw cenzurowaniu ekspozycji przez p. Nawrockiego, nowego dyrektora tej placówki. Tenże zapytany o zasady dalszej polityki kadrowej ponoć odparł, że ci, co są spokojni, mogą nadal pracować. Kto jest spokojny? Ano ten, kto nie walczy „z konstytucyjnym ministrem, który płaci im pensje”. Owym ministrem jest p. Gliński, który zdążył już kilka razy dać wyraz swojej bardzo głębokiej trosce (w tym nadzwyczaj sprawiedliwą dystrybucją środków finansowych) o wolność kultury, zwłaszcza w zakresie twórczości teatralnej i muzealnej. Zatrudnia sobie, jak chce, takich, którzy są nie tyle wolni, ile mu powolni, a co najmniej spokojni.

Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli tak dalej pójdzie, to sprawdzi się myśl Leca: „Wolność była kiedyś utopią. Dziś już nawet nie jest rzeczywistością”. Kiedy on to pisał?

PS 15 czerwca odbywały się uroczystości Bożego Ciała. Procesje uroczyście kroczyły także drogami krajowymi i międzynarodowymi, bo Prawdziwie Wolniejsi nie mogą manifestować swej wolności do religii na traktach mniej eksponowanych. Ciekawe, ile karetek czy wozów strażackich nie dojechało na czas do potrzebujących pomocy, tyle że zwyczajnie wolnych? Nowy Wspaniały Świat Wolności zbliża się.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama