Ambasadorowie czekają wiele miesięcy na wyjazd na placówki. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski twierdzi, że dzisiaj kolejka oczekujących na prezydencki podpis sięga już prawie dziesięciu osób. I dodaje, że osoby te są ekspertami z najwyższej półki, dobrze wykształconymi, z odpowiednim doświadczeniem, w dodatku przeszły już pozytywnie weryfikacje komisji sejmowej i senackiej. Tymczasem w kancelarii prezydenta jest korek.
Dwie polityki zagraniczne: prezydenta i MSZ
Minister jest więc mocno zaniepokojony i oczekuje od głowy państwa wyjaśnień. A cała historia pokazuje, że na linii Pałac Prezydenta–Ministerstwo Spraw Zagranicznych ewidentnie iskrzy. I wygląda na to, że kancelaria nie ufa ministerstwu i polityce, jaką MSZ chce prowadzić. Z działań wynika, że kancelaria jest zainteresowana ocieplaniem wizerunku Polski i pokazaniem bardziej wyważonej polityki niż ta proponowana przez ministerstwo.
Stąd przejmowanie inicjatywy i prowadzenie równolegle własnej polityki zagranicznej. Co widać wyraźnie choćby w sprawie zaproszenia do Polski prezydenta Donalda Trumpa. Wizyta amerykańskiego prezydenta została niemal w całości wymyślona, przeprowadzona i teraz jest realizowana przez Kancelarię Prezydenta.
Zator z podpisaniem ambasadorskich nominacji nie jest więc wcale żadnym przypadkiem. Chociaż teoria, którą lansują media, że prezydent wstrzymywał część nominacji, w tym m.in. ambasadorów w Kanadzie, Tajlandii i Korei Południowej, ponieważ chciał wymóc na ministrze Waszczykowskim szybszą nominację na ambasadorów w strategicznych dla Polski placówkach m.