Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kaczyński odstawia Szydło na bocznicę. To premier jest największą przegraną kongresu PiS

Premier Szydło na kongresie nie przemawiała. Premier Szydło na kongresie nie przemawiała. Prawo i Sprawiedliwość / Flickr CC BY SA
Premier siedziała w pierwszym rzędzie i z kamienną twarzą słuchała połajanek prezesa.

Wszyscyśmy się jakoś przyzwyczaili do z lekka niekonstytucyjnej hierarchii władzy w Polsce, gdzie na samej górze jest prezes – formalnie szeregowy poseł – a potem długo nikogo nie widać. A mimo to przemówienie Jarosława Kaczyńskiego na kongresie w Przysusze mogło zaskoczyć. Nikt nigdy nie zdominował do tego stopnia swojego obozu.

Kaczyński chwalił, Kaczyński beształ. Tu nakazał przyspieszyć, tam przyhamować. Z mównicy partyjnego zjazdu decydował o tempie i kierunku zmian w rządzie. To od niego cała Polska dowiedziała się, że likwidacji NFZ nie będzie w tej kadencji, choć jeszcze w tym roku rząd mówił co innego.

Kamienna twarz premier Szydło

Wszystko wskazuje na to, że jednym z zaskoczonych słuchaczy był minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, któremu prezes polecił przy okazji pilnie zlikwidować nocne kolejki ludzi chorych.

Ma pan dużo złogów w ministerstwie – rzucił z kolei do Witolda Waszczykowskiego, co było komendą do czystki w dyplomacji.

Z ministrów najbardziej oberwał Andrzej Adamczyk za ślimacze tempo wdrażania programu Mieszkanie+. Kaczyński nie dość, że zostawił sobie ministra infrastruktury na deser, to jeszcze tylko jemu wyznaczył deadline na poprawę – listopad.

Zastanawiam się, jak się czuła Beata Szydło, teoretyczna przełożona tych trzech nieszczęśników. Niby to ona powinna ich oceniać, tyle że program nie przewidywał jej wystąpienia. Siedziała więc w pierwszym rzędzie i z kamienną twarzą słuchała połajanek prezesa.

Reklama