Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wilhelm Dilthey, pani Beata Mazurek i pan Mariusz Błaszczak

Politycy PiS zdają się utrzymywać, że skoro partia ta wygrała wybory, to działania protestacyjne, parlamentarne i pozaparlamentarne wobec jej polityki są wręcz nielegalne.

Wilhelm Dilthey (1833–1911) był filozofem niemieckim i twórcą tzw. psychologii rozumiejącej (humanistycznej, wedle innej terminologii). Twierdził, że poznanie psychiki polega na rozumieniu pragnień i dążeń jednostki, co ma umożliwić właściwą interpretację jej przeżyć. Pani Mazurek, rzeczniczka PiS, kontynuuje te idee.

Świadectwem tego jest jej wypowiedź: „Dopóki żyjemy, to mamy emocje. I te emocje dały swój upust w Radomiu [u przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej]. To sytuacja, która nie powinna mieć miejsca, ale też ich rozumiem”.

Wypowiedź ta wzbudziła niejakie kontrowersje. W szczególności zarzucono p. Mazurek, że usprawiedliwia skopanie działacza KOD przez dziarskich Wszechpolaków. Skłoniło to ją do następującego wyjaśnienia: „Zdecydowanie potępiłam zdarzenia w Radomiu”, powołując się na swoje słowa o tym, co nie powinno mieć miejsca.

Słownik języka polskiego wyróżnia następujące znaczenia słowa „rozumiem”. Podaję tylko te, które są relewantne w rozważanym kontekście: (a) zdawać sobie sprawę z czegoś, (b) przypisywać czemuś określone znaczenie, (c) wykazywać zrozumienie dla kogoś. Przypuszczam, że p. Mazurek miała na myśli przypadek (c). Kierując się zasadami psychologii humanistycznej, rozumiem jej emocje związane z obiekcją, że miałaby usprawiedliwiać (w sensie przyzwalania) na kopanie kogokolwiek. Wprawdzie trudno dostrzec w jej pierwszym komentarzu zdecydowane potępienie przemocy w Radomiu, ale też z jej wypowiedzi nie wynika, że takowa jest uzasadniona.

Działaczy PiS nikt na miesięcznicach nie atakuje

Mam jednak pewien problem z rozumieniem stanowiska p. Mazurek. Zaraz po słowach „ale też ich rozumiem” dodała: „Natomiast pamiętajmy o tym, co się dzieje, kiedy my organizujemy miesięcznice, jak jesteśmy atakowani”. Przypuśćmy nawet, że tak jest, jak prawi p. Mazurek, aczkolwiek nie jest znany przypadek wskazujący na to, że działacze PiS są atakowani w czasie miesięcznic, np. kopani przez p. Frasyniuka. Rozumiejąc świat mentalny p. Mazurek, dyktowany jej przekonaniami politycznymi, oczekiwałbym jednak, że tak znamienita przedstawicielka psychologii w stylu Diltheya okaże zrozumienie dla emocji tych, którym nie podobają się miesięcznice lub inne poczynania obecnie rządzących Polską. Nie ma żadnych apriorycznych powodów, aby p. Mazurek wraz z tymi, których reprezentuje, twierdziła, że protesty w czasie miesięcznic powinny mieć miejsce. Z drugiej jednak strony ład demokratyczny polega na tym, że ma miejsce symetria pomiędzy tymi, którzy rządzą, a tymi, którzy pozostają w opozycji do tych pierwszych.

Także p. Błaszczak dokonał rozumiejącej interpretacji wydarzeń w Radomiu, powiadając: „Niewątpliwie doszło do bójki. Takie zdarzenia nie mają prawa mieć miejsca, a do tych (…) awantur zachęca totalna opozycja” – oraz zauważył, że czyni to, między innymi sprzeciwiając się noweli ustawy o zgromadzeniach”.

Pan Błaszczak trafnie skonstatował, że nowelizacja ustawy o zgromadzeniach stała się powodem do protestów ze strony opozycji. Niemniej p. Błaszczakowi to i owo się pomieszało, ponieważ KOD i Obywatele RP nie zorganizowali w Radomiu demonstracji przeciwko nowemu uregulowaniu zgromadzeń, ale to kwestia drugorzędna. Kwestia zasadnicza dotyczy wyżej wspomnianej symetrii pomiędzy władzą a opozycją. Prawo powinno ją gwarantować, natomiast znowelizowana ustawa o zgromadzeniach sankcjonuje asymetrię. Na uwagę, że stosowne przepisy winny zapobiegać zamieszkom i to właśnie było celem rzeczonej nowelizacji, odpowiem, że roztropna władza winna przewidywać konsekwencje wprowadzanych uregulowań.

Nie było raczej wątpliwości, że skutkiem uprzywilejowania tzw. zgromadzeń cyklicznych staną się protesty w trakcie ich trwania. Jedno z dwojga – albo ustawodawca sobie z tego zdawał sprawę, albo nie. Jeśli drugie, to nie jest kompetentny, jeśli pierwsze – dokonuje celowej manipulacji w celu ograniczenia konstytucyjnych uprawnień obywatelskich przez wprowadzenie podziału na równych i równiejszych oraz wolnych i wolniejszych.

Totalna opozycja

Pan Błaszczak wyciągnął konsekwencje służbowe z powodu zajść w Radomiu. Zdymisjonowano komendanta policji. Uzasadnienie jest jednak wielce osobliwe, by nie rzec: rozumiejące.

Pan Błaszczak wskazał, że zdymisjonowani policjanci zlekceważyli procedury, bo nie zadbali o odizolowanie dwóch manifestacji. To jest oczywisty powód do wyciągnięcia konsekwencji. Wszelako p. Błaszczak dodał: „Nauczeni doświadczeniami z Warszawy czy z Krakowa policjanci w Radomiu powinni wiedzieć, że KOD i Obywatele RP to ugrupowania, które współpracują z totalną opozycją, [która] wykorzystuje ulicę do ataków. Wyprowadza ludzi na ulice. Bohaterowie totalnej opozycji, na przykład Bronisław Komorowski, mówią, że trzeba czasami walić dechą w łeb”.

Wygląda więc na to, że radomscy policjanci zostali pociągnięci do odpowiedzialności za to, że nie wiedzieli o tym, że KOD i Obywatele RP współpracują z totalną opozycją, wykorzystującą ulice do ataków. Notabene pełna wypowiedź p. Komorowskiego (przywołana także przez p. Mazurek) była taka: „Można bezkarnie opluwać ludzi bez szansy obrony. Dlatego powtarzam: jak nas w internecie atakują, to trzeba lać się dechą z takimi ludźmi. Nie pomogą długie referaty i merytoryczne debaty”.

Tylko rozumiejąca interpretacja, ale w stylu pp. Mazurek i Błaszczaka, ale nie wedle zasad Diltheya, umożliwia potraktowanie słów p. Komorowskiego jako wezwania do wyprowadzania ludzi na ulice i atakowania miesięcznic. W świetle wynurzeń p. Błaszczaka kwestia skopania działacza KOD przez młodych narodowców jest w gruncie rzeczy drugorzędna. Ot, była jakaś bójka, ale nie bardzo wiadomo, między kim a kim i kto ją bezpośrednio spowodował. Prawicowi młodzieńcy początkowo tłumaczyli, że sami zostali zaatakowani, ale dane z monitoringu nie pozostawiły złudzeń, kto był napastnikiem, a kto poszkodowanym. Policja wszczęła stosowne czynności i trzem osobom postawiono zarzut czynnej napaści. Być może, zdaniem p. Błaszczaka, karygodne niedopełnienie obowiązków polegało także na tym, że nie postawiono zarzutów totalnej opozycji, która pośrednio spowodowała bójkę w Radomiu.

Porachunki polityczne

26 czerwca 2017 r. p. Suski (poseł) poinformował na konferencji prasowej, że nieznani sprawcy dotkliwie pobili (udał się do szpitala i ma założone szwy) w Radomiu członka zespołu medialnego PiS 25 czerwca oraz dodał, że cała sprawa wygląda na porachunki polityczne. Oczywiście, p. Suski nie ma wątpliwości, kto za tym stoi i w czyim to interesie. Pamiętając o występach p. Suskiego w sprawie carycy i rachunku, o który pytał p. Tuska (Michała), ale nie wiedząc, czy takowy istnieje, można mieć wątpliwości, czy relacja rzeczonego posła jest wiarygodna.

Fakty są takie: (a) nie jest znane (do 29 czerwca, g. 17) nazwisko poszkodowanego ani też jaki zespół medialny reprezentował, (b) policja nie otrzymała (przynajmniej do momentu konferencji p. Suskiego) zgłoszenia o zdarzeniu. Nie twierdzę, że p. Suski powiedział nieprawdę, ale okoliczności wskazane w punktach (a) i (b) świadczą o tym, że tropiciel carycy w Amber Gold jednak konfabuluje. Na razie PiS nie kwapi się do skorzystania z ustaleń p. Suskiego. Nie czynią tego np. ani p. Błaszczak, ani p. Mazurek, wielce zaprawieni w doniesieniach o knowaniach totalnej opozycji (patrz wyżej).

Nie zdziwię się, gdy w najbliższych dniach lub nawet godzinach TVP Info pokaże mocno pobitego mężczyznę, który opowie, jak to zaatakowała go bojówka złożona z członków KOD-PO-Obywateli RP, a przedstawiciel prokuratury potwierdzi tę narrację. Rzecz zostanie natychmiast rozpropagowana przez prawicowe publikatory, np. przez tygodnik „Do Rzeczy” (właściwa nazwa winna brzmieć „Od Rzeczy”), redagowany przez p. Lisickiego, doktora filozofii i znanego miłośnika rozumiejącej interpretacji faktów. Na razie organ ten ograniczył się do przytoczenia oświadczenia Młodzieży Wszechpolskiej i relacji p. Suskiego, trzeba przyznać, że bez komentarza. Poczekamy, zobaczymy, bo sytuacja jest dynamiczna.

PiS a PRL

Od czasu do czasu wskazuję na analogię pomiędzy państwem w myśl projektu PiS a PRL. Otóż 3 lutego 1962 r. zamknięto Klub Krzywego Koła, forum dyskusyjne dość krytyczne wobec realnego socjalizmu. Pretekstem było pobicie kogoś, prawdopodobnie podstawionego przez milicję. W poprzednim felietonie zatytułowanym „Niebezpieczne zabawy” zwracałem uwagę na groźbę prowokacji, która może doprowadzić do tragicznych następstw. To delikatna sprawa, ponieważ post fatum nieraz trudno odróżnić działanie w celu wywołania przemocy od jej przypadkowego pojawienia się. Na nic wtedy zdają się oświadczenia: „To nie powinno się zdarzyć, ale rozumiem ich (mniejsza których)”.

Nie mam powodów, aby posądzać matadorów dobrej zmiany o to, że swoimi wypowiedziami i poczynaniami, np. legislacyjnymi, celowo zmierzają do wydarzeń o tragicznym, w szczególności krwawym epilogu. Na razie wygląda na to, że ich naczelnym zadaniem jest zdyskredytowanie opozycji i, być może, jej eliminacja. Być może wedle instruktywnego przekazu „Wiadomości” TVP „opozycja straciła szansę, aby milczeć”. A skoro tak, to nie ma dla niej miejsca. Słowem: klasyka. Podobnie jak w lutym 1962 r.

W ogólności politycy PiS zdają się utrzymywać, że skoro partia ta wygrała wybory, to działania protestacyjne, parlamentarne i pozaparlamentarne wobec jej polityki są wręcz nielegalne. Pan Błaszczak nie dalej jak 28 czerwca, czyniąc aluzję do przewidywanych protestów 10 lipca, kilkakrotnie podkreślił, że w Polsce nikt nie stoi ponad prawem i dopóki rządzi PiS, dopóty wszyscy są równi. Wątpliwości, że demokracja w Polsce ma się lepiej niż w zachodnich krajach europejskich, nie powstają tylko wtedy, gdy ma się na myśli demokrację prawdziwą, a nie tę zwykłą, a w szczególności gdy bycie równym nie wklucza bycia równiejszym, a bycie wolnym – bycia wolniejszym.

Znakomicie pokazuje to porównanie decyzji prokuratury o odmowie śledztwa przeciw p. Szonert-Biniendy (ciągle nie wiadomo, czy odkrywca San Escobar pozbawił ją funkcji konsula honorowego w Ohio czy też ciągle jest tylko zawieszona, a może nawet już przywrócona) za opublikowanie zdjęcia p. Tuska w mundurze SS i wszczęciu postępowania w sprawie mema pokazującego p. Dudę (Piotra, przewodniczącego „Solidarności”) w mundurze ZOMO (lub ORMO). Powodem odmowy stał się „brak interesu społecznego dla wszczęcia postępowania”, a skoro tak, to rozumując a contrario, takowy interes ma miejsce w przypadku p. Dudy.

PiS chce utrzymać władzę niezależnie od posunięć przeciwnika

Trzeba takie rzeczy stale przypominać, gdyż wiele osób w Polsce już chyba zapomniało, że demokracja jest m.in. grą o władzę wedle określonych reguł. Ich istota polega na tym, że wykluczają dyktatorską strategię polityczną, czyli taką, która zapewnia sukces w utrzymaniu władzy niezależnie od posunięć przeciwnika (w sensie teorii gier). Wiele wskazuje na to, że PiS zmierza do takiej przebudowy systemu prawnego, która zapewni wygraną bez względu na działania opozycji.

Team dowodzony przez mgr Przyłębską, zwany większością Trybunału Konstytucyjnego, na pewno uzna, że zmiany prowadzące do takiego stanu rzeczy są całkowicie konstytucyjne. Parafrazując urokliwe uzasadnienie orzeczenia stwierdzającego legalność nowelizacji prawa o zgromadzeniach, można by rzec tak na temat ewentualnych zasad, np. wyborczych: „Wprowadzona konstrukcja prawa wyborczego ma charakter racjonalny i realizuje cel ustawy zasadniczej, którym jest umożliwienie wolności obywatelskiej w określonej ścieżce administracyjnej”.

A kto się z tym nie zgadza, jest prowokatorem i szczuje w imieniu opozycji totalnej, jak to zapewne skomentują publicystyczne gwiazdy w rodzaju p. Wildsteina (Dawida) lub p. Pereiry.

Reklama
Reklama