Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Druga Rzeczpospolita Babińska

„Rzeczpospolita Babińska” – obraz Jana Matejki z 1881 r. „Rzeczpospolita Babińska” – obraz Jana Matejki z 1881 r. Muzeum Narodowe w Warszawie
Pierwowzoru współczesnej RP można doszukać się w pewnym pomyśle z połowy XVI w.

Dwaj lubelscy sędziowie ziemscy Stanisław Pszonka i Piotr Kaszkowski, ojcowie założyciele tzw. Rzeczpospolitej Babińskiej, spraszali gości na biesiady, przestrzegając zasady: nie idzie się na tańce przed jedzeniem! Dopiero gdy brzuchy były już pełne, obficie podlane winem, zaczynała się zabawa. Przebrany za księdza żyjącego ponad stan duchowny, szlachciura pokrzykiwał:

„Księdza na pogrzeb spraszają/Wino przed nim zastawiają./Jak łyknie raz, drugi wina/Duszę często przypomina/Z wielkim westchnieniem./A na odpust zaproszony/Nie bierze się o ambony/Aż łyknie raz, drugi, trzeci…”.

Inny z zaproszonych do Babina gości popisywał się wierszykami o babie, która dopiero wtedy jest rada, gdy wszyscy całują ją – w rzyć. Po świntuszeniu przyszła kolej na politykę:

„Wybrało się siedem grzechów na Sejm do Warszawy/Szumno, świetnie wjechali mając pilne sprawy./Pycha w rynku stanęła. Łakomstwo w ulicach./Gniew z zazdrością u kupców./Obżarstwo w piwnicach”.

Najgłośniej bawiono się jednak, gdy poruszano tematy rodowodów i koligacji. Wykpiwano szaraczków chełpiących się pokrewieństwem z historycznymi postaciami:

„Który dom w Polsce straszy? Jest Chamiec od Chama./I Abramowicz także jest od Abraama”.

Opowieści genealogiczne… Mimo upływu lat przetrwały. Ileż to razy słyszymy dziś, jakie wspaniałe rodowody mają politycy, działacze, celebryci, herbowe paniska, wywodzące swój ród od Piasta Kołodzieja, starożytnych konsulów i świętych pańskich.

Szlachcic bez urzędu

Co tam wypisy z herbarzy – zabawą, dzięki której RP Babińska trwale zapisała się w pamięci, stało się rozdawanie urzędów, a wielki był ich głód. „Stąd też – zauważył prof. Tazbir – znane przysłowie, iż szlachcic bez urzędu jest jak chart bez ogona. Król polski miewał podobno do rozdania kilkanaście tysięcy stanowisk. Część z nich zresztą miała czysto fikcyjny charakter, mimo to do urzędu dążył każdy ambitniejszy członek stanu szlacheckiego”.

Pszonka i jego kompani byli równie hojni. Do wybranych przez siebie obiektów satyry wysyłali zawiadomienia o nominacji, prosząc o przyjazd do Babina, aby odebrać urzędowy akt, docenienie talentów i godnej postawy. Przyjęcie zaproszenia było połączone z dworskim ceremoniałem i laudacją wynoszącą pod niebiosa zasługi zauważonego i docenionego paniska. I to dopiero było okazją do wybuchów wesołości, bo oto cymbał nad cymbały zostawał wszechwiedzącym doradcą, tchórz zmieniał się w bohatera pytającego, którędy idzie się do niewoli, obłudnik był apostołem dbającym o nawrócenia, milczek awansował na dworskiego oratora. Babin nie tylko wystawiał na pośmiewisko podobne figury. Równocześnie ostrzegał, jakie mogą być konsekwencje dopuszczenia do władzy głupców i nieudaczników, pyszałków i nieuków nierozumiejących świata.

Czy zabawa w państwo w miniaturze, wspierana piórami Reja, Kochanowskiego, Morsztyna, zapobiegła choćby jednej karierze? Wtedy, w końcówce XVII w. A może dzisiaj, kiedy obserwujemy i słyszymy obecnych na urzędach następców awansowanych w Babinie fachowców od wszystkiego. I jak tu się dziwić, iż drugą młodość przeżywają lekko przefasonowane stare dowcipy.

Brama niebios uchylona. Święty Piotr wita lekarza psychiatrę.

– Jakie to szczęście, że pan do nas zawitał. Mamy pacjenta, z którym nie umiemy sobie poradzić.

– Jakie są objawy jego stanu?

– On wyobraża sobie, że jest Macierewiczem.

Aktualności z Babina 2017

Żyjemy w czasach odrodzenia satyry. Nie tej pisanej, lecz mówionej, naszeptywanej na ucho. Oczywiście – ucho prezesa. Znowu kursują rymowanki odwołujące się do okrzyków wznoszonych przez prawicowców („A na drzewach zamiast liści/Będą wisieć komuniści!”). Okrzyki te doczekały się uzupełnienia:

„Komuniści –/Nie powiszą. Drzewa ścięte./Taką dzisiaj mamy pointę”.

Rozdającego posady monarchę zastąpił prezes. A co o nim wiadomo:

„Biała róża/Prezesa oburza/Bo biała róża to komuch – Różą Luksemburg jest z domu”.

Atrakcja ze sfer dyplomatycznych:

„Dobra zmiana!/Dobra zmiana –/Tusk w mundurze esesmana./Wpadła na to lustratorka/Honorowy konsul… w Tworkach”.

W naszej RP Babińskiej ojciec Rydzyk ma zostać papieżem, a wtedy przeniesie Watykan do Torunia, pomocnik aptekarza wyrasta nad poziomy, minister, prokurator generalny itd. wymieni sędziów Sądu Ostatecznego, minister kultury zmieni nazwę Starego Teatru na Teatr na nagance.

Wesoło, coraz weselej w kraju wciąż żywej tradycji babińskiej. Jedno zmartwienie – może w końcu zabraknąć posad i prestiżowych synekur, bowiem walczących o nie pisowczyków, godnych następców lisowczyków, ciągle przybywa. Opowiadają (to plotka napędzana żartem), że na Nowogrodzką zgłosił się kandydat na dygnitarza. Odczekał swoje w przedpokoju, ale opłaciło się. Po przekroczeniu progu gabinetu usłyszał: – Będziesz odpowiadał za zdrowie i komunikację.

– Dwa resorty – jęknął. – Czy podołam?

– Podołasz, z pewnością podołasz. Będziesz stał na Okęciu i, machając chusteczką, życzył pasażerom zdrowia i przyjemnej podróży.

Polityka 29.2017 (3119) z dnia 18.07.2017; Felietony; s. 92
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną