Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prezydent chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dajmy się ogłupić

Prezydent Andrzej Duda Prezydent Andrzej Duda Mateusz Włodarczyk / Forum
Prezydent ogłosił pozornie kompromisową propozycję.

O 21 obywatele przyjdą pod Pałac Prezydencki apelować do prezydenta Andrzeja Dudy, by zawetował ustawy o ustroju sądów powszechnych i o Krajowej Radzie Sądownictwa. Prezydent postanowił ich uprzedzić i ogłosił „kompromisową” propozycję, dzięki której upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu: pozbędzie się apeli o zawetowanie ustawy o KRS i zdusi w zarodku apele o niepodpisywanie ustawy Sądzie Najwyższym.

Duda postawił Sejmowi ultimatum: albo natychmiast znowelizuje ustawę o KRS tak, by sędziowie do KRS wybierani byli przez posłów większością 3/5 głosów, a więc z udziałem opozycji, albo on nie podpisze uchwalanej właśnie ustawy o Sądzie Najwyższym. Czyli: jak spełnią jego żądanie, to on będzie moralnie zobowiązany podpisać ustawę pozwalającą PiS przejąć Sąd Najwyższy. Więc nie będzie po co do niego apelować: pacta sunt servanta.

PiS i tak przejmie kontrolę nad KRS

Po pierwsze: nie wiadomo, dlaczego niby należy Sąd Najwyższy poświęcić dla ratowania KRS. Obie instytucje mają dla sądownictwa fundamentalne znaczenie.

Po drugie: propozycja prezydenta nie udaremnia przejęcia przez PiS KRS. PiS może bowiem wykorzystać fizyczną nieobecność opozycji w Sejmie i przegłosować swoich nominatów. W ten sam sposób mógłby – teoretycznie – zmienić konstytucję. A przygrywkę do tego mieliśmy przy głosowaniu budżetu w Sali Kolumnowej.

Poza tym w ustawie o KRS zostają dwa ewidentnie niekonstytucyjne przepisy, które i tak pozwolą PiS sterować KRS. Przerywa się kadencję obecnej Rady. I zostaje ona podzielona na dwie izby: polityczną i sędziowską. Polityczna może blokować sędziowską, w razie gdyby w sędziowskiej PiS nie zdobył większości. A więc nie zostanie sędzią nikt, kogo nie zaakceptuje izba polityczna.

Może to spowodować blokadę obsadzania stanowisk sędziowskich, w tym stanowisk w Sądzie Najwyższym, który wedle procedowanej właśnie ustawy o Sądzie Najwyższym ma zostać rozwiązany i wybrany od nowa. PiS nie będzie płakał, jeśli Sąd Najwyższy nie będzie działał. A winę zwali na sędziów w KRS. Powie: patrzcie, blokują wymiar sprawiedliwości! Będzie to doskonały instrument szantażu.

Pozorny kompromis PiS w sprawie ustawy o SN

Podobnie pozorny jest kompromis ogłoszony przez wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, dotyczący ustawy o Sądzie Najwyższym. Jak było do przewidzenia, PiS rezygnuje z przepisu, który wpisał do ustawy po to właśnie, żeby potem, w ramach kompromisu, z niego zrezygnować. Otóż wykreśla przepis, według którego tych sędziów, którzy będą mogli zostać w nowym Sądzie Najwyższym, miałby wskazywać minister Ziobro.

Tyle że po wykreśleniu tego przepisu minister Ziobro dalej będzie wskazywał sędziów Sądu Najwyższego. Pisowska ustawa stanowi bowiem, że to minister sprawiedliwości przedstawia Krajowej Radzie Sądownictwa (przejętej przez PiS) kandydatów do Sądu Najwyższego. Nawet bardzo wytężając umysł i dobrą wolę, trudno uznać, że PiS poszedł na kompromis.

PiS boi się obywateli

Tymczasem pod Sejmem trwa demonstracja obywateli. I to jest jedyne, czego obawia się PiS. Bo gdyby opozycja wyszła z sali obrad, by udaremnić uchwalenie ustawy o Sądzie Najwyższym – to nic nie zmieni, bo PiS samodzielnie ma kworum.

Jeśli opozycja zablokowałaby, mimo to, salę obrad, będzie powtórka z grudniowych obrad w Sali Kolumnowej: PiS zwoła posiedzenie gdziekolwiek indziej, bo ma kworum. Może nawet znienacka zwołać sesję wyjazdową tak, by opozycja na nią nie zdążyła. Konstytucja i regulamin Sejmu nie wymagają, by parlamentarzyści obradowali i głosowali wyłącznie na terenie Sejmu.

PiS boi się oporu obywateli. Dlatego zmylił tropy, zawiadamiając, że ustawa rozpatrywana będzie w środę. Dlatego ściągnął wielkie siły policyjne pod Sejm. Dlatego marszałek Sejmu wprowadził stan wyjątkowy w Sejmie. Zakazał wpuszczania posłów w okolice mównicy sejmowej. „Gazeta Wyborcza” informuje: „Ruchy posłów są mocno ograniczane. Marszałek Marek Kuchciński wydał rozporządzenie, na mocy którego nie mogą oni przebywać w części prezydialnej sali posiedzeń »obejmującej przestrzeń za stołem prezydialnym pomiędzy drzwiami do saloniku rządowego i marszałkowskiego«. Do pisma dołączona została mapka. Zaznaczono na niej przerywanymi liniami granicę, której posłowie nie mogą przekroczyć”.

„Wyborcza” pisze też, że w poniedziałek mianowano nowego dowódcę sejmowej straży: „Został nim płk Piotr Rękosiewicz. To były oficer BOR oraz były funkcjonariusz jednostek nadwiślańskich MSW. W czasach rządów PO-PSL ochraniał obiekty Kancelarii Premiera. Jest wyspecjalizowany w likwidowaniu zagrożeń, takich jak próba wdarcia się do budynku rządowego czy okupacja urzędu. Nieoficjalnie mówi się, że jego poprzednik miał zostać usunięty, bo nie zgadzał się na interwencję, która mogłaby polegać na wynoszeniu posłów z sali sejmowej”.

PiS od grudnia zeszłego roku zamyka Sejm przed ludźmi. Nie tylko budynek, ale nawet jego otoczenie. Barierki, policja, zapowiadana budowa muru. Obywatele do Sejmu nie mają wstępu. Jako małe dziecko bawiłam się między sejmowymi budynkami. Teraz Obywatele RP, którzy wchodzą na ten teren, mają zarzuty karne o naruszenie miru domowego marszałka Sejmu.

PiS boi się obywateli, dlatego obywatelski sprzeciw to jedyna obrona, jaka może być skuteczna.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną