Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Spółki skarbu państwa reklamują się, wykorzystując powstanie warszawskie

W dobrozmianowych tygodnikach ukazały się reklamy Polskiej Grupy Energetycznej z okazji rocznicy powstania warszawskiego. W dobrozmianowych tygodnikach ukazały się reklamy Polskiej Grupy Energetycznej z okazji rocznicy powstania warszawskiego. Wojciech Szacki / Twitter
Gdy ze sceny schodzi powoli pokolenie powstańców, wkraczają na nią „poppowstańcy”, genetyczni akowcy, komercyjni bojownicy. Groteskowe to i smutne.

W dobrozmianowych tygodnikach („Do Rzeczy” i ten drugi, braci Karnowskich, co w rytm procesów zmienia nazwę) ukazały się reklamy Polskiej Grupy Energetycznej z okazji rocznicy powstania warszawskiego.

To trudno opisać, to trzeba zobaczyć, nawet jeśli zabolą oczy, ale w przybliżeniu wygląda to tak, że na tle płonącego miasta stoi młody powstaniec z karabinem w ręku i biało-czerwoną opaską na hitlerowskim hełmie. Są i hasła: „PGE – zapewniamy energię” oraz „Poświęcenie to wielka energia”.

Jakie jeszcze tabu nam pozostało?

Można się po tym poczuć jak po zderzeniu z obcą cywilizacją, choć to słowo nijak nie oddaje istoty rzeczy; mamy raczej do czynienia z najazdem barbarzyńców. Spory o to, czy powstanie było tragicznym błędem czy ważnym moralnym triumfem, toczyć się będą jeszcze długo, ale spory, nawet ostre, to jedno, a zachwalanie powstaniem swojego prądu to drugie. Jakie jeszcze tabu nam pozostało? Mężczyzna w pasiaku ogrzewający się chińską zupką? Kilkanaście tysięcy powstańców i 150 tys. mieszkańców stolicy zginęło, żeby teraz jaśnie państwo z PGE się lansowało?

Takie reklamy to kombinacja ignorancji, wulgaryzacji historii, braku empatii. I śmierdzi kiczem jak podkoszulki z husarzami Red is bad, estetycznie i ideologicznie blisko zresztą spokrewnione z potworkiem wypuszczonym przez PGE.

Reklama nie powstaje ot tak sobie i nie zamieszcza się sama w tygodniku. Ktoś ją wymyśla, ktoś ją tworzy, ktoś ogląda i akceptuje. Nie wiem, jak to możliwe, żeby w całym tym procesie nikt nie dostrzegł, że jedyne miejsce godne tego dzieła to kosz na śmieci.

Reklama