Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Obrotowa

Jak się rozwinie polityczna kariera Andżeliki Możdżanowskej

Na zdjęciu: prezes PSL Władysław Kosiniak Kamysz, posłanka Andżelika Możdżanowska i rzecznik PSL Jakub Stefaniak Na zdjęciu: prezes PSL Władysław Kosiniak Kamysz, posłanka Andżelika Możdżanowska i rzecznik PSL Jakub Stefaniak Adam Chełstowski / Forum
Andżelika Możdżanowska odeszła z PSL. Mnożą się plotki na temat jej politycznej przyszłości i awansów w ramach PiS. Ile w nich prawdy i co zamierza dalej?
Po odejściu z klubu Andżelika Możdżanowska będzie musiała oddać miejsce PSL w komisji.Jan Bielecki/EAST NEWS Po odejściu z klubu Andżelika Możdżanowska będzie musiała oddać miejsce PSL w komisji.

W lipcową środę, dzień przed kulminacją protestów w obronie niezależnego sądownictwa, Andżelika Możdżanowska położyła na biurko prezesowi PSL Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi swoją rezygnację z członkostwa w partii. To było krótkie spotkanie, bez wyjaśnienia z jej strony i bez proszenia, aby została, z drugiej. Dziś jest posłanką niezrzeszoną. Postawiła sprawę krótko i tak też skomentował ją na Twitterze szef ludowców „Dziękuję za wszystko, co wspólnie zrobiliśmy w PSL. Życzę Ci jak najlepiej na nowej drodze. Powodzenia”. Mnożą się spekulacje na temat tej nowej drogi. W klubie szok, bo jeśli odejdzie choćby jeszcze jeden poseł, to stopnieje on do 14 ludowych szabel. To oznacza degradację z klubu na koło poselskie, słabszą pozycję przy Wiejskiej, mniej czasu w debatach parlamentarnych.

Jedni twierdzą, że PiS ją czymś zaszantażował i postanowiła zostać ich cichym koalicjantem, inni, że obiecali ambitnej polityczce jakieś eksponowane stanowisko. – Może to szantaż połączony z intratną propozycją? Czas ujawni jej prawdziwe motywacje – mówi poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Cały PSL z uwagą obserwował już po jej odejściu, jak podnosi rękę w głosowaniach. Nie są to jednoznaczne sygnały. Pięć dni przed rezygnacją, choć nie było zarządzonej dyscypliny, głosuje razem z opozycją przeciwko zmianom w KRS. A po rezygnacji wstrzymuje się od głosu przy ustawie o Sądzie Najwyższym. Jednak tego samego dnia popiera wniosek opozycji o odroczenie posiedzenia. Wspiera rząd w sprawie zmian w sądownictwie czy nie? – Uważam, że potrzebna jest spokojna rozmowa o reformie sądownictwa. PiS podjął się wielkiego zadania. W głosowaniu nad SN wstrzymałam się od głosu i cieszę się, że odeszłam przed tym głosowaniem z klubu, bo byłabym nie fair wobec PSL – mówi Możdżanowska. Ale nie jest to spójne z tym, że – jak twierdzi – „cieszy się z weta prezydenta” (do ustawy o SN) i jest „przeciwna temu, by prokurator generalny Zbigniew Ziobro miał tak wielką władzę nad sądami”. Kiedy wszyscy z PSL relacjonują w mediach społecznościowych, że protestują przeciwko temu, co PiS chce zrobić z sądami, ona milczy, ani jednego facebookowego posta, ani jednego tweeta. Wychodzi na to, że trochę została w opozycji, a trochę z niej wyszła.

W PSL żałują, że tak szybko i tak wiele dostała od partii. – Nigdy nie była mocno zakorzeniona w ruchu ludowym, a bardzo szybko awansowała i dostawała, co chciała. Nie czuła z nami silnego związku, dlatego tak łatwo jej było zejść z naszego pokładu, tym bardziej że sondaże nie napawają optymizmem – żali się poseł PSL. Ale prawda jest też taka, że i ona dużo dla ludowców zrobiła.

W partii przedstawił ją, związany z PSL od zawsze, Józef Racki, były poseł kaliski. To był 2011 r., lokalne święto w Kępnie, na południu Wielkopolski. – Andżelika była związana z lokalnymi mediami, siedzieliśmy przy stole z europosłem Andrzejem Grzybem i powiedziała do nas, że PSL powinno być bardziej dynamiczne, otworzyć się na młodych. Odparliśmy, że jak jest taka mądra, to niech wystartuje w wyborach – wspomina Racki. Dziś mówi, że był jej patronem. Mieli ze sobą dobry kontakt, teraz zamilkła. – Jestem w szoku, mam nadzieję, że jakoś mi to wytłumaczy. To mnie zniechęca do promowania nowych ludzi – mówi z rozżaleniem.

Znana i zaangażowana

W 2011 r. Możdżanowska zdecydowała, że wystartuje do Senatu. Racki mówi, że chciała pracować na swój sukces, a wynik w jednomandatowych okręgach do Senatu jest najlepszą miarą tego sukcesu. 36-letnia wtedy kandydatka zgarnęła ponad 36 tys. głosów, weszła do Senatu i zapisała się do PSL. Nie mogli wyjść z zachwytu. Kępno pierwszy raz ma swojego parlamentarzystę. Wywalczyła pieniądze na obiecywaną od ponad 20 lat obwodnicę miasta. – Do każdej nawet najmniejszej miejscowości dotarła z plakatami, na rynkach, w domach strażaka i domach ludowych spotykała się z ludźmi – mówi Jerzy Bińczak, redaktor naczelny lokalnego „Twojego Pulsu Tygodnia”.

Michał Zaczyk, redaktor naczelny radia SUD i „Kuriera Lokalnego”, opowiada, że Możdżanowska często opóźnia rozpoczęcie oficjalnych uroczystości, bo zanim dotrze do pierwszego szeregu na krzesło wśród oficjeli, to najpierw wita się ze wszystkimi: gospodyniami, strażakami, mieszkańcami. Pochodzi spod Kępna, a zanim na dobre zajęła się polityką, to jej matka Krystyna Możdżanowska już była radną. Dziś zasiada w zarządzie powiatu kępińskiego, jest związana z PSL, ale już się plotkuje, że również odejdzie spod zielonego sztandaru. Córka w Kępnie od dawna była znana i zaangażowana. I na tym budowała polityczny sukces. Jej mąż prowadzi hurtownię, jest myśliwym i trzyma się z dala od polityki.

Andrzej Stachowiak, przewodniczący Rady Miejskiej w Kępnie, radny od 7 kadencji, podkreśla, że w kampanii korzystała z dobrych relacji z mediami, które tworzyła w mieście. – Postawiła na nogi popularne dziś w regionie radio SUD i bezpłatny dwutygodnik „Kurier Lokalny”. Dobrze żyje z dziennikarzami, którzy chętnie ją promowali – mówi Stachowiak. Możdżanowska dziwi się, że mówią o niej „była dziennikarka”. – Jestem z wykształcenia ekonomistką i raczej byłam odpowiedzialna za ekonomiczny rozwój tych mediów łącznie z założeniem jednego z tytułów prasowych – mówi posłanka. Prowadziła jednak flagowy program polityczny w radiu i rozliczała polityków z obietnic wyborczych.

Kiedy dostała się do Senatu, zrezygnowała z wszystkich funkcji w mediach. Mówi, że z polityki nie ma już powrotu do mediów. – Jestem politykiem zawodowym. Kiedy weszłam do Senatu, zamknęłam działalność gospodarczą, przekazałam funkcję prezesa ze stowarzyszenia „Po prostu pomagam”, które stworzyłam, i zostałam szeregowym członkiem.

Dobra zmiana pana Jarka

A w polityce – jak mówi – pomogła PSL dostać się do Sejmu. Sondaże oscylowały wokół progu wyborczego. W 2015 r. ówczesny prezes PSL Janusz Piechociński poprosił ją, aby stanęła na czele sztabu wyborczego. – Wtedy byłam już ministrem w kancelarii premier Ewy Kopacz, odpowiadałam za kontakty z parlamentem, za portal obywatel.gov.pl i rejestr Karty Polaka, więc kampanią zajmowałam się po pracy, spałam po trzy godziny dziennie, jeździłam po całej Polsce – opowiada Możdżanowska. Zdobyła najlepszy wynik ze wszystkich posłów PSL, prawie 18 tys. głosów. Ten wysiłek porównuje z miesięczną podróżą życia po Indonezji ze swoim synem jedynakiem, studentem SGH. Piętnastokilowy plecak, buty trekkingowe, zero makijażu, środkami publicznej komunikacji, czasami przeciekającą łódką. – To była wielka lekcja pokory i doświadczenie tego, że mam w sobie wielkie pokłady wytrzymałości – wspomina.

W partii dostawała wiele stanowisk. Eksponowali dynamiczną polityczkę. W poprzedniej kadencji wywalczyła, by „matki pierwszego kwartału” zostały objęte rocznym płatnym urlopem rodzicielskim. – Po spotkaniu z Donaldem Tuskiem w tej sprawie ten miał zapytać ówczesnego szefa PSL Pawlaka, skąd wziął taką pyskatą senatorkę – wspomina jeden z uczestników tego spotkania. Poszła do prezydenta Komorowskiego prosić o weto w sprawie likwidacji przez Gowina niewielkich sądów rejonowych. Uratowała wszystkie trzynaście w swoim okręgu.

W tej kadencji dostała wizytówkę wiceszefa klubu poselskiego, delegata partii do Rady Służby Cywilnej i do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Nie na kredyt, bo mocno na to pracowała. Poprosiła o miejsce w komisji śledczej ds. Amber Gold. I też je dostała. Posłowie opozycji mówią, że nie dała się poznać jako szczególnie wnikliwa śledcza i nie sprawiała PiS kłopotów. Choć raz stwierdziła publicznie, że może Kaczyński powinien stanąć przed komisją i powiedzieć, co wie o całej aferze.

Po odejściu z klubu będzie musiała oddać miejsce PSL w komisji. Ale jak się dowiadujemy, relacje z PiS ma na tyle życzliwe, że szefowa komisji Małgorzata Wassermann obiecała jej przeforsować przez Sejm jedno miejsce w komisji dla reprezentanta posłów niezrzeszonych, a konkretnie dla Możdżanowskiej. I nie przeszkadzają temu wcześniejsze wypowiedzi jej samej z mównicy sejmowej skierowane do rządzących: „Sprowadziliście politykę do ustawiania stołków i z tego będziecie zapamiętani przez historię”; „Ta ustawa (o mediach narodowych – red.) to kolejny dowód zamachu na demokrację i, nie boję się użyć tych słów, zamachu na prawa Polaków”; „Miała być dobra zmiana, a wyszło jak przy remoncie z firmą pana Jarka czy pana Heńka, myślę, że pana Jarka” (to przytyk do Kaczyńskiego – red.); „Czy naprawdę chcecie państwo, każda posłanka i każdy poseł PiS, który w głosowaniu podniesie rękę (za ustawą o prokuraturze – red.), być może do końca życia być utożsamiani z tymi, którzy po 25 latach trójpodziału władzy doprowadzili do jednoosobowej dyktatury?”.

Znalazła się też na stworzonej przez środowiska prolife czarnej liście posłów, którzy zagłosowali przeciwko dalszym pracom nad ustawą zakazującą aborcji. Mówiła wtedy, że „ustawa zaostrzająca prawo aborcyjne ubezwłasnowolniłaby kobiety”, ale w rozmowie z nami woli mówić o oknach życia, które z jej inicjatywy zostały otwarte w jej rodzinnych okolicach.

Czas pokaże, co się okaże

PiS, niepewny do końca kilkunastu swoich posłów, kolportuje plotkę o szykowanych transferach z innych partii. – Ja lubię mówić o faktach, na dziś jestem posłanką niezrzeszoną – stwierdza. Wielu przewiduje, że będzie niezrzeszoną satelitką, wspierającą w głosowaniach partię Kaczyńskiego. Dwaj posłowie PiS, którzy dobrze ją znają, mówią, że „Możdżanowska została wyjęta z opozycji”. Plotki o składanych jej propozycjach mnożą się i wzajemnie wykluczają. Najpopularniejsza: wejdzie do kancelarii Szydło i zajmie miejsce Adama Lipińskiego, pełnomocnika rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego. Ona sama zaprzecza.

Inny poseł PiS podsuwa, że Możdżanowska ma dobre relacje z Andrzejem Derą, który zawiesił swoje członkostwo w partii Ziobry, dziś ministrem w Kancelarii Prezydenta, związanym z jej okręgiem wyborczym. – Słyszałem, że już trwają rozmowy o jej przejściu do kancelarii. Dera zaprzecza i dodaje, że ministerialnych miejsc w Pałacu nie ma tylu, aby obdzielić kolejne osoby. I wreszcie inny poseł PiS, co potwierdza jej dobry znajomy z Kępna, twierdzi, że Możdżanowska jako ekonomistka, z rozpoczętym doktoratem, pójdzie jesienią do ministerstwa Morawieckego.

Sama zainteresowana bagatelizuje krążące pogłoski. Podczas ostatniego dnia posiedzenia Sejmu w przerwach między głosowaniami, gdy tylko dyskutowała w kuluarach z jakąkolwiek osobą, to pojawiały się plotki dotyczące transferu. A to, że do Kukiza, że do koła Morawieckiego seniora albo do PiS. – To wszystko plotki – zapewnia. W Kępnie zaś huczy, że z poparciem PiS wystartuje w wyborach samorządowych, z szansą na stanowisko starosty albo burmistrza.

Polityka 32.2017 (3122) z dnia 08.08.2017; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Obrotowa"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną