Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wystarczająco dobrzy?

W świecie, w którym ja nie oceniam ciebie, a za to ty nie oceniasz mnie, etyczność więdnie.

Nieczęsto zdarza się, że na naszych oczach rodzi się nowa idea moralna. Nie było nas na świecie, gdy nasi wielcy, acz wcale niedawni przodkowie powzięli nowe zasady moralne, uznawszy, że niewolnictwo jest haniebne, zaś przywileje wynikłe z urodzenia są niesprawiedliwe, podobnie jak dyskryminacja kobiet i ras, a za to każdy ma prawo do fizycznej nietykalności, do wolności i swobód obywatelskich. Najstarsi mogą za to pamiętać, jak rodziła się idea socjaldemokratyczna, w myśl której każdemu należy się elementarne zabezpieczenie materialne, przy czym uprawnienie to należy do zupełnie innego porządku niż obowiązek okazywania miłosierdzia i nadzieja skorzystania z jego dobrodziejstw.

Moralność rozwija się w czasach nowożytnych w tempie prawie tak spektakularnym jak nauka. Można czasami dostać od tego zawrotu głowy. Owóż w latach 70. XX w. zakiełkowała nowa koncepcja, streszczająca się w afirmacji umiarkowania w dobru, bycia dobrym tylko „wystarczająco”, good enough. Zaczęło się w psychoanalizie i pedagogice od upominania rodziców, żeby nie dążyli za wszelką cenę do perfekcji własnej i nie oczekiwali jej od dzieci. Jeśli nie damy sobie trochę „luzu”, grozi nam udręka kompulsywnego perfekcjonizmu, znęcanie się nad sobą i dziećmi nieustannym moralizowaniem, a w końcu trwała frustracja i zgorzknienie. Z biegiem czasu idea „wystarczającego dobra” rozlała się szeroko na wszystkie obszary życia. Wystarczające dobre powinno być wszystko – partner, mieszkanie, samochód, przyjaciel, całe życie...

Ucho etyka dosłyszy się w tym powszechnym wezwaniu do powściągania ambicji, nie wyłączając ambicji moralnych, po pierwsze, dziwną sprzeczność, a po drugie, cichy bunt przeciwko moralności i moralistyce. I niekoniecznie jest to bunt nihilistyczny czy taki, który wynikałby z niezgody na wszelką obłudę – tyleż pospolitą w moralistyce, co przez moralistów potępianą.

Polityka 32.2017 (3122) z dnia 08.08.2017; Felietony; s. 88
Reklama