Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Dlaczego sekretarz obrony USA unika wizyty w Polsce?

Jim Mattis nie zawita do Polski, mimo że to nasz kraj staje się głównym przyczółkiem Amerykanów na wschodniej flance NATO. Jim Mattis nie zawita do Polski, mimo że to nasz kraj staje się głównym przyczółkiem Amerykanów na wschodniej flance NATO. Jonathan Simcoe/ unplash.com/ CC0 1.0 / Unsplash
Sekretarz obrony USA podczas kolejnej wizyty w Europie nie odwiedzi Warszawy. Jim Mattis nie znajduje czasu ani na wizytę u ministra Macierewicza, ani nie zaprasza go do Pentagonu.

Sekretarz obrony USA był w Warszawie na zeszłorocznym szczycie NATO. Po lipcowym wydarzeniu ani poprzedni szef Pentagonu Ash Carter, ani obecny gen. Jim Mattis nie zawita do Polski, mimo że to nasz kraj staje się głównym przyczółkiem Amerykanów na wschodniej flance NATO.

Sekretarz Carter w końcówce prezydentury Baracka Obamy był w Europie dwukrotnie – w październiku i grudniu. Ale Warszawę ominął. Mattis jako sekretarz obrony odbył cztery podróże do Europy, właśnie zaczyna piątą. Trzykrotnie był w kwaterze głównej NATO w Brukseli, w Monachium na konferencji bezpieczeństwa, dwa razy w Londynie, w Kopenhadze i Wilnie, gdzie ogłaszał wysłanie amerykańskich Patriotów do obrony krajów bałtyckich. Ostatnio w czerwcu, w bawarskim Garmisch-Partenkirchen, świętował 70-lecie Planu Marshalla, później wziął udział w spotkaniu ministrów sojuszu. Tym razem na przystanek w Europie w drodze z Bliskiego Wschodu zamiast Warszawy wybrał Kijów.

Czemu sekretarz obrony USA nie zawita do Polski?

Może to dziwić tym bardziej, że to w Polsce rozlokowano w ciągu ostatniego półrocza trzy duże jednostki sił zbrojnych USA: batalion zmotoryzowany w ramach natowskich sił wysuniętych w Orzyszu, pancerną brygadę w Żaganiu i garnizonach zachodniej Polski oraz jednostkę lotnictwa bojowego wojsk lądowych w Powidzu.

Dodatkowo z Niemiec do Poznania przeniesiono dowództwo dywizyjne US Army, wydzielone przez 4. Dywizję Piechoty, której dowódca gen. Ray Gonsalves wkrótce obejmie obowiązki szefa US Army Europe. Powodów, by zawitać do Warszawy, Orzysza czy Żagania, jest aż nadto, a jednak Jima Mattisa coś przed tym powstrzymuje.

Wytłumaczenie może być jednak banalne. Współpraca wojskowa Polski i USA nigdy nie była tak głęboka, wszystko chodzi jak w zegarku, a kontakty są tak dobre, że zeszły na niższy poziom. Amerykanie czują się u nas jak w domu, a my nie potrzebujemy oficjalnych wizyt, by cokolwiek ustalać, bo wszystko, co zostało ustalone, jest realizowane. Ale wiemy, że sytuacje idealne w praktyce nie występują, a politycy składają sobie wizyty i ściskają dłonie właśnie dla podkreślenia doskonałych relacji.

Kiedy takich oficjalnych odwiedzin zbyt długo nie ma, pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście wszystko jest w najlepszym porządku. Polska nie tylko czeka na pierwszy przyjazd gen. Mattisa – zaproszenia do Waszyngtonu nie doczekał się do tej pory polski minister obrony narodowej.

Wizyty Polaków w Pentagonie

Ostatnim szefem MON z oficjalną wizytą w Pentagonie był Tomasz Siemoniak w maju 2015 r., kiedy omawiał z Ashtonem Carterem m.in. decyzję rządu o zakupie Patriotów. Był to polityczny początek negocjacji, które tylko z punktu widzenia obecnej ekipy zaczęły się całkiem niedawno.

Nie uwzględniając warszawskiego szczytu, Antoni Macierewicz spotkał się z sekretarzem obrony w poprzedniej administracji dwukrotnie w Brukseli, przy okazji posiedzeń ministrów obrony NATO. Również w Brukseli, w czerwcu, miało miejsce jedyne do tej pory spotkanie w cztery oczy Mattisa z Macierewiczem. Wtedy zapadły ustalenia przekazane potem w postaci deklaracji intencji, zawierającej niewiążące zobowiązanie USA do spełnienia polskich oczekiwań offsetowych związanych z zakupem systemów Patriot. Obaj ministrowie rozmawiali też telefonicznie w maju. Minister brał również udział w dwóch wielostronnych naradach z udziałem Mattisa, poświęconych walce z ISIS.

Jim Mattis jest ogromnie zajętym człowiekiem. Kampanie na Bliskim Wschodzie, pogróżki Korei Północnej, zderzenia okrętów wojennych, agresywna Rosja, a do tego ciągła walka z Kongresem o pieniądze, utrzymanie gotowości zmniejszanej (tak, również w USA) armii, wreszcie największe wyzwanie – współpraca z Głównodowodzącym. 67-letni emerytowany generał ma co robić i nie może tracić czasu.

A jednak znalazł chwilę, by przyjąć w Pentagonie oczywistych i niekwestionowaniach sojuszników z Europy, z którymi stosunki są tak samo dobre jak z Polską: sekretarza obrony Wielkiej Brytanii, panie minister z Włoch, Norwegii i Holandii, ministrów ze Szwecji, Finlandii, Chorwacji, Czech, by pozostać tylko przy gościach z Europy. To, że za chwilę będzie w Kijowie, nie przeszkodziło mu gościć prezydenta Petra Poroszenki zaledwie w czerwcu. Antoni Macierewicz jakoś nie może trafić do Mattisa.

Można powiedzieć, że Polska i tak została wyróżniona, bo do Warszawy przyjechał Donald Trump, stojący na szczycie hierarchii wojskowej USA. Pojutrze w Warszawie i Orzyszu będzie sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Dowódca US Army Europe gen. „Ben” Hodges był w zeszłym tygodniu, by z rąk prezydenta odebrać wysokie odznaczenie.

Amerykańscy generałowie różnych szczebli są w Polsce praktycznie każdego tygodnia, i to w terenie, u swoich żołnierzy lub w miejscach ich przyszłego stacjonowania. Współpraca rzeczywiście zeszła na praktyczny poziom. Może rzeczywiście sekretarza obrony już tu nie trzeba...

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama