Jednak wiceminister Jaki nie zabrał w tej drugiej sprawie głosu. Wiceminister nie nazwał sprawców bydlakami, nie wdał się w rozważania, czy nie przywrócić kary śmierci i zalegalizować tortur. Po prostu milczał, tak jak inni ministrowie obecnego rządu premier Szydło i ona sama.
Dlaczego Jaki w przypadku tak samo odrażającego przypadku w Łodzi milczał, a odezwał się w przypadku w Rimini? Może dlatego, że gwałt w Rimini obecna władza uznała za przykład do użycia w jej antymigracyjnej propagandzie.
Po pierwsze jako przykład, że imigranci i uchodźcy są niebezpieczni, po drugie jako dowód determinacji obecnej władzy, która momentalnie podejmuje interwencję w interesie polskich ofiar przestępstwa. W przypadku gwałtów popełnianych w Polsce lub zagranicą przez Polaków takiej determinacji jakoś nie wykazuje.
Dlaczego ta władza milczy?
Obecna władza milczy także lub je lekceważy w przypadku rosnącej liczby rasistowskich ataków w Polsce na cudzoziemców. Tylko w ostatnich dniach doszło do pobicia Hindusa w autobusie, a w Oświęcimiu miejscowi nacjonaliści urządzili antyuchodźczą zadymę przy biernej postawie policji.
Media prorządowe budują obraz Polski jako zielonej wyspy w morzu imigranckim zalewającym Europę. Pomijają karygodne przypadki agresji wymierzonej przez Polaków w cudzoziemców. Politycy podtykają ten twór swojej propagandy krytykom polityki pisowskiej jako wzór do naśladowania, jak ostatnio premier Szydło prezydentowi Macronowi. Ale Unia oczekuje czego innego: współpracy w rozwiązaniu kryzysu imigracyjnego.
W demokratycznym państwie europejskim wiceminister Jaki musiałby odejść lub dostałby reprymendy od szefa rządu i ministra sprawiedliwości. Polska wciąż należy do Unii Europejskiej, która zakazuje kary śmierci i tortur. Czy Jaki tego nie wie? A jeśli wie, to czemu podważa? Czy taka jest polityka obecnego rządu?