Na Forum Ekonomicznym w Krynicy tradycyjnie mieszają się dwa porządki – ten wyznaczany rytmem oficjalnych dyskusji z tym dyktowanym przez plotki. Na powierzchni mieliśmy nagrodę Człowieka Roku dla Beaty Szydło; laudację wygłosił Mariusz Andrzejewski z Uniwersytetu Ekonomicznego, a była to przemowa tak czołobitna, że delikatnie zażenowana wydawała się nawet sama premier. Pod spodem kipiało zaś od wieści o wojnie premier Szydło z Mateuszem Morawieckim o ten symboliczny tytuł; wicepremier miał być podobno zachęcany do rywalizacji przez samego Jarosława Kaczyńskiego. Morawiecki przegrał zaledwie dwoma głosami, choć w kuluarach można było usłyszeć, że wygrana Szydło była przesądzona, a wynik – wtórny wobec decyzji politycznej organizatorów głosowania.
Na powierzchni mieliśmy zapewnienia o wsparciu państwa dla przedsiębiorców, innowacyjności (bardzo modne start-upy zajęły miejsce centrum prasowego) i deklaracje, że cała Polska będzie strefą ekonomiczną. Pod spodem przedsiębiorcy wyrażali zaś obawy, że narastający konflikt z Komisją zaszkodzi ich interesom, i martwili się, że inwestycje rozkręcają się powoli.
Oficjalnie Szydło dziękowała „biało-czerwonej drużynie”, w tym Andrzejowi Dudzie. Deptak żył natomiast jej konfliktem z prezydentem. Duda wyjechał z Krynicy tuż przed przyjazdem premier, ale na posterunku został niekochany w PiS rzecznik Krzysztof Łapiński. Oznajmił, że gdyby Duda chciał rozmawiać o dymisjach w rządzie, to rozmawiałby z prezesem PiS, a nie z Szydło. Odciął mu się marszałek Senatu Stanisław Karczewski, żądając dymisji Łapińskiego. Słowa rzecznika prezydenta były z Dudą uzgodnione i nieprzypadkowe; Dudę zirytował fakt, że premier nie jest w stanie nie tyle zwolnić Macierewicza, co wymóc na nim zaniechania wojny z BBN.