Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Okablowani

Czy to wrodzona szczerość kazała Andrzejowi Dudzie wyznać, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków?

Przez całe lato z wielkim wysiłkiem montowano nowoczesne oprzyrządowanie w sejmowej sali obrad. Każde poselskie stanowisko z kolorowym monitorem, mikrofonem, odsłuchem, podsłuchem i planem Budapesztu. Marszałek Marek Kuchciński zainwestował w to prawie 5 mln zł. Gdy wszystko było gotowe, okazało się, że guziki nie działają. Nowoczesność zwinięto i wrócono do starego okablowania.

Mam przeczucie, że ta sejmowa przygoda będzie miała swoją prezydencką wersję. Mimo dwóch wet i ambitnej zapowiedzi, że w pałacowej kancelarii powstaną nowe ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa – głowa państwa też wróci do starego okablowania. Ze smutkiem to zauważam, ale do dziś nie słyszałem, by Andrzej Duda miał do siebie jakiekolwiek pretensje, że był w grupie demolującej Trybunał Konstytucyjny. Nie czuje się zażenowany, choć posłusznie czuwając nocami z długopisem w ręku, podpisywał ustawy, o których nikt już nie orzekał, że są sprzeczne z konstytucją, bo nie miał kto. A komu zawdzięczamy propagandę polityczną i historyczną w szkołach? No i 564 godziny religii, czyli więcej niż chemii, fizyki oraz biologii razem wziętych? 12 lat na kolanach to chyba przesada. Czy to wrodzona szczerość kazała Andrzejowi Dudzie wyznać, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków? Czy prezydent chociaż raz się zająknął w sprawie wycinania Puszczy Białowieskiej oraz zabijania zwierząt? „Dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk w różnych miejscach, w biznesie, mediach” – kto miał czelność tak do nas mówić?

I co, mam teraz jak głupi uwierzyć w szlachetne intencje głównego lokatora Pałacu Namiestnikowskiego i jego urzędników w sprawie reformy sądownictwa? Gdy usłyszałem rzecznika Krzysztofa Łapińskiego, który solennie zapewniał, że będą to akty prawne zgodne z konstytucją, aż swój łysy łeb wsadziłem pod zimną wodę. Rzecznik strażnika ustawy zasadniczej taki ewenement nam ogłasza?

Za nic więc mam to wyjątkowo ważne, jak nam niektórzy wmawiają, spotkanie prezydenta z prezesem PiS w Belwederze. Co mnie obchodzi, kto był bardziej koncyliacyjny, kto pierwszy wszedł, a kto drugi odjechał. Innych informacji przecież nie podano. Solidny płot odgradzający Krakowskie Przedmieście od społeczeństwa stoi wszędzie.

Aby ktoś mnie nie posądził, że uwziąłem się na głowę państwa, pozwolę sobie uhonorować jeszcze parę osób z tak zwanego politycznego czuba, czyli z Prawa i Sprawiedliwości. Wszystkie cytaty to sama świeżyzna – z jednego dnia, niedzieli 10 września.

Jarosław Kaczyński: „Będziemy mieli taką Polskę, że nikt nam nie narzuci woli z zewnątrz. Nawet jeżeli w pewnych sprawach pozostaniemy sami w Europie, to pozostaniemy! Jako wyspa wolności i tolerancji”. Joachim Brudziński: „Gdyby nie PiS, w Siedlcach byłaby już działka pod meczet”. Jan Szyszko: „Ojciec Rydzyk jest duchowym przywódcą narodu”. Bartosz Kownacki (gdyby ktoś nie wiedział, wiceminister obrony): „Polska mogłaby zrzec się wszystkich dotacji od Unii Europejskiej. Pod warunkiem że Niemcy zapłaciliby nam dziś przynajmniej połowę reparacji wojennych”. Na koniec sejmowa maskotka partii trzymającej władzę: „W czasie Kongresu Kobiet debatowano o tym, jak – na złość PiS i swym facetom – przyjmować szariat w Polsce, a z nim przemiłych, delikatnych, dobrze wychowanych »gości« pani Merkel”.

Mój wewnętrzny Wernyhora podpowiada mi, że jeszcze w tym roku padnie w Polsce rekord Guinnessa w zbiorowym biegu do nieprzytomności politycznej.

Polityka 37.2017 (3127) z dnia 12.09.2017; Felietony; s. 89
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną