Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Solidarni inaczej

Szydło wzywa UE do solidarności. Ale czy PiS jest solidarny wobec UE?

A co z solidarnością Polski wobec Unii? A co z solidarnością Polski wobec Unii? Twitter
Beata Szydło stanęła w obronie Unii.

Chcemy jedności, Unia musi być solidarna, zjednoczona i nie może się dzielić. Gdyby zrobić test i zapytać na ulicy, czy to słowa kanclerz Merkel, przewodniczącego Komisji Europejskiej czy polskiej premier Beaty Szydło, to zapewne niewiele osób wskazałoby szefową polskiego rządu. Tymczasem to polska premier podczas oficjalnej wizyty w Sofii i spotkania z szefem bułgarskiego rządu stanęła w obronie Unii.

Szydło dodała również, że wszyscy politycy i środowiska, które chcą dzielić Unię, w rzeczywistości dążą do jej rozbicia. I dalej w tym duchu, że Polska akurat jest orędownikiem jedności, otwartości i solidarności. I że jedność Unii Europejskiej i jedność naszego regionu Europy (mówiła to w odniesieniu do Polski i Bułgarii) jest podstawą przyszłości Unii Europejskiej. Przekonywała też, że dyskusja, która toczy się obecnie w Unii, powinna „zmierzać ku temu, abyśmy szukali kompromisu i konsensusu w niełatwych bardzo często sprawach”.

Paradoksalne stanowisko polskiego rządu

Przedstawione stanowisko padło w odpowiedzi na niedawną krytyczną wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który komentując sprzeciw Polski wobec zaostrzenia dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych, oświadczył, że Polska w wielu kwestiach stawia się na marginesie Europy. I że nasz kraj dzisiaj nie definiuje przyszłości Europy i nie będzie definiować Europy jutra.

Polski rząd to paradoks: z jednej strony od dłuższego czasu obrzydza Polakom Unię. Mówi o tym, że Bruksela jest kompletnie oderwana od rzeczywistości, że poprawność polityczna nie pozwala jej pewnych rzeczy dostrzegać. Zapewnia, że będzie Polaków przed Brukselą bronił i nie pozwoli nad Wisłą wprowadzić rządów brukselskich urzędników. I – jak twierdzi premier Szydło – jeśli Unia nie obudzi się z letargu, to codziennie będzie opłakiwać swoje dzieci.

Rząd PiS od dawna idzie też na zwarcie w sprawie uchodźców, deklarując, że mimo zobowiązań zmienił zdanie i żadnego uchodźcy do nas nie przyjmie. Że może pomagać na miejscu, w krajach, z których uchodźcy pochodzą, ale do nas to nie. Trudno, że rząd włoski czy grecki nalega i że sam sobie nie radzi już z imigrantami, którzy przypływają do nich jako pierwszego unijnego państwa. Trudno, że Niemcy potrzebują pomocy i wsparcia, ale sami sobie są winni, bo po co imigrantów zapraszali.

Na uwagi o praworządności i zastrzeżenia Komisji Europejskiej co do łamania świętej w demokracjach zasady o trójpodziale władzy odpowiadamy, że sami dobrze wiemy, jak rządzić naszym krajem. Nikt nas demokracji nie będzie uczył. A że rząd naraża nasz kraj na wszczęcie procedury dyscyplinującej i że możemy przez to stracić nie tylko unijne fundusze, ale i prawo głosu w Radzie UE, to rząd ignoruje. Przy okazji przecież można suwerenowi pokazać, jaka to Europa jest zła i niesprawiedliwa.

Teraz jednak okazuje się, że Polska doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że „każde państwo Unii ma swoje sprawy i problemy”, i to jest naturalne – jak mówi pani premier – że „każdy z nas zabiega o to, żeby jego państwo mogło jak najlepiej się rozwijać”. Ale – co też podkreśla premier Szydło – „Unia nie może się dzielić”. „Jeżeli będziemy zjednoczeni, jeśli nie pozwolimy się podzielić mimo różnic, które są, to będziemy potrafili łączyć się w tych najważniejszych sprawach”.

Ciekawe, czy to jakaś długofalowa strategia czy wypowiedź na potrzeby chwili?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną