Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Sojusz SLD z prawicowymi mediami? Teraz to możliwe

Aleksandra Jakubowska Aleksandra Jakubowska Agencja Gazeta
Po wyborczym sukcesie PiS uaktywnili się politycy „dawnego” SLD. Nikt jednak nie poszedł tak daleko jak Aleksandra Jakubowska, która poprowadziła program w telewizji braci Karnowskich. Będą następni?

Do tej pory symbolem mariażu eseldowskiego establishmentu z prawicą była Magdalena Ogórek. Mimo dotkliwej porażki w wyborach prezydenckich 36-letnia kandydatka nie podjęła decyzji o wycofaniu się z życia publicznego. Przeciwnie, wraz z nastaniem „dobrej zmiany” i lawiny roszad w mediach publicznych błyskawicznie zaczęła chwalić rząd Beaty Szydło, co najpierw wydawało się śmieszne, a potem trochę straszne i śmieszne. Ogórek osiągnęła cel – została jedną z prowadzących program „W tyle wizji”, a po premierze książki „Lista Wachtera” jedynie umocniła swoją pozycję wśród prawicowych kolegów.

O ile historyczka może zasłaniać się faktem, że nigdy nie była członkinią SLD, a w wyborach reprezentowała swój program, o tyle dawni znajomi Leszka Millera mogliby mieć z tym problem.

Mężne serce w kształtnej piersi

Pamiętają Państwo Aleksandrę Jakubowską? Pytanie nie wydaje się bezzasadne, bo po 2005 roku była szefowa gabinetu politycznego Millera zupełnie zrezygnowała z działalności publicznej. Trudno jej się dziwić, „lwica lewicy”, jak była nazywana wówczas Jakubowska, wyszła z afery Rywina kompletnie skompromitowana.

Jakubowska miała być członkinią tzw. Grupy Trzymającej Władzę i to od niej zależało usunięcie słów „lub czasopisma” z ustawy o Radiofonii i Telewizji. Finalnie została skazana na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata w sprawie „nieprawidłowości podczas przygotowywania ustawy medialnej”.

Z kompletnego niebytu powróciła dopiero w wywiadzie, którego udzieliła Robertowi Mazurkowi dla „Plusa Minusa”. Wywiad nie dotyczył rozliczenia z przeszłością czy jakiejkolwiek refleksji na temat afery sprzed lat. Jakubowska wzięła za cel Czarny Protest i jego uczestniczki. „Dożyliśmy czasów, w których na salonach wstyd jest nie mieć za sobą aborcji, tak jak wstydem jest nie mieć torebki Louis Vuittona za kilkanaście tysięcy” – mówiła Jakubowska, po czym dodawała: „Nikt mi nie wmówi, że po połączeniu plemnika z jajkiem powstaje zygota, z której nie wiadomo co może wyrosnąć. Wiadomo, co wyrośnie – człowiek”.

Odnalazłszy się w roli autorytetu moralnego, była posłanka SLD postanowiła iść za ciosem. W wywiadach udzielanych portalowi wPolsce.pl, czyli telewizji braci Karnowskich, podpisywana już jako „publicystka”, niemal otwarcie mówi o swoich sympatiach wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości. W odpowiedzi na akcję #StalemPodBlokiem przeprowadzanej w obronie ministra Jakiego Jakubowska opowiedziała, jak niegdyś stała pod trzepakiem, bo mieszkała w przedwojennej kamienicy pozbawionej kanalizacji. Z kolei o wetach prezydenta Dudy dotyczących reformy sądownictwa mówiła, że są dla niej niezrozumiałe.

Kolejną granicę przekroczyła w 21 lutego 2018 roku, gdy poprowadziła program „Wieczór z...” we wspomnianej już telewizji. Jak zapewnia Jakubowska, warunki prowadzenia programu są „wymarzone”, bo może zaprosić, kogo chce, i rozmawiać, o czym chce. Bracia Karnowscy zdają się wciąż chuchać na zimne – programu Jakubowskiej nie znajdziemy w internecie. Dyrektor telewizji zamieścił wyłącznie wpis na Twitterze, chwaląc swoją nową pracownicę. „Pierwszy wieczór prowadzony przez @AJakubowska1 na antenie telewizji @wPolscepl za nami. Pełen profesjonalizm, jakość, uśmiech i niepodrabialny styl. Dziękujemy!” – napisał Michał Karnowski.

Leszek Miller na politycznej emeryturze? A jednak po myśli PiS

„Obywatel M. – historyja” – taki tytuł nosił spektakl Jacka Głomba wystawiony w 2003 roku w Legnicy, a luźno oparty na życiorysie Leszka Millera. Opowiadał historię cynicznego działacza, który przez lata gładko przywdziewał nowe maski od zwykłego Kowalskiego po sprawnego menedżera.

Myśląc o Millerze z tamtych lat, faktycznie zderzamy się z dwoma obliczami. Z jednej strony jest to popularny, wyrachowany polityczny gracz, którego rząd finalizuje wejście Polski w struktury UE. Z drugiej strony, w latach 2001–2004 przez Polskę przetoczyła się fala różnej maści afer od Szczecina po Starachowice, z aferą Rywina na czele.

Co by jednak o Millerze nie mówić i czego by o nim nie myśleć, przez całe życie konsekwentnie reprezentował formacje odwołujące się do tradycji lewicowych. Tymczasem wysadzony z siodła, osamotniony, 70-letni Miller zachowuje się tak, jakby chciał komuś zrobić na złość. Jego nowym wrogiem numer 1 nie jest partia Razem czy Włodzimierz Czarzasty, a poprawność polityczna. W marcu 2016 roku na łamach „Super Expressu” pisał, jak wraca myślami do florenckiego cmentarza, na którym spoczywa Oriana Fallaci. Włoska dziennikarka i pisarka przed laty ostrzegała przed zagrożeniami związanymi z falą imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, dopatrując się w niej inwazji.

Miller wyraźnie jej wtóruje: „Skrajnie szkodliwa polityka imigracyjna kanclerz Merkel i rządów europejskich powoduje nasilenie się problemu utraty tożsamości europejskiej i przyspiesza rozprzestrzenianie się islamu w Europie”. W podobnym tonie wypowiedział się dla Telewizji Republika, nazywając Angelę Merkel „szkodnikiem w Unii Europejskiej”. Peany na cześć polityki rządu wypowiadał na antenie TVP Info i Polsat News, w tej drugiej stacji wściekał się na Fransa Timmermansa za jego wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Polski. „Taka opozycja – szkoda, że poza Sejmem – ma sens!” – zachwycała się Republika.

Z kolei po wizycie Donalda Trumpa Miller na łamach „Sieci”, używając języka Waldemara Łysiaka, mówił: „Salon pohukuje i obraża prezydenta USA, bo się boi, że PiS wyciągnie z jego wizyty polityczne korzyści”.

My też byliśmy głupi

Imponującą woltę światopoglądową w ostatnich latach zaliczył także profesor Kazimierz Kik. Politolog w latach 2001–2004 był członkiem SLD, w 2009 roku startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Porozumienia dla Polski (inicjatywy politycznej Dariusza Rosattiego), a w 2011 roku – do Senatu, znów pod kuratelą Sojuszu.

Kik mówił wtedy: „Jestem człowiekiem lewicy, więc nie widzę powodów, dla których miałbym nie stanąć po stronie SLD”. Tymczasem w listopadzie 2016 roku profesor Kik na łamach portalu wPolityce.pl posypywał głowę popiołem: „Przez wiele lat wspierałem siły, które niszczyły kraj. PO i jej poprzednicy to były rządy antynarodowe”.

Patrząc życzliwym okiem, można by zauważyć pewne podobieństwo między tą wypowiedzią a słynnym wywiadem, którego profesor Marcin Król udzielił Grzegorzowi Sroczyńskiemu, zatytułowanemu „Byliśmy głupi”. Kik postanowił iść dalej niż Król, nie tylko wypominając sobie głupotę, ale i ślepotę.

O ile jednak Król mówił o pokoleniowej wierze w neoliberalne dogmaty i weryfikacji głoszonych niegdyś poglądów, o tyle trudno powiedzieć, co – poza radykalną wymianą kolegów – miał na myśli profesor Kik. Tym bardziej, że jeszcze w 2012 roku mówił w wywiadzie dla TOK FM, że „Kaczyński i Macierewicz powinni siedzieć”. W tej samej rozmowie wspomniał zresztą, że „dla PiS autorytetami są tylko ci, którzy podzielają ich punkt widzenia”, co z czysto koniunkturalnej perspektywy może tłumaczyć zachowanie profesora.

Komuniści i złodzieje, chodźcie z nami?

Jak wyjaśnić ten zwrot światopoglądowy wśród byłych działaczy PZPR/SdRP/SLD? W przypadku 63-letniej Jakubowskiej powrót do polityki do tej pory wydawał się niemożliwy. Jednak odpowiednio długie posypywanie głowy popiołem, połączone z dużą dawką wazeliniarstwa i krótką pamięcią wyborców, mogłoby poskutkować sukcesem. Jakubowska mogłaby np. startować w tegorocznych wyborach samorządowych w Opolu, choć byłoby to trudne, zważywszy na zarzuty korupcyjne, które postawiono jej w związku z ubezpieczeniem tamtejszej elektrowni.

Gdyby została posłanką Prawa i Sprawiedliwości w 2019 roku, Jarosław Kaczyński nie musiałby zdzierać gardła, krzycząc: „komuniści i złodzieje, cała Polska z was się śmieje”, wszak wystarczyłoby spojrzeć kilka rzędów do tyłu. Inaczej jest w przypadku Millera, który jeszcze do niedawna był twarzą Sojuszu Lewicy Demokratycznej i chyba na dobre przeszedł na polityczną emeryturę. Być może będąc niemal rówieśnikiem Kaczyńskiego i Terleckiego, Miller po prostu zaczął podzielać ich sposób patrzenia na świat? Albo, co gorsza, nigdy nie miał innego?

Zatrudniając Jakubowską, media tożsamościowe, a także sprawujące nad nimi kontrolę Prawo i Sprawiedliwość, wysyła czytelny komunikat. Dziś przeszłość nie ma znaczenia, znaczenie ma aktualny stosunek do III RP (nawet jeśli walnie uczestniczyło się w jej współtworzeniu). Propozycja, którą Karnowscy składają działaczom SLD, powinna brzmieć dla nich znajomo, bo przy pomocy prawicy dziś znów mogą „wybierać przyszłość”.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama