Na fali medialnego wzmożenia ministra Macierewicza można było dowiedzieć się, że polska armia ma się świetnie, proces zakupów idzie pełną parą, Francuzi nas kochają, WOT nas obroni, a współpraca z prezydentem się układa. Jeden z urzędników prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego zapytany nieoficjalnie, ile jest w tym wszystkim prawdy, po chwili milczenia odpowiedział: – Sama prawda, jak z „Prawdy”.
Minister ogniomistrz
Jak naprawdę wygląda współpraca z prezydentem, najlepiej wiedzą ci oficerowie, którzy w tym roku już dwukrotnie znaleźli się na listach do nominacji generalskich. I drugi raz z rzędu gwiazdki spadły im z pagonów, bo prezydent konsekwentnie nie decyduje się na mianowania generalskie. W sierpniu minister Macierewicz grał va banque i próbował przepchnąć również kandydatów, którzy nie spełniali kryteriów, jak to miało miejsce podczas zeszłorocznych nominacji. Wtedy prezydent poszedł na ustępstwa i nominował nawet tych oficerów, którzy nie pokończyli studiów generalskich. W tym roku się zaciął i 15 sierpnia nie było żadnych nominacji.
Przy drugim podejściu, z okazji Święta Niepodległości, ministerstwo zmieniło strategię. Lista była krótsza, a nazwiska mocniejsze. Wśród wyznaczonych do awansu m.in. gen. Jarosław Mika, dowódca generalny, który od 10 miesięcy zajmuje stanowisko trzygwiazdkowego generała, mając dwie gwiazdki na pagonach. Z kolei drugą gwiazdkę miał dostać gen. Robert Głąb, dowódca Garnizonu Warszawa, strategicznego dla obronności państwa, bo odpowiedzialnego za ochronę struktur dowodzenia państwem w czasie wojny. Szerszej opinii publicznej znany z pisma, które rozesłał podwładnym, żeby wiedzę o świecie czerpali z TVP Info.
Ale i ta strategia zawiodła. Nie pomogło nawet nasłanie na prezydenta ojca Rydzyka, który przyjechał do głowy państwa na wywiad, a z przyzwyczajenia wyszło mu kazanie.