Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Etyka utyka

Etyka utyka. Wyższy poziom w parlamencie? Nic takiego się nie zdarzyło

Do komisji wpłynęło w tej kadencji ponad 180 wniosków, najwięcej wpływa tu skarg na posłów partii rządzącej. Do komisji wpłynęło w tej kadencji ponad 180 wniosków, najwięcej wpływa tu skarg na posłów partii rządzącej. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Sejmowa komisja etyki miała podnosić poziom debaty parlamentarnej, ale dziś nic nie znaczy. Posłowie chcą zaostrzenia kar za naganne słowa i zachowania. Ale czy PiS na to pozwoli?
Trwająca już dwa lata VIII kadencja Sejmu jest czasem największych politycznych konfliktów, ideologicznych podziałów i słownej agresji.Aleksiej Witwicki/Forum Trwająca już dwa lata VIII kadencja Sejmu jest czasem największych politycznych konfliktów, ideologicznych podziałów i słownej agresji.
Posłanka PO Monika Wielichowska prezentuje w Sejmie zdjęcie posła PiS Piotra Pyzika pokazującego posłom opozycji środkowy palec.Adam Chełstowski/Forum Posłanka PO Monika Wielichowska prezentuje w Sejmie zdjęcie posła PiS Piotra Pyzika pokazującego posłom opozycji środkowy palec.

Artykuł w wersji audio

Posłanka Krystyna Pawłowicz, odwołując się do Prezydium Sejmu w sprawie ukarania jej przez komisję etyki, napisała o niej, że „jest chorym dziwolągiem”, „lewicowa w swoim składzie komisja etyki stosuje swoje lewackie kryteria”, „posłów ze środowisk patriotycznych żadna etyka z lewacką większością komisji etyki nie łączy”, „czymś niezrozumiałym jest istnienie takiego czegoś, karzącego za polityczne poglądy posłów myślących inaczej” i na koniec poprosiła Prezydium Sejmu o „rozważenie zasadności istnienia w Sejmie sztucznego, nieneutralnego, lewicowo-liberalnego ciała oceniającego etykę posłów prawicy”. Włodzimierz Bernacki reprezentujący PiS w tej komisji uznał pismo za całkowicie niepotrzebne, pisane w zbyt wielkim pośpiechu. Inni poczuli się nim obrażeni. Komisja zakończyła właśnie prace nad nowym regulaminem, bo posłowie z komisji mają już dość tego, że jej pracami zainteresowani są właściwie tylko oni sami. Niektórzy posłowie kary przez nią wymierzone traktują wręcz jako powód do chwały.

Ta szczególna komisja sejmowa właśnie obchodzi 20-lecie istnienia. Jej twórcami są m.in. prof. Wiesław Chrzanowski, prof. Lech Kaczyński, wicemarszałek prof. Jacek Kurczewski, prof. Irena Lipowicz, prof. Edmund Wnuk-Lipiński. W tamtym czasie duży nacisk kładli na to, by komisja etyki była miejscem, w którym wyznacza się standardy, a nie tylko osądza posłów. Do dziś w swoim arsenale kar ma naganę, upomnienie i w najlepszym przypadku zwrócenie uwagi. Jednak i tak nie ma nawet minimalnego wpływu na podnoszenie prestiżu polskiego parlamentaryzmu.

Na ostatnim posiedzeniu komisji posłowie przyjęli projekt zmian regulaminowych, a miałyby one dotyczyć: obligowania posłów do publicznych przeprosin wygłoszonych na posiedzeniu plenarnym i to nie w oświadczeniach, na końcu, których już nikt nie słucha, ale zaraz po rozpoczęciu obrad. Tym, którzy przeprosin nie wygłoszą, automatycznie będzie obniżana dieta poselska (o ok. 1 tys. zł). Kary finansowe mają też być sankcją dla tych, którzy nie przychodzą na posiedzenia komisji i nie usprawiedliwiają nieobecności. Trwająca już dwa lata kadencja Sejmu jest czasem największych politycznych konfliktów, ideologicznych podziałów i słownej agresji. Warto więc zobaczyć, co działo się za zamkniętymi drzwiami 44 posiedzeń komisji etyki, analizując stenogramy z jej posiedzeń.

Zabijanie śmiechem

Do komisji wpłynęło w tej kadencji ponad 180 wniosków. To jedyna komisja w parlamencie, w której PiS nie ma większości. Ze względu na jej szczególny charakter każdy klub ma po jednym przedstawicielu. Wszelkie decyzje dotyczące tego, czy komisja zajmie się danym wnioskiem, jak też tego, czy i jak ukarze danego posła, zapadają większością głosów przy niezbędnym kworum. Faktem jest, że najwięcej wpływa tu skarg na posłów partii rządzącej.

Prof. Beata Łaciak z zarządu Instytutu Spraw Publicznych analizowała pracę komisji: – Niezależnie od stale pojawiających się zapewnień posłów o ich obiektywizmie, wznoszeniu się ponad partyjne spory, głosowaniu zgodnie z własnym sumieniem, trudno nie dostrzec bardzo wyraźnych różnic w ocenach poszczególnych spraw trafiających do komisji. Rzeczywiście łatwo przewidywać, kogo będą bronić, a kogo oskarżać przedstawiciele danych partii. Posłowie PiS i Kukiz’15 mają większe zrozumienie dla swoich klubowych kolegów niż dla pozostałych, podobnie jak PO i Nowoczesna są skłonne łagodniej traktować posłów ze swoich ugrupowań. Języczkiem u wagi jest poseł PSL, który często podkreśla bezstronność. Jest on w dość komfortowej sytuacji, bo przez dwa lata nie wpłynął do komisji żaden wniosek o ukaranie przedstawiciela ludowców.

Komisja bardzo łagodnie obchodziła się z prezesem PiS. Na początku kadencji rzecznikiem jego spraw był poseł Kornel Morawiecki (dziś już nie ma go w komisji). Kiedy stanęła sprawa wypowiedzi Kaczyńskiego o najgorszym sorcie Polaków i że w genach niektórych ludzi jest zdrada narodowa i donosicielstwo, Morawiecki tłumaczył, że nie ma tu dzielenia Polaków na lepszych, że wypowiedź była jedynie „jakąś niezręcznością” (komisja w głosowaniu postanowiła nie zajmować się sprawą).

Morawiecki okazał się też niezwykle wyrozumiały dla Pawła Kukiza, który na Facebooku zadedykował maszerującym w obronie demokracji swoją piosenkę „Jak ja was kurwy nienawidzę”. „To są tylko fragmenty piosenki, którą Kukiz śpiewał wiele razy” – tłumaczył. Prosił, aby artystę estradowego, osobę, której ekspresja towarzyszyła przez całe życie, której trudno się przestawić na parlament, „traktować w tej komisji nieco inaczej niż pozostałych posłów”.

Nawet cichy koalicjant Kukiza w komisji Włodzimierz Bernacki (PiS) uznał, że choć jak sam był w wojsku, to musiał używać takiego słownictwa, „ponieważ inaczej żołnierze nie rozumieliby, o czym mówię”, to jednak w przestrzeni publicznej nie są one na miejscu. Paweł Kukiz poinformował pisemnie komisję, że może i by się pojawił przed jej obliczem, ale pod warunkiem, że zrobi dla niego wyjątek i będzie obradować w jego sprawie w obecności mediów. Wniosek upadł z konkluzją Zbigniewa Sosnowskiego z PSL: „Nie róbmy cyrku, bo to prowadzi donikąd”.

Na kolejnych posiedzeniach został ukarany zwróceniem uwagi za kolejny wpis (nazwanie Nowoczesnej partią gangsterki) i naganą (słowa skierowane do działaczki organizacji HejtStop „Gdybym był na jej miejscu to też marzyłbym (marzyłabym) o imigrantach w kontekście sylwestrowej nocy”). I to były jedyne decyzje dotyczące Kukiza. „Musimy sobie zdawać sprawę, że żadne kolejne decyzje nie sprawią, że Paweł Kukiz zapała nagle do naszej komisji jakimś szczególnym uczuciem. Z pewnością tak się nie stanie” – mówił Bernacki. Pojawił się pomysł, aby Morawiecki przeprowadził z nim rozmowę wychowawczą. „Ale co ja mam mu powiedzieć? Paweł przestań z nas żartować” – pytał Morawiecki. Poseł z PiS przyznał mu rację, bo „Kukiz zabiłby nas śmiechem”.

Przejeżdżanie czołgiem

Do komisji przeciwko Stefanowi Niesiołowskiemu zgłosiła się Krystyna Pawłowicz. (Widać na początku kadencji poważała to gremium). Poskarżyła się na Niesiołowskiego, który na Facebooku napisał, że oczekuje „reakcji i sankcji od Komisji Weneckiej i europarlamentu dla pisowskiego reżimu”. Tłumaczyła, że słowa te są niezwykle szkodliwe, „ponieważ, jak dobrze wiemy, Polska jest rozgrywana między różnymi ośrodkami”. Argumentowała, że jest to wypowiedź „starego człowieka, który znany jest opinii publicznej z ogromnej nienawiści, ze złego psychicznego nastawienia do PiS, do prezesa Kaczyńskiego”. Na uwagę posłanki Nowoczesnej, że wskazywanie na czyjś wiek nie jest stosowne, Pawłowicz odpaliła, że to stwierdzenie faktów i nie ukrywa, że ona też jest starym człowiekiem. „Stary człowiek powinien mieć więcej życiowej dojrzałości i opanowania” – mówiła Pawłowicz, co akurat w jej przypadku jednak się nie sprawdza.

Włodzimierz Bernacki starał się uspokoić nastroje komisji, stwierdzając, że w przypadku posłanki Pawłowicz „wiemy, z jaką emocjonalnością mamy do czynienia”. Stefan Niesiołowski nie wycofał się przed komisją z ani jednego słowa i prosił o potraktowanie wystąpienia jako kontynuację tego, co robił przez całe życie, około 50 lat. Komisja udzieliła posłowi upomnienia. Poseł ma też na swoim koncie zwrócenie uwagi za nazwanie prezydenta Maliniakiem, w nawiązaniu do nazwiska bohatera telewizyjnego serialu. Nie pomogły tłumaczenia, że w swoim wpisie blogowym nie wskazał, kim jest Maliniak, ale pozostawił to domyślności czytelników. Komisja też się domyśliła. Według posła PiS Stefan Niesiołowski „nie jest już w stanie ocenić własnych wypowiedzi pod kątem zgodności z zasadami etyki poselskiej”.

Wracając do Krystyny Pawłowicz. Sprawa jej emocjonalności – jak mówi poseł Bernacki – szczególnie ujawniła się podczas pamiętnego kryzysu grudniowego. Kinga Gajewska-Płochocka (PO) poskarżyła się, że Pawłowicz odepchnęła ją w sali sejmowej, a co więcej, według posłanki, „nawet miała zamiar ją przewrócić, nieomal założyła jakiś chwyt zapaśniczy”. Bernacki przekonywał, że posłanka PO znajdowała się w sektorze sali sejmowej należącym do PiS i jeszcze podtykała posłom jego partii telefon komórkowy pod nos, a przecież nie jest obowiązkiem posła prowadzenie transmisji na żywo z przebiegu wydarzeń w sali obrad.

Po obejrzeniu nagrania z całego zajścia poseł Kukiz’15 Grzegorz Długi podsumował, że Pawłowicz sunęła jak T-34 (radziecki czołg). Bernacki bronił Pawłowicz, atakując Gajewską, bo przecież jako „osoba młoda, blokując przejście, swoim zachowaniem prowokuje i doprowadza do konfliktowej sytuacji”. Dlatego też jego zdaniem trzeba się raczej zastanawiać nad karygodnym zachowaniem młodej posłanki, a nie karać jego klubową koleżankę. Poza tym dopatrzył się w zachowaniu parlamentarzystki PO presji i szantażu: „ja was teraz nagrywam, a później umieszczę film w internecie”. Pawłowicz została jednak ukarana zwróceniem uwagi.

Wieszanie na Plantach

Poseł Bernacki usprawiedliwiał też Piotra Pyzika, który podczas posiedzenia pokazał posłom opozycji środkowy palec, ale, jak zaznaczył, „określony ruch wykonałem tylko raz”. Przekonywał, że jest dobrym posłem, pracuje od świtu do nocy, a Bernacki zwracał uwagę, że jest Pyzik osobą spokojną i grzeczną, „idealnie pasuje do niego staropolskie określenie safanduła”. Komisja ukarała go kodeksowym upomnieniem, choć Bernacki wnioskował jedynie o upomnienie słowne. Jednak grzeczności u innego posła opozycji Bernacki nie poważa. Kiedy poseł PO, wychodząc z obrad, życzył miłego dnia, Bernacki uznał, że to rzecz dość zaskakująca. „Jesteśmy komisją, która miłych obrad raczej nie prowadzi”.

Z pewnością przedstawiciel PiS w komisji do perfekcji opanował linię obrony swoich kolegów klubowych, a prezesa broni jak niepodległości. To nie prezes Kaczyński jest winny tego, że nazwał opozycję kanaliami i mordami zdradzieckimi. „To było efektem świadomej prowokacji, mającej na celu doprowadzenie do określonego zachowania polityków PiS”. Atmosferą w sali plenarnej usprawiedliwił słowa Bartosza Kownackiego, wiceministra obrony, o tym, że w sprawie katastrofy smoleńskiej Platforma ma krew na rękach. Kownacki nie został ukarany. Bronił również Stanisława Piotrowicza. Ten stanął przed komisją oskarżony o kłamstwo, gdyż twierdził, że nie podpisał aktu oskarżenia przeciwko byłemu opozycjoniście. A jednak przecież podpisał. „Nie potrafimy nikomu wystawić świadectwa moralności za działalność w tamtym czasie”.

Jak widać, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, bo w innych przypadkach PiS takie świadectwa wystawia. Sprawa Piotrowicza została przez komisję umorzona. Tak samo jak sprawa słów, którymi określeni zostali protestujący pod Wawelem przez Jacka Sasina „zdziczenie” i Jarosława Kaczyńskiego „twarze osób specjalnej troski”. Bernacki mówi, że przez czterdzieści minut tkwił w samochodzie z prezesem otoczony przez tłum ludzi, którzy „wykrzykiwali różne, naprawdę bardzo nieprzyjemne hasła”, a twarze ich były przepełnione nienawiścią. Jest przekonany, że gdyby zdarzenie miało miejsce „100 lat wcześniej, prawdopodobnie zostalibyśmy powieszeni na drzewach rosnących na Plantach”. Dlatego też on i jego koledzy „mamy prawo ku temu, żeby stwierdzić, iż tamto zdarzenie było objawem zdziczenia”.

Za to Pawłowicz nie uniknęła kary – choć najłagodniejszej z możliwych, bo tylko zwrócenia uwagi – za określenie maszerujących w obronie swoich praw kobiet „wiedźmami, które nie mają nic do powiedzenia”, „ulicznicami i wykolejonymi kobietami”. Poseł Bernacki znów próbował przekierować ciężar winy na obrażone przez Pawłowicz kobiety. „Przyznam, że dla mnie to był szok. Jak można swoją imprezę nazywać Marszem Szmat? Chyba to przekroczenie wszelkich norm. I nagle co? Ci, którzy organizują tego typu imprezę jak Marsz Szmat, zgłaszają pretensje do pani poseł Pawłowicz, że nazwała ich tak, a nie inaczej? Przecież to jakieś całkowite nieporozumienie”.

Wyrzucanie na pysk

Prof. Beata Łaciak mówi, że jeszcze nigdy komisja nie była tak lekceważona. – W każdej kadencji Sejmu zdarzali się posłowie, którzy oskarżani o łamanie zasad etyki poselskiej ignorowali zaproszenie komisji, ale chyba nigdy dotąd nie zdarzało się to tak często. Ponadto nie zdarzały się takie bezpośrednie ataki na komisję, podważające sens jej istnienia.

Rzeczniczka PiS Beata Mazurek czterokrotnie zignorowała wezwania komisji, by wytłumaczyła się ze słów o Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów SN, które nazwała zespołem kolesi. Bernacki zwracał uwagę, że „słowa wypowiadane przez poszczególnych posłów nigdy nie są wypowiadane z premedytacją. Zakładam, że posłowie nie mają złych intencji”. Choć poseł Kukiz’15 Grzegorz Długi stwierdził, że wypowiedź ta co do zasady miała swoje podstawy, to nie przeszkodził w ukaraniu jej zwróceniem uwagi. Na karę jednak nie zasłużył poseł Pięta za skomentowanie wiosennego strajku nauczycieli: „Jeśliby to ode mnie zależało, to wyrzuciłbym tę czerwoną lumpeninteligencję na pysk”. Posłowie umorzyli postępowanie, choć Pięta nawet nie okazał cienia skruchy. Wygłosił natomiast swój pogląd na temat poprawności politycznej, której nie uznaje: „Rozumiem, że ta cała poprawność polityczna, chęć przypodobania się lewactwu i organizacjom unijnym, wymusza na niektórych pewne działania, ale zwracam uwagę, iż żyjemy w Rzeczypospolitej Polskiej, w której wolność słowa jest konstytucyjnie zagwarantowana. Ja, jako poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, wykonuję swój mandat i mogę publicznie mówić to, co uważam za słuszne”.

Niezwykle silną emocją wywołaną filmem „Wołyń” poseł Bernacki tłumaczył Beatę Mateusiak-Pieluchę (PiS), która napisała, że ateistów, muzułmanów i prawosławnych należy deportować, jeśli „nie zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne”. A filmu tego według Bernackiego nie powinni oglądać ludzie o dużej wrażliwości emocjonalnej. Według posła Kukiz’15 należy „ograniczyć oglądanie filmów, bo w aktualnym repertuarze kinowym filmów brutalnych, zawierających sceny przemocy jest naprawdę dużo”. Ale posłanka tłumaczyła, że nie o emocje tu chodzi, ale o jej zacięcie publicystyczne, a jej wypowiedź wywołała burzę z powodu poprawności politycznej. Bernacki zmienił linię obrony posłanki, uznając, że „poprawność polityczna niszczy, dewastuje i zabija to co najważniejsze i najcenniejsze, a więc wolność słowa”. Co więcej, według niego owa poprawność zstępuje do naszych osobowości i czyni olbrzymie spustoszenie. Posłanka została ukarana zwróceniem uwagi.

Wspomniane na początku zmiany w regulaminie Sejmu są chyba ostatnią szansą na podniesienie – choć trochę – rangi komisji etyki. Obowiązek publicznych przeprosin, czyli takie małe upokorzenie w obliczu mediów i przy pełnej sali, być może zdyscyplinuje niepokornych, a kary finansowe mogą nieco przytemperować emocje. PiS będzie musiał się frekwencyjnie zmobilizować, aby zablokować te zmiany. Poseł Bernacki jest przeciwny, bo, jak twierdzi, bardzo trudno jest za drzwiami posiedzeń tej komisji „pozostawić światopogląd bądź też całkowicie zapomnieć, z jakim środowiskiem politycznie jest się związanym”. To widać większe związanie niż przywiązanie do zasad zapisanych w Kodeksie etyki poselskiej, że poseł powinien zachowywać się godnie, kierując się w szczególności zasadami: bezinteresowności, jawności, rzetelności, dbałości o dobre imię Sejmu i odpowiedzialności. Eksperci GRECO (Grupa Państw Przeciwko Korupcji) piszą w raportach, że polskie zasady etyki poselskiej są zbyt ogólne i nie dają posłom jasnych wskazówek postępowania.

Bernacki dodaje, że wiele decyzji komisji uznaje za wątpliwe, a z przebiegu posiedzeń komisji można wywnioskować, że chodzi mu o te, które karały posłów jego partii. Olga Krzyżanowska, pierwsza przewodnicząca komisji etyki, wspomina, że kiedyś wystarczyło upomnienie, a karą było podanie informacji do wiadomości publicznej. – Dziś komisja nie budzi respektu, bo w Sejmie mało jest ludzi ideowych. Ale czy poszerzać katalog kar? Nie wierzę w przyzwoitość motywowaną karą. Myślę, że większą siłę ma wspólnota, która potrafi wykluczyć ze swojego grona, choćby symbolicznie, osobę, która nie przestrzega norm. Ale przy Wiejskiej, zamiast wykluczać, nagradza się tych, którzy nie przebierają w słowach, a nad normy parlamentaryzmu i dobrego obyczaju przedkładają partyjny interes. Fakt bycia nawet wielokrotnie ukaranym przez komisję nie ma żadnego wpływu na karierę poselską.

Polityka 46.2017 (3136) z dnia 14.11.2017; Polityka; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Etyka utyka"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną