Znalazł się kij na ks. Bonieckiego
Ks. Boniecki znów ma zakaz wypowiedzi. Za kazanie na pogrzebie Piotra Szczęsnego
Ksiądz Adam Boniecki znów zakneblowany. Napisany nowomową komunikat marianów, do których zgromadzenia należy ks. Boniecki, wylicza powody „cofnięcia przywileju swobodnego wypowiadania się w mediach” duchownemu: troska o dobro duchowe wiernych, skonsternowanych, a nawet zgorszonych słowami wypowiadanymi w „określonych kontekstach faktów medialnych”.
Konsternacja i dezorientacja wiernych ma dotyczyć wypowiedzi ks. Bonieckiego stojących rzekomo w sprzeczności z nauką Kościoła na temat samobójstwa i mniejszości seksualnych. Do marianów napłynęły ponoć liczne głosy protestu przeciwko wypowiedziom duchownego, byłego wieloletniego redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, przedtem wieloletniego redaktora polskiej edycji watykańskiego pisma „L’Osservatore Romano”, bliskiego współpracownika przyjaciela Jana Pawła II, autora monumentalnego kalendarium życia papieża z Polski.
Głos Bonieckiego jednym z najważniejszych w polskim Kościele
Trzeba by wiedzieć, jacy to konkretnie wierni protestują, oburzają się i konkretnie na co i dlaczego. A także zbadać, jak wielka była z kolei liczba tych, którzy Bonieckiemu za jego słowa dziękują, widząc w nich pokrzepienie moralne i duchowe, przekaz prawdziwie ewangeliczny.
Gdy się posłucha bez gniewu i uprzedzenia kazań i wystąpień Adama Bonieckiego, gdy czyta się jego felietony, które od lat publikuje w „Tygodniku Powszechnym”, nie można mieć wątpliwości, że jego głos jest jednym z najważniejszych w polskim katolicyzmie.
To ksiądz lojalny wobec Kościoła i marianów, których był kiedyś generałem, w stopniu niemal heroicznym: zakazy respektuje, choć jego charyzmatem jest słowo, rozmowa z ludźmi.