Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Zwrot w procesie ws. śmierci ojca Ziobry. Krakowski sąd nie chce się zajmować tą sprawą

Krystyna Kornicka-Ziobro, pełnomocnicy jej synów i prokurator Paweł Baca Krystyna Kornicka-Ziobro, pełnomocnicy jej synów i prokurator Paweł Baca Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Sąd Okręgowy w Krakowie zdecydował, że wystąpi do Sądu Najwyższego o przeniesienie do innego sądu apelacji od wyroku uniewinniającego czworo lekarzy leczących Jerzego Ziobrę, ojca ministra sprawiedliwości.

W lutym tego roku, po prawie 11 latach postępowań, krakowski Sąd Rejonowy uniewinnił lekarzy. Jerzy Ziobro zmarł w szpitalu w lipcu 2006 roku. „Sąd nie znalazł podstaw do stwierdzenia, że istnieje związek między decyzjami i działaniami lekarzy a śmiercią Jerzego Ziobry” – tak sędzia Agnieszka Pilarczyk uzasadniała wyrok w lutym 2017 roku. Dodała, że obszerny materiał dowodowy nie potwierdza, że doszło do błędu medycznego.

Krystyna Kornicka-Ziobro w mowie końcowej przed Sądem Rejonowym stwierdziła, że nie liczy na „sprawiedliwy wyrok od tego sądu”. Apelację złożył prokurator, który w trakcie procesu przystąpił do sprawy po stronie rodziny Ziobrów, a także pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, Krystyny Kornickiej-Ziobro oraz jej synów Zbigniewa i Witolda Ziobrów. Apelacja miała być rozpatrywana przed krakowskim sądem okręgowym i była rozpisana na trzy dni.

Jednak już na początku czwartkowej rozprawy sąd poinformował o „rozważaniu inicjatywy w kwestii wystąpienia do Sądu Najwyższego z wnioskiem o przekazanie sprawy innemu sądowi równorzędnemu w związku z wydarzeniami z ostatnich czterech dni”. Prokurator Paweł Baca przychylili się do tej inicjatywy sądu. Mówił, że choć nie zna szczegółowych powodów, dla których sąd rozważa taką możliwość z urzędu, to jednak z uwagi na okoliczności sprawy w jego ocenie jest to zasadne. Także Krystyna Kornicka-Ziobro i pełnomocnicy jej synów przychylili się do stanowiska sądu.

Przeciwko wystąpieniu do Sądu Najwyższego stanowczo opowiedzieli się obrońcy oskarżonych. Mecenas Jan Widacki argumentował, że każdy sąd w Polsce będzie w podobnej sytuacji: – Bo przecież stroną w tej sprawie jest minister sprawiedliwości. Głęboko wierzę, że tutejszy sąd jest niezawisły. Jeśli sprawa zostanie przekazana innemu sądowi, to przez opinię publiczną będzie to odczytane w taki sposób, że krakowski sąd boi się orzekać w tej sprawie. Adwokat Krzysztof Bachmiński mówił, że zdarzenia z ostatnich dni nie mogą zagrażać bezstronności i niezawisłości sądu.

Po ponaddwugodzinnej przerwie sędzia Wojciech Domański ogłosił, że „ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości” wystąpi jednak do SN o przekazanie sprawy do innego sądu.

Czy sąd krakowski nie uległ presji?

Według sądu w związku z odwołaniem w poniedziałek przez Zbigniewa Ziobrę prezesa krakowskiego sądu okręgowego i sugerowanego przez media powiązania tej decyzji z terminem rozprawy odwoławczej w procesie lekarzy – w odbiorze publicznym mogą powstać wątpliwości co do bezstronnego rozpoznania sprawy przez krakowski sąd. – My nie ulegamy presji, jednak 26 listopada opinia publiczna została poinformowana o odwołaniu prezes sądu okręgowego i wiceprezes odpowiedzialnej za wydział karny – mówił sędzia. Tymczasem – według sądu – decyzja o odwołaniu prezesów została wydana zgodnie z kompetencjami ministra i wynikała z toczącego się śledztwa. Śledztwo dotyczy działań na szkodę sądu w Krakowie.

W uzasadnieniu swojej decyzji sąd zwrócił uwagę, że nie jest ważne, czy decyzja ministra, będącego stroną w tym procesie, wywołuje presję na sąd czy też nie. Ważne jest już zaistnienie takiego podejrzenia w oczach opinii publicznej. – W takiej sytuacji rozstrzygnięcie krakowskiego sądu byłoby skażone podejrzeniem o brak obiektywizmu sędziów, a to nie leży w interesie wymiaru sprawiedliwości – podkreślił sędzia Domański. I zaznaczył, że inny sąd nie będzie narażony na podejrzenia, bo podobna koincydencja zdarzeń wydaje się mało prawdopodobna. – Zobaczymy, co powie Sąd Najwyższy, i dalej będziemy stawiać swoje zarzuty – powiedziała dziennikarzom Krystyna Kornicka-Ziobro.

Pewnie do podobnej koincydencji zdarzeń nie dojdzie, ale wyrok którego sądu w Polsce w tej sprawie nie będzie podejrzewany o brak obiektywizmu? Przecież w sprawie chodzi o ojca ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. On zaś może wszcząć śledztwo w sprawie każdego sędziego, tak jak zrobił to wobec sędzi Agnieszki Pilarczyk. Według Ziobry zamówiła ona zbyt drogie ekspertyzy ws. śmierci jego ojca. Śledztwo trwa do dziś. Jeśli ostatecznie sąd uniewinni lekarzy, to będzie podejrzewany o to, że mści się na ministrze, a jeśli skaże, to że robi to ze strachu przez Ziobrą.

Sąd Najwyższy nie jest zobowiązany żadnym terminem, w którym ma rozpatrzeć wniosek sądu okręgowego. Jeśli SN przychyli się do niego, to wskaże odpowiedni sąd, a ten, zanim wyznaczy termin pierwszej rozprawy odwoławczej, będzie musiał zapoznać się z ok. 20 tomami akt. Oznacza to, że pierwsza rozprawa odwoławcza może się odbyć nawet za rok.

Przekazanie sprawy do innego sądu odwleka wydanie prawomocnego wyroku o długie miesiące. Istnieje duże ryzyko, że może ona nie być już rozpoznana przez niezależny sąd. Przypomnijmy, że do lutego 2018 r. minister Ziobro zgodnie z zaprojektowaną przez siebie ustawą ma czas, by wymienić wszystkich prezesów sądów w Polsce. Istnieje też uzasadniona już dziś obawa, że Zbigniew Ziobro może próbować wpływać na sędziów SN wyznaczonych do orzekania w jego sprawie, tak by przekazali sprawę określonemu sądowi, najpewniej takiemu, w którym wcześniej Ziobro wymienił prezesa na „swojego”. Każdy kolejny sąd będzie działał pod ogromną presją ministra i prokuratora generalnego w jednej osobie. Szkoda, że w czwartek krakowski sąd nie chciał zmierzyć się z tą sprawą. Jego decyzja – wniosek do SN o przeniesienie procesu – sprawia wrażenie, jakby chciał pozbyć się tej politycznej sprawy.

Protest przed sądem w obronie lekarzy

Trzy dni przed rozprawą Zbigniew Ziobro odwołał prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Beatę Morawiec. Dymisję otrzymała w trakcie urlopu wypoczynkowego. Resort Ziobry przekonuje, że jej odwołanie wiąże się m.in. z zatrzymaniami dyrektora sądu w Krakowie oraz dyrektorów małopolskich i wrocławskich sądów, którzy mają być zamieszani w aferę korupcyjną. Jednak dyrektor sądu okręgowego podlega dyrektorowi sądu apelacyjnego, a on bezpośrednio ministrowi sprawiedliwości. Odwołana prezes Morawiec miała więc bardzo ograniczony wpływ na to, co robi dyrektor, i oskarżanie jej przez Ziobrę jest nadużyciem.

Przed czwartkową rozprawą około dziesięciu osób demonstrowało zaś przed sądem poparcie dla oskarżonych lekarzy. Na transparentach hasła: „Sądy wolne od polityki”, „Lekarze nie są cudotwórcami”, „Ziobro = zero sprawiedliwości”, „Sędzio Ziobro minie smród zostanie”. Kiedy przed salę rozpraw, zostali spisani przez policję.

Sprawa pod specjalnym nadzorem

Śledztwo w sprawie śmierci Jerzego Ziobry było dwa razy umarzane przez prokuraturę. Sprawę do sądu wniosła z prywatnego aktu oskarżenia Krystyna Kornicka-Ziobro, a przyłączyli się do niej synowie. Kiedy Zbigniew Ziobro został ministrem sprawiedliwości, to do procesu dołączył – po stronie rodziny – prokurator. Choć Ziobro zapewniał w Sejmie, że wyłączył się z tej sprawy, to fakty są inne. W tej sądowej batalii występuje w podwójnej roli: jako pokrzywdzony i oskarżyciel subsydiarny, a także jako zwierzchnik prokuratorów, którzy do sprawy przystąpili.

Sąd wszelkimi kosztami procesu, w tym opinii biegłych (ponad 370 tys. zł), obciążył Skarb Państwa. Sędzia Pilarczyk mówiła, że tak zmieniono przepisy (już za rządów PiS), by nie pozwalały obciążyć oskarżycieli subsydiarnych kosztami procesu powyżej 300 zł. O tym i innych zmianach w prawie zainicjowanych przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, a wpływających na ten jego prywatny proces, pisaliśmy już w POLITYCE.

Prof. Kardas, obrońca jednego z oskarżonych lekarzy, podkreślał w mowie końcowej, tuż przed uniewinnieniem lekarzy, że wnioski prokuratora czynią „z procesu o błąd w sztuce lekarskiej sprawę, w której medycyna była tylko narzędziem, by zabić Jerzego Ziobrę”.

Prokurator domaga się dla lekarza Dariusza D. 2 lat bezwzględnego więzienia i zakazu wykonywania zawodu przez 5 lat. Dla pozostałych trzech lekarzy – więzienia od 1,5 roku do 2 lat w zawieszeniu, z czego dla dwóch z nich dodatkowo zakazu wykonywania zawodu przez 5 lat. Rodzina Ziobrów, występująca w procesie jako oskarżyciele posiłkowi, przychyla się do wnioskowanej przez prokuratora kary. Z tym że dla lekarki, która w dniu śmierci Jerzego Ziobry pełniła dyżur, rodzina domagała się również zakazu wykonywania zawodu lekarza przez rok.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną