Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nowoczesność i elegancja (Francja)

Sąd Najwyższy Sąd Najwyższy Kacper Pempel/Reuters / Forum
Od czasu pojawienia się systematycznych badań socjologicznych pozytywna ocena pracy sędziów nie przekracza 60 proc. I nie może być inaczej.

Kilku czytelników moich felietonów w POLITYCE sugerowało, abym nie zajmował się p. Jakim. Wprawdzie przyznałem im rację, ale nie obiecałem, że niektóre występy p. (nie byle) Jakiego, niekwestionowanej gwiazdy polskiej sceny politycznej, pominę milczeniem.

I oto nadarzyła się okazja, aby wspomnieć o tym jegomościu. Kilka dni temu p. (nie byle) Jaki oświadczył, że ma dla obywateli radosną wiadomość. Poinformował był mianowicie, że w Polsce powstanie najnowocześniejsze więzienie w Europie. Uczynił to takimi (m.in.) słowy: „Jest to gigantyczne koło zamachowe dla gospodarki Brzegu. Jest to również sukces Polski, bo jako pierwsi podjęliśmy po roku 1989 program modernizacji więziennictwa. Wprowadzimy polski system penitencjarny w XXI wiek, a ta jednostka będzie tego przykładem”.

Owym kołem zamachowym ma być hala produkcyjna na 400 osób, w której będą pracować skazańcy. Niewykluczone, że p. (nie byle) Jaki pójdzie za ciosem (wszak jest wiceministrem odpowiedzialnym za więziennictwo) i sprawi, że cały kraj zostanie nasycony najnowocześniejszymi jednostkami à la Brzeg. A sukces Polski będzie polegał na tym, że jednostki brzeskie (nieźle się to kojarzy z latami 30.) staną się nowoczesną wizytówką Polski jako oazy wolności w zniewolonej Europie i kraju dysponującego wieloma kołami zamachowymi gospodarki, może również światowej.

Kandydatów do pracy w halach penitencjarnych produkcyjnych zapewne nie zabraknie, np. ze środowiska lekarzy (kardiochirurdzy na pierwszy ogień) i sędziów.

Sędziowie to buce, nie obywatele?

Skoro wspomniałem o sędziach, przechodzę do kwestii elegancji. Oto trzy wypowiedzi uporządkowane odwrotnie do chronologii:

1. „W moim przekonaniu sędziowie nie mają prawa bronić niezawisłości sądów, zresztą niczego nie mają prawa bronić. Od tego są obywatele, to oni mają prawo chodzić na demonstracje, protestować, ale nie sędziowie! Taka sytuacja powinna być wykluczona” (29 listopada).

2. „Sędzia to zbyt często buc, który nie lubi ludzi i którego każdy ma się bać” (16 listopada).

3. „Sądownictwo to jest taki wrzód w naszym kraju, którego nigdy nie można było zacząć leczyć. (…) Jeżeli to wszyscy wszystko wytrzymamy, nie wpadniemy w tę idiotyczną histerię, to razem z ministerstwem sprawiedliwości, jego instytutami, uda nam się stworzyć niezależne od rządu sądownictwo i wyrzucimy z wymiaru sprawiedliwości to całe towarzystwo, któremu należy się to już od dawna” (29 lipca).

Chyba najlepszy jest fragment drugi, pochodzący z wywiadu opublikowanego przez tygodnik o nazwie (nomen omen) „Sieci Prawdy”. O ile wiem, słowo „buc” nie jest nadmiernie obraźliwe w slangu warszawskim w przeciwieństwie do gwary podwawelskiej. „Słownik języka polskiego” dość łagodnie wyjaśnia, że buc to zarozumialec i pyszałek, natomiast „Internetowy słownik poprawnej polszczyzny” wylicza takie oto synonimy: arogant, bubek, bufon, burak, cham, chamidło, chwalipięta, fanfaron, gbur, grubianin, impertynent, jaskiniowiec, megaloman, mitoman, narcyz, nieokrzesaniec, ordynus, prostak, pyszałek, samochwała, troglodyta, ważniak, zadufek, zarozumialec, zuchwalec, żłób, a więc ma dość obszerne konotacje.

Fragment pierwszy prowadzi do osobliwej konsekwencji, mianowicie, że sędziowie nie są obywatelami. I wreszcie fragment trzeci zapowiada, co trzeba uczynić z wymiarem sprawiedliwości.

Trzeba jednak doprecyzować pewną kwestię. Nikt przecież nie postuluje, żeby prokuratorzy (też składnik wymiaru sprawiedliwości) mieli być niezależni od rządu, skoro zachodzi unia personalna pomiędzy ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Teraz chyba wszystko jasne. Należy wyrzucić z wymiaru sprawiedliwości to całe towarzystwo, czyli wrzód na ciele owego wymiaru, gdyż sędziowie to często buce, nie obywatele, i bezprawnie bronią swej niezawisłości. Mamy więc postulat i jego uzasadnienie.

Spór o to, kto pozbędzie się sędziów

Pora ujawnić, kto jest autorem zacytowanych enuncjacji. Otóż pochodzą one od p. Romaszewskiej (wielce szanowanej damy obozu dobrej zmiany), reprezentującej p. Dudę (prezydenta RP) w dyskusjach nad ustawami mającymi za przedmiot Sąd Najwyższy i Krajową Radę Sądownictwa. Jak dobrze wiadomo, Kancelaria Prezydenta przygotowała projekty dwóch ustaw zawetowanych przez p. Dudę w lipcu 2017 roku. Posłowie PiS zasiadający w Komisji sprawiedliwości i praw człowieka, pracującej pod batutą niezawodnego p. Piotrowicza, zaproponowali poprawki, które zostały przyjęte. Żadna z propozycji opozycji nie znalazła uznania w komisariacie (komisji) dobrej zmiany.

Pani Romaszewska dość ogólnikowo stwierdziła, że nie wszystkie poprawki są właściwe, ale jeszcze nie jest przesądzone, co dalej się stanie. Moja hipoteza jest taka: spór dotyczy chyba tylko tego, kto będzie wyrzucał to całe towarzystwo, czyli często buców (niestety p. Romaszewska nie raczyła poinformować, jaki jest rozmiar tego całego towarzystwa i jak często sędziowie są bucami) – prezydent RP czy minister sprawiedliwości.

Pewnie ktoś powie, że bronię sędziów w sposób bezzasadny, bo przecież wiadomo, że jest źle, w ogóle i w szczególe. Oto p. Jachnik (posłanka, Kukiz′15) autorytatywnie stwierdza (uwaga do p. Gasiuk-Pihowicz): „Pani była adwokatem, pracowała pani w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak to możliwe, że pani nie ma pojęcia, ile się niesprawiedliwych wyroków w Polsce wydaje?”. Problem jednak w tym, że p. Jachnik powołała się tylko na swoje doświadczenie poselskie (sprawy, z jakimi przychodzą do niej wyborcy). Tymczasem z tego, że ktoś skarży się na niesprawiedliwy wyrok, nie wynika, że wyrok ten jest niesprawiedliwy, a po drugie, ludzie, którzy uważają wyroki za sprawiedliwe, nie skarżą się na nie.

Oto dwa profesjonalne raporty o zaufaniu do sędziów: jeden i drugi. Wedle pierwszych badań 45 proc. Polaków ufało sądom, wedle drugiego – ogólnego wyniku nie podano – np. 48 proc. respondentów skarży się na przewlekłość postępowania. Sondaż Observera dla TVP (koniec lipca 2017 roku) wykazał, że 31 proc. jest zadowolonych z pracy sądów, a 51 proc. – niezadowolonych.

Ten ostatni wynik jest podejrzany, bo liczba niezdecydowanych wynosi 1 proc., co jest mało prawdopodobne. Wygląda na to, że znana z wyjątkowej obiektywności TVP zinterpretowała głosy „nie mam zdania” jako świadczące o niezadowoleniu.

Zastrzeżenia do sądów były zawsze

Przyjmę wariant negatywny dla sądów, to jest, że od 35 do 40 proc. obywateli polskich jest niezadowolonych z pracy sądów. Biorąc pod uwagę kampanię przeciw wymiarowi sprawiedliwości (czytaj: sądom) prowadzoną w tak elegancki sposób, jak to czyni p. Romaszewska (prawdziwa elegancja Francja) lub zbliżony, nie jest to wynik taki zły. To i tak lepiej niż ocena rządu, parlamentu i partii politycznych, a więc instytucji najbardziej gorliwych w reformowaniu sądów.

W ogólności sądy i sędziowie nigdy i nigdzie nie byli oceniani w sposób bezwzględnie pozytywny. Nie ma danych z czasów dawniejszych, ale liczba sentencji łacińskich wskazujących na możliwe błędy przy orzekaniu i literackich parodii sądów (a także pieniactwa ludzi, także Polaków) świadczy o tym, że zawsze były zastrzeżenia do wymiaru sprawiedliwości. Od czasu pojawienia się systematycznych badań socjologicznych pozytywna ocena pracy sędziów nie przekracza 60 proc. I nie może być inaczej.

Ci, którzy przegrywają sprawy cywilne lub otrzymują wyroki skazujące w sprawach karnych, na ogół nie mają powodów do twierdzenia, że zostali potraktowani sprawiedliwie. Lata temu rozmawiałem ze swoim kolegą z USA. Powiedział, że w jego kraju są dwie mafie, prawnicza i lekarska, ale dodał, że obie są niezbędne. Z tych krótkich uwag wynika, że wymiar sprawiedliwości nie jest doskonały. Weźmy pod uwagę problem przewlekłości postępowania w Polsce. Ciągle wysłuchuję opowieści osoby z rodziny o tym, jak przemyślne są sposoby przedłużania postępowania zgodne z kodeksem postępowania karnego. Specjalistkom w rodzaju p. Romaszewskiej i p. Jachnik warto uzmysłowić, że sąd nie może badać, czy zaświadczenie lekarskie jest prawdziwe lub nie, czy też gdzie mieszka strona: na plebanii czy gdzie indziej (autentyczny przykład księdza, który od kilku lat blokuje dział spadku). Stara zasada łacińska powiada „Festinatio iudiciorum noverca” (Sędzia nie powinien się spieszyć). Czasem rzeczywiście nie spieszy się zbyt powoli. I wtedy bywa, ze przewlekłość postępowania jest zawiniona.

Czy można polepszyć ten stan rzeczy? Na pewno tak i stosowne reformy proceduralne są proponowane przez rozmaite zespoły eksperckie. Sędziowie tego jednak nie wprowadzą, bo potrzebna jest wola polityczna (ulubiony termin p. Romaszewskiej), ale ta jakoś jest znacznie mniej rychliwa od sporów, kto ma wyrzucać buców z wymiaru sprawiedliwości, np. z powodu małej efektywności, m.in. mierzonej przewlekłością spraw. Wszelako pewien znany proces karny trwa już 11 lat i końca nie widać. Ów czasokres nie jest spowodowany przez sąd, ale przez stronę oskarżycielską, argumentującą, że zwyczajnie domaga się należnej jej sprawiedliwości. I tak jakoś się składa, że oskarżyciele (teraz posiłkowi) należą do rodziny wyjątkowo głośno rozprawiającej o opieszałości sądów.

PS Nie pierwszy raz zabieram głos w sprawie sądów. Pierwszy raz było to w artykule „Sądy i sędziowie”, „Prawo i Życie” 15 (1730)(1998), s. 14–16. Por. też mój felieton. Czuję niejaki dyskomfort z powodu powtarzania tego samego, ale elegancja (Francja) p. Romaszewskiej jest tego wystarczającą przyczyną.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama