Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Sądy w rękach partii

PiS przejmuje władzę nad wymiarem sprawiedliwości

W nowym roku wejdzie w życie ustawa o KRS.

Ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa idą do prezydenta, który dostał władzę w Sądzie Najwyższym, ale nie jest to władza niepodzielna. Przyznanie prezydentowi kompetencji niewymienionych w konstytucji wymaga bowiem kontrasygnaty premiera – czyli de facto prezesa partii rządzącej. Tak jak utworzenie rządu Morawieckiego zależy od akceptacji prezydenta. Tyle w Rzeczpospolitej PiS zostało z mechanizmu checks and balances, czyli wzajemnej kontroli i równoważenia się władz: „równoważenie” zredukowane do wzajemnej kontroli władzy wykonawczej. A ponieważ pochodzi ona z jednego ugrupowania, to osiągnęliśmy właśnie stan z czasów ponoć minionych. W dniu przyjęcia ustaw sądowych przez Sejm Komisja Wenecka wydała opinie, w których regulacje te uznała za zagrażające wymiarowi sprawiedliwości. Podobnie jak przejęcie prokuratury przez członka rządu – ministra sprawiedliwości.

Co się stanie, gdy ustawy o SN i KRS wejdą w życie? Partia przejmie władzę nad Sądem Najwyższym, czyli ostatnim ośrodkiem kontroli konstytucyjności prawa. I ostatnią instancją sądową, której orzecznictwo decyduje o tym, jak prawo działa w praktyce. Przejmie kontrolę nad obsadzaniem stanowisk sędziowskich i asesorskich przez KRS, a także nad opiniowaniem projektów prawa regulującego działanie wymiaru sprawiedliwości.

W nowym roku – po 30 dniach od publikacji – wejdzie w życie ustawa o KRS. 15 sędziów straci w niej miejsca. A po wymianie i prezesa SN, i – ewentualnej – prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego także ich miejsce zajmą sędziowie wskazani przez partię rządzącą. W ten sposób obóz władzy będzie miał co najmniej 20 na 25 członków w KRS. A jeśli opozycja i Kukiz’15 nie zechcą zgłosić lub nie zdołają przegłosować swoich kandydatów do KRS – co najmniej 23 miejsca (licząc obecnie zasiadających tam parlamentarzystów PiS, ministra sprawiedliwości i przedstawiciela prezydenta).

Gdy KRS będzie już przejęta, po trzech miesiącach od publikacji wejdzie w życie ustawa o Sądzie Najwyższym. Rozwiązane zostaną Izba Wojskowa oraz Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, powstaną dwie nowe: Dyscyplinarna i Kontroli Nadzwyczajnej. A sędziowie, którzy skończyli 65 lat, przejdą w stan spoczynku. Podobnie wszyscy sędziowie zlikwidowanej Izby Wojskowej. Partia, za pomocą nowej KRS, będzie miała do obsadzenia co najmniej 80 miejsc w Sądzie Najwyższym, czyli blisko 70 proc. wszystkich, bo jednocześnie liczbę sędziów SN z dzisiejszych 87 zwiększa do „co najmniej” 120.

Tu przyjdzie czas na prezydenta. Może wyrazić zgodę na pozostanie niektórych sędziów, którzy wejdą w nowy wiek emerytalny – wedle widzimisię, bo żadne kryteria go nie ograniczają. Mianuje tymczasowego Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego i nowych prezesów izb. Będą rządzić, dopóki skład Sądu Najwyższego nie zostanie uzupełniony do co najmniej 110 sędziów. A więc tak długo, jak zechce PiS. Dopiero gdy skład SN będzie liczył 110 osób, sędziowie będą mogli prezydentowi wskazać kandydatów na I Prezesa i prezesów izb. Prezydent zdecyduje też, jak Sąd Najwyższy ma działać: wyda rozporządzenie z nowym Regulaminem SN. A kiedy będzie już 110 sędziów, może wydać drugi „po zasięgnięciu opinii Kolegium Sądu Najwyższego” – czyli opinii niewiążącej. Będzie mógł mianować nadzwyczajnego rzecznika dyscyplinarnego i wskazać mu konkretnego sędziego – także sędziego sądów powszechnych – którym ma się zająć. I raczej nie ma ryzyka, że jak się już specrzecznik nim zajmie, to Izba Dyscyplinarna go uniewinni. Dla ważności wszystkich tych aktów prezydent potrzebuje kontrasygnaty premiera. W ten sposób Sąd Najwyższy nie wymknie się spod kontroli prezesa Kaczyńskiego.

A jaką władzę w Sądzie Najwyższym dostaje prokurator generalny Zbigniew Ziobro? W okresie przejściowym będzie mógł delegować do Sądu Najwyższego (na wniosek tymczasowego prezesa) sędziego – także sądu rejonowego – z co najmniej 10-letnim stażem. Zostanie on w SN, jak długo będzie się podobało ministrowi-prokuratorowi Ziobrze. A więc będzie się chciał ministrowi podobać. W ten sposób prokurator generalny zyskuje bezpośrednie przełożenia także na Izbę Karną SN, która będzie rozpatrywać kasacje od wyroków uzyskanych przez kierowaną przez Zbigniewa Ziobrę prokuraturę. Więc kiedy akt oskarżenia – np. przeciwko Donaldowi Tuskowi – padnie w sądzie powszechnym, Sąd Najwyższy może „uratować” sytuację.

Mianując zwykłego rzecznika dyscyplinarnego i mając (przez KRS) wpływ na skład Izby Dyscyplinarnej SN, Zbigniew Ziobro będzie mógł doprowadzić do postępowania dyscyplinarnego i ukarania każdego sędziego, także sądów powszechnych. Również w sprawach już prawomocnie zakończonych, bo będzie je można teraz wznawiać. Jedną z kar dyscyplinarnych jest wydalenie z zawodu.

Nie ma powodu sądzić, iż wybrani przez władzę sędziowie będą sądzili zgodnie z jej oczekiwaniami. Przecież powinni być niezawiśli – tego wymaga od nich konstytucja i ustawa – twierdzą politycy i publicyści związani z PiS. To prawda. Ale wraz z wejściem w życie ustaw sądowych sędziowie tracą gwarancje niezawisłości. Oczywiście oczekujemy od nich, że pozostaną wewnętrznie niezawiśli mimo braku takich gwarancji. Ale wśród sędziów jest prawdopodobnie nie więcej osób odważnych i gotowych dla idei poświęcić własny interes, niż wynosi przeciętna dla całej populacji.

Jeden sąd – konstytucyjny – partia rządząca już obsadziła. Wiadomo, z jakim skutkiem.

Obóz rządzący kończy etap przejmowania instytucji demokratycznego państwa prawa i zmiany ustroju. I przechodzi do praktycznego korzystania z władzy, w którym konstytucja i sądy przestają być wreszcie problemem.

Polityka 50.2017 (3140) z dnia 12.12.2017; Komentarze; s. 9
Oryginalny tytuł tekstu: "Sądy w rękach partii"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną