Historiozofie ministra Zielińskiego
Wiceminister Zieliński zrównuje opozycję z „reżimem Jaruzelskiego”
Wiceszef ministerstwa spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński podzielił się na Twitterze taką oto myślą (cytuję dosłownie, by niczego nie uronić): „13 grudnia 1981 roku reżim totalitarnego państwa gen. Jaruzelskiego wydał wojnę polskiemu narodowi dążącemu do wolności i demokracji. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obecna totalna opozycja tę walkę »poprzez ulicę i zagranicę« kontynuuje”.
Jeśli dobrze zrozumiałem (choć, zważywszy na stylistykę, nie jest to proste), minister zrównał „reżim totalitarnego państwa gen. Jaruzelskiego” z tymi obywatelami, którzy od kilku miesięcy na ulicach, a czasami także poprzez apele do instytucji międzynarodowych, protestują przeciwko obecnej władzy. Tę władzę z kolei uznał za emanację polskiego narodu dążącego do wolności i demokracji.
Reżim lat 80.
Konstrukcja to ryzykowna. I to bynajmniej nie dlatego, że wtedy, 13 grudnia 1981 roku, wcale nie było tak, że po jednej stronie barykady stali siepacze reżimu, a po drugiej o wolność i demokrację walczył bohatersko naród cały. Otóż całkiem spora część owego narodu nawet nie tyle bała się wówczas walczyć z reżimem (co jest zrozumiałe), lecz wybrała tzw. święty spokój bądź nawet ów reżim popierała.
Ministrowi można byłoby wybaczyć i inne uproszczenie – a mianowicie utożsamienie poczynań obecnej władzy z polskim narodem (zwłaszcza zważywszy na wciąż niczym niezachwianą skalę społecznego poparcia i zaufania dla PiS).
Groźny wiceminister sprawiedliwości
Tak naprawdę ryzykowność – a może buta? – wywodu Zielińskiego polega jednak na uznaniu, że owa władza i sympatyzujące z nią wciąż duże rzesze narodu dążą „do wolności i demokracji”. I wcale nie trzeba czytać licznych poważnych raportów i analiz, pokazujących istotę poczynań władzy PiS oraz naturę jej wyznawców. Wystarczyło nawet teraz, w nocy z 12 na 13 grudnia 2017 roku, pójść pod parlament RP, by zobaczyć, jak policja nadzorowana przez tegoż ministra Zielińskiego traktuje obywateli, którzy mają inne niż obecna ekipa wyobrażenie wolności i demokracji oraz poważają się to zademonstrować. Z kolei wcześniej, choćby podczas Marszu Niepodległości, można było przekonać się, kogo funkcjonariusze ministra Zielińskiego chronią, a kogo szykanują.
Zawiłości historiozoficznych wywodów ministra mogą mieć jednak dużo prostsze wytłumaczenie: po prostu nie ma on pojęcia, o czym mówi. Jeśli tak, kłopot jest większy. Bo przecież z nadania rządzącej partii to tenże Zieliński zawiaduje formacjami szkolonymi w używaniu siły – choćby w postaci tzw. środków przymusu bezpośredniego. Ba, do dyspozycji mającymi broń. Tymczasem na ulicach, na które ta władza wygnała wielu obywateli, napięcie jest duże. W tej sytuacji wiceminister policji z takim rozeznaniem rzeczywistości jest zwyczajnie groźny.