Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Panteon Mateusza Morawieckiego. Kto jest wzorem dla nowego premiera?

Mateusz Morawiecki Mateusz Morawiecki Kancelaria Prezesa RM
Wystąpienie nowego premiera trwało ponad godzinę. W tym czasie Mateusz Morawiecki powołał się na całą listę nazwisk. Kim są jego autorytety?

W bogoojczyźnianą narrację najbardziej obfitowały pierwsze minuty exposé. „Za tą opowieścią stoją wielcy bohaterowie, o których kilka dni temu mówił z tej mównicy pan prezydent” – tymi słowy nowy premier zaczął swoje wystąpienie. Szczególną uwagę poświęcił „zapomnianym bohaterom”.

Premier jednym tchem wymienił „setki tysięcy” Polaków, którzy ratowali Żydów, gimnazjalistów walczących z komunistami w 1920 roku, bezimiennych drukarzy walczących w czasie stanu wojennego (również z komunizmem), Danutę „Inkę” Sędzikównę, Hieronima „Zaporę” Dekutowskiego i Ryszarda Kowalczyka.

Liczba i godność

Gdyby słowa o „setkach tysięcy Polaków” usłyszał dziś Władysław Bartoszewski, toby pewnie zapytał retorycznie (co robił w podobnych sytuacjach), „dlaczego nie setki milionów?”. Rzucony przez premiera Morawieckiego przedział liczbowy jest kompletnie uznaniowy, nie ma żadnych badań, które umożliwiałyby potwierdzenie tej liczby. Ba, kiedy przed kilkoma laty na placu Grzybowskim w Warszawie miał stanąć Pomnik Polaków ratujących Żydów, mówiono, że ma się na nim znaleźć 10 tysięcy nazwisk, a i to stanowiło problem.

Oczywiście nie o konkretne nazwiska tu chodzi. Polaków, na różny sposób pomagających Żydom podczas okupacji, było z pewnością więcej niż wspomniane 10 tysięcy (jerozolimski Instytut Jad Waszem wylicza ponad 6 tysięcy konkretnych osób), ale setki tysięcy podane przez premiera Morawieckiego to zwykła fantazja. Zawyżona skala ma oddać moralne zwycięstwo Polaków podczas wojny.

Podobnie rzecz ma się z daniną krwi, którą złożyła Danuta „Inka” Sędzikówna, a do której obecności w przestrzeni publicznej chyba zaczęliśmy się przyzwyczajać. Jej istotę stanowi nie uhonorowanie osoby walczącej z bronią w ręku, a mord sądowy wykonany na niespełna osiemnastoletniej dziewczynie, która do końca zamierzała pozostać wierna złożonej przysiędze.

Ciekawe było też wspomnienie „gimnazjalistów walczących w 1920 roku”, bo i fakt, w wojnie polsko-bolszewickiej w ratowanie nowo utworzonej ojczyzny zaangażowany był aż co piąty uczeń szkoły średniej.

Natomiast najbardziej egzotycznym znaleziskiem na krótkiej liście nowego premiera z pewnością jest Ryszard Kowalczyk. Przypomnijmy: w październiku 1971 roku bracia Jerzy i Ryszard Kowalczykowie doprowadzili do wybuchu auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Następnego dnia miało się tam odbyć wręczenie nagród z okazji Dnia Milicjanta, w tym funkcjonariuszom odpowiedzialnym za masakrę na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku.

Do wybuchu doszło w nocy, nikt nie ucierpiał. Jak wspominał później Jerzy Kowalczyk, intencją zamachowców nie było zabicie kogokolwiek, bo gdyby chcieli wysadzić aulę pełną ludzi, to po prostu by to zrobili. Czy można zatem mówić o terroryzmie? Tak, ponieważ została użyta siła przeciwko własności, i nie, bo cele braci Kowalczyków były diametralnie inne choćby od tych, które obierają współcześnie nam znani terroryści. To z pewnością bardzo ciekawe postaci doby PRL, jednak obecność człowieka, który w imię słusznego sprzeciwu nie wahał się wysadzać budynków, na liście „zapomnianych bohaterów” budzi trochę kontrowersji. Szczególnie przy tak spolaryzowanej scenie politycznej, jaką mamy dziś.

W składzie: Klose, Piketty

Następnie Morawiecki zdecydowanie na wyrost sugerował, że Miroslav Klose to „nasz chłopak z Opola”, ale wśród uważnych słuchaczy większe zdziwienie mogło wzbudzić pojawienie się nazwiska francuskiego ekonomisty Thomasa Piketty’ego. Piketty jest autorem nawiązującej do kanonicznego dzieła Karola Marksa książki „Kapitał w XXI wieku”.

Czy obecność tego, zdecydowanie lewicowego ekonomisty powinna budzić zdziwienie w przemówieniu Morawieckiego? Jak w przypadku większości pytań stawianych wobec tak eklektycznego exposé – odpowiedź jest podwójna. Tak, bo przecież Morawiecki to eksbankier, unurzany w sprawach finansjery, i nie, bo o Pikettym wspominał już kiedyś, podczas debaty w Klubie Ronina, sam Jarosław Kaczyński (ubolewając przy tym, że jego książkę wydała „Krytyka Polityczna”).

Znamienne, że to polityka historyczna wyprzedziła w exposé premiera sprawy gospodarcze. O ile jednak mówiąc o gospodarce, Morawiecki niemalże cytował Tony’ego Blaira, sugerując, że rządy PiS za jago kadencji zdecydowanie pójdą „trzecią drogą”, o tyle gdy mówił o polityce historycznej, zabrakło miejsca na niuanse. To ta polityka historyczna, którą już poznaliśmy, patetyczna i wstająca z kolan – co martwi tym bardziej, że podczas wystąpienia premier zupełnie pominął resort kultury.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama