Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nowy Demokratyczny Projekt czas zacząć

Jak pokonać autorytarną rewolucję PiS

Rewolucja polityczna niszczy to, co nie potrafiło się zmieniać wraz z rzeczywistością, ale nie potrafi stworzyć ładu dla ogółu lepszego. Rewolucja polityczna niszczy to, co nie potrafiło się zmieniać wraz z rzeczywistością, ale nie potrafi stworzyć ładu dla ogółu lepszego. Igor Morski / Polityka
Demokraci muszą znów mieć marzenia. Tęsknota za przeszłością nie wystarczy.
Słyszymy „rewolucja” i widzimy zdobycie Pałacu Zimowego, czyli rewolucyjny pucz albo ulice Łodzi w 1905 r., czyli rewolucyjne zamieszki.Boris Kustodiew/Wikipedia Słyszymy „rewolucja” i widzimy zdobycie Pałacu Zimowego, czyli rewolucyjny pucz albo ulice Łodzi w 1905 r., czyli rewolucyjne zamieszki.
Demokracja parlamentarna była porywającym projektem. Ale zakrzepła instytucjonalnie, wystygła społecznie, przestała odpowiadać na bóle i lęki nowego świata.Rama/Wikipedia Demokracja parlamentarna była porywającym projektem. Ale zakrzepła instytucjonalnie, wystygła społecznie, przestała odpowiadać na bóle i lęki nowego świata.

Artykuł w wersji audio

Sądy pod kontrolą. Opozycyjni posłowie zakneblowani karami. Trybunału Konstytucyjnego nie ma. Konstytucja jest faktycznie zawieszona. Media państwowe są partyjną tubą. Media prywatne oczekują ataku. Nim ten rok się skończy, pisowska dyktatura będzie skonsolidowana. Ale zamach, który dwa lata temu rozpoczął prezydent, odmawiając zaprzysiężenia legalnie wybranych sędziów Trybunału, to nie jest zwykły pucz, w którym jedna grupa bezprawnie odsuwa inną grupę od władzy. To jest zmiana politycznego i społecznego ładu.

Nowy ład wyłania się wedle zamysłu prezesa Kaczyńskiego. Co powstanie, kiedy i jak to się skończy ani co będzie potem, tego się nie przewidzi. Co nie znaczy, że lepszych opcji nie ma. Ale walka z PiS to za mało. By PiS odsunąć od władzy i ustanowić trwałą demokrację, trzeba nie tylko jedności i determinacji, ale też nowego demokratycznego projektu, lepiej pasującego do rzeczywistości i dzisiejszych społeczeństw niż ład łatwo burzony przez PiS.

Słowa mają znaczenie. Dopiero nazwane daje się zrozumieć i okiełznać. Sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, najlepiej oddaje słowo „rewolucja”. Dopóki się tego słowa boimy, póki się łudzimy, że to tylko patologiczny odchył wcześniejszej normalności, dopóty jesteśmy skazani na błędy i porażki, które z czasem sumują się w klęskę. By przerwać zaklęty krąg porażek wolności, trzeba uporządkować obraz rzeczywistości.

11 tez o sytuacji

1.

Zmiana władzy w 2015 r. nie była taka jak przez poprzednie ćwierć wieku. Jej sensem nie jest naprawa/poprawa rzeczywistości. Jest nim nowa rzeczywistość. Bliżej jej do lat 1989, 1947 lub 1926 niż do 1992, 1993, 2005 czy 2007.

2.

Rząd PiS nie jest jednym z wielu złych demokratycznych rządów. Ten rząd jest zły, bo jest niedemokratyczny, niepraworządny i antyzachodni. Większość Polaków chce demokracji, praworządności i Polski w zachodniej wspólnocie. Skoro zatem tak wielu popiera PiS, muszą być ważne powody.

3.

Z tego, że władza PiS jest niedemokratyczna, nie wynika, że wszystko robi źle. Ale brak demokratycznych procedur zwiększa ryzyko błędów i nadużyć. Nawet jednak gdyby ich nie było, rewolucyjna polityka prowadzi do katastrofy. Bo musi eskalować napięcia wewnętrzne i zewnętrzne, co ma fatalne skutki.

4.

PiS nie rządzi przypadkiem. Nie ma się co łudzić, że gdyby nie Nowoczesna, Razem, Zjednoczona Lewica, błędy kampanii Komorowskiego, gdyby Tusk został w Polsce itp., toby było, jak było. Skala poparcia PiS po dwóch latach rządzenia potwierdza, że problem jest głębszy, a PiS jest objawem – nie przyczyną.

5.

Władza PiS nie jest skutkiem błędów PO, PSL i całej transformacji. Błędy były poważne (choć nie wiadomo, czy do uniknięcia), ale gdyby tylko o nie chodziło, trudno by było zrozumieć, dlaczego nie mniejsze wstrząsy przeżywają Anglicy, Amerykanie, Francuzi, Włosi, Węgrzy, Turcy.

6.

Jest mało prawdopodobne, by w tylu miejscach naraz popełniono błędy mające tak podobne skutki. Trzeba przyjąć, że między zmieniającą się rzeczywistością a ładem instytucjonalnym powstały napięcia rozsadzające formalny porządek.

7.

Te napięcia znamy i opisujemy od lat, ale w dotychczasowym ładzie nie dało się ich zniwelować do znośnego dla większości poziomu. Są to napięcia między demokracją zamkniętą w państwach narodowych a odpływaniem sprawczej mocy do ponadnarodowych rynków i struktur politycznych. Między rosnącą złożonością decyzji politycznych a malejącym zaangażowaniem obywateli w ich podejmowanie. Między korzyściami a nierównościami wynikającymi z procesu globalizacji. Między rosnącą masą dostępnych informacji a zdolnością ich przyswajania oraz rozumienia. Między większymi szansami, które teoretycznie się przed każdym z nas otwierają, a rosnącym indywidualnym oraz zbiorowym ryzykiem i poczuciem niepewności. Między rosnącymi wraz ze znaczeniem nagród pokusami a możliwością hamowania nadużyć (np. korupcji), które są ich skutkiem.

8.

Od lat Zachód obserwuje narastanie złych skutków tych napięć. Ksenofobie i nacjonalizmy. Wykluczenia. Rozwarstwienie. Populizmy. Radykalizację. Terroryzm. Polaryzację. Spadek jakości elit. Bezsilność władzy. Tęsknoty autorytarne. Prywatyzowanie korzyści i uspołecznianie kosztów. Rosnące wpływy lobbystów. Zanik obywatelskiego zaangażowania i odpływanie w prywatność. Erozję autorytetu wiedzy i kompetencji. Tabloidyzację i magiczne myślenie. Wrogość wobec elit… Z żadnym z tych objawów Zachód sobie nie radzi.

9.

To nie jest przypadek. To skutek. Cyfryzacja i globalizacja zmieniły niemal wszystko. Naszą pracę, aspiracje, rozrywki, wiedzę, rodziny, relacje, postrzeganie świata, zwyczaje. Nie zmienił się tylko system polityczny. Komputery przez dekadę bardziej zmieniły świat niż maszyna parowa przez sto lat, ale rządy i parlamenty działają tak jak sto lat temu.

10.

Rewolucja cyfrowa przyniosła podobnie znaczące zmiany jak rewolucja przemysłowa. Rewolucja przemysłowa spowodowała rewolucje, wojny i zmiany ustrojowe, które po stu latach – między 1945 a 1990 r. – ustanowiły na Zachodzie nowy, spójny i sprawny liberalno-demokratyczny ład, pasujący do przemysłowej epoki społeczeństw klasowych. Ten ład był dobry, ale nie umiał się ewolucyjnie zmienić. Teraz się załamuje, bo zmieniła się rzeczywistość. Nowego ładu, który będzie pasował do zglobalizowanej cyfrowej rzeczywistości, nie udało się zbudować ewolucyjnie (choć było wiele pomysłów), więc wybuchła rewolucja, która próbuje nowy ład ustanowić.

11.

Rewolucja polityczna niszczy to, co nie potrafiło się zmieniać wraz z rzeczywistością, ale nie potrafi stworzyć ładu dla ogółu lepszego. Bo karmi się radykalnymi mrzonkami, które nie spełniają się nigdy. Leczy objawowo. Odpowiada na potrzebę kojenia społecznego bólu, ale nie na zmiany, które są źródłem bólu. Potrafi zniszczyć to, co było, robiąc miejsce dla lepszego ładu, ale tworzy jeszcze gorsze porządki. Ład dostosowany do nowej rzeczywistości może powstać dopiero po obaleniu rewolucyjnej dyktatury.

Co to jest rewolucja?

Słyszymy „rewolucja” i widzimy zdobycie Pałacu Zimowego, czyli rewolucyjny pucz albo ulice Łodzi w 1905 r., czyli rewolucyjne zamieszki, albo szarżę Budionnego, czyli rewolucyjną wojnę, albo chińskich profesorów z tabliczkami hańby, czyli rewolucyjną wymianę elity. To są objawy rewolucji. Ale rewolucja to jest coś głębszego. Thomas S. Khun, autor genialnej „Struktury rewolucji naukowych”, definiuje rewolucję jako „niekumulatywny epizod rozwoju” – zerwanie ciągłości, po którym stare reguły przestają obowiązywać, a pojawiają się nowe. Właśnie to przeżywamy.

Politycy mówią: „Obywatele nie pozwolą odebrać sobie wolności”. A protestuje 3 proc. obywateli. Ekonomiści mówią: „Od 500+ budżet się zawali”, a się nie wali. Finansiści mówią: „Jak bank emisyjny będzie drukował biliony bez pokrycia, to wybuchnie inflacja” – a nie wybucha nawet w strefie euro. Prawnicy mówią: „Konstytucja na to nie pozwala”. A ona nie umie się obronić…

Doświadczenie przestaje pomagać. Wiedza polityczna, ekonomiczna, społeczna w dużej części przestaje być pewna. Zwłaszcza standardowa wiedza – uznana, powielana, którą produkuje „nauka normalna”, poruszająca się w obrębie paradygmatu, czyli powszechnie uznawanych prawd.

Że trwa rewolucja, świadczy to, iż eksperci są coraz częściej bezradni. Im lepiej ktoś poruszał się w świecie przedrewolucyjnym, tym zwykle gorzej porusza się w świecie porewolucyjnym. Na tym polega niekumulatywność, że wiedzę i doświadczenia trzeba budować od nowa. Zerwanie ciągłości nie dotyka wszystkiego (np. ludzie się korumpują jak dawniej), ale zawsze dotyka istotnego.

Rewolucja to nie jest grom z jasnego nieba. Paradygmat wciąż ma się dobrze, gdy kolejne osoby zauważają anomalie przeczące powszechnie uznanej normalności. Doświadczyliśmy tego. Rodzice zaczęli się uczyć od dzieci – np. smartfonów. Dyktatury zaczęły się rozwijać szybciej niż demokracje. Młodzi przestali zakładać rodziny i mieć dzieci. Spadało czytelnictwo gazet, członkostwo w partiach i organizacjach, gotowość kandydowania i głosowania. Wielu wzywało do zmian, a większość się pocieszała: „Zawsze są problemy”. Dalej uprawialiśmy „politykę normalną”, czyli taką demokrację jak w XX w.

W nauce sprawa jest prosta. Gdy waga poznanych anomalii osiąga pewien pułap, zaczyna się kryzys paradygmatu (dziś
np. w makroekonomii) i mnożą się badania nadzwyczajne, podważające powszechne przekonania. Aż następuje odkrycie pozwalające na sformułowanie nowego modelu, po czym ustanawia się nowa normalność. Tradycja się broni, bo autorytety budowały dorobek w obrębie starego porządku, ale jeśli pojawia się nowy spójny paradygmat, większość go przyjmuje.

W polityce jest trudniej. Kryzys ustroju politycznego (np. feudalnego), bez którego nie może wyłonić się nowy świat, dotyka całej rzeczywistości. Nowy model polityki nie powstaje w laboratorium. Wyłania się w procesach społecznych, w których jedni tracą, drudzy zyskują, a wszystkich dotyka destabilizacja. To sprzyja rządom silnej ręki, które mają zmniejszyć niepewność.

Brutalizacja władzy jest (ale nie każda) objawem zmiany paradygmatu, czyli rewolucji. Giordano Bruno spłonął, bo geocentryzm czuł się zagrożony, a stan wojenny został wprowadzony, bo realny socjalizm się walił. Autorytarne tendencje na Zachodzie to objaw rewolucji. Podobnie jak polaryzacja – bo między paradygmatami trudno o kompromis, nawet gdy jeden dopiero się formuje. Ale rewolucja może się dopełnić tylko, gdy proponuje realistyczny projekt. W przeciwnym razie tworzy chaos. Na tym etapie jesteśmy.

11 tez o wyjściu

12.

Putin, Xi, Orbán, Duterte, Erdogan, Trump, Kaczyński eksperymentują z wersjami nowego ładu. Ich wspólne cechy to przywrócenie państwu utraconej sprawczości, wzmocnienie naturalnych (etnicznych, narodowych, religijnych) wspólnot kosztem jednostek i więzi ponadnarodowych. Służy tym celom wymiana elit, czyli redystrybucja bogactwa, władzy, prestiżu, dostępu i wpływu.

13.

To, że nowe autorytaryzmy są odpowiedzią na realne kryzysy, nie znaczy, że jest to dobra odpowiedź. Autorytaryzm bardziej wywołuje cierpienia, niż koi. Ale inne odpowiedzi – wolnościowe, demokratyczne etc. – nie mogą się przebić, póki nie stworzą nowego paradygmatu. W realnej polityce faktycznie ich nie ma lub są na marginesie. Większość zwolenników wolności wciąż wierzy, iż po autorytarnym incydencie wróci stara normalna polityka. To mrzonka. Ład chwieje się pod naporem rzeczywistości (cyfryzacja, globalizacja, ich skutki) – nie z powodu błędów władzy lub „wielkich” strategii autorytarnych „geniuszy”.

14.

Częścią kryzysu jest słabość wolnościowych elit, które próbują mu się przeciwstawić. Autorytaryści wygrywają dlatego, że ich przeciwnik jest słaby wobec rewolucyjnych wyzwań i większość energii poświęca na obronę świata, który w dominującym odczuciu wymknął się spod kontroli. Elity status quo są wyłaniane pod kątem potrzeb polityki normalnej, czyli sprawności w walce na szpady argumentów i paragrafów. Wobec maczug rewolucjonistów fechmistrze są bezradni. Nie obronią starego ładu (bo się nie da) i nie stworzą nowego (bo bronią starego).

15.

W obliczu rewolucji wymiana demokratycznych elit jest kluczowym wyzwaniem. Nowi liderzy szybko się pojawiają, ale stare elity nie chcą abdykować. Chcą bronić dorobku i starego systemu. Trwają, bo mają wyznawców, którzy w nie wierzą, i klientów, którzy im wiele zawdzięczają. To ułatwia zadanie autorytarnym rewolucjonistom, bo przedłuża rewolucyjny chaos i bezsilność obozu wolnościowego. Trwanie przedrewolucyjnej struktury obozu demokratycznego powoduje trwałość autorytarnej władzy.

16.

Zegarek próbują reperować ci, którzy go popsuli. To się rzadko dobrze kończy. W polskich realiach jest to wymuszane przez system (ordynacja, finansowanie partii). Żeby nowi liderzy antyautorytarnych protestów mogli stać się liderami demokratycznej opozycji, politycy muszą się posunąć. Nowi liderzy to nowa energia, nowe pomysły i nowy elektorat. Ale żeby zrobić dla nich miejsce na listach, a potem w radach i parlamencie, trzeba wyprosić z ławki część tych, którzy tam byli w okresie polityki normalnej. Dla opozycji jest to potężne wyzwanie.

17.

Antypisowskie protesty pokazały, że zdolność mobilizacji społecznej mają nowe ruchy – KOD, Akcja Demokracja, Obywatele RP, Ogólnopolski Strajk Kobiet, #WolneSądy. Stare partie, organizacje, ruchy zawsze są spóźnione. Nowe ruchy mają nową energię i liderów wnoszących do polityki świeżość, nonkonformizm, bezinteresowność. Bez nich opozycja nie zmobilizuje wyborców.

18.

Jeszcze większym wyzwaniem jest stworzenie nowego paradygmatu liberalnej demokracji – wizji takiej Polski po PiS, której polityczny ład będzie pasował do nowej rzeczywistości i wiarygodnie obieca rozwiązywanie dotąd nierozwiązywalnych problemów. Tylko tak można zdobyć trwałe społeczne poparcie, osłabić ksenofobiczne marzenia o rządach silnej ręki i zatrzymać nawroty autorytaryzmu. Nie chodzi o ściganie się z populistami w korumpowaniu jednych kosztem drugich. Chodzi o przywrócenie poczucia realnej reprezentacji i wpływu, których brak napędził populizm.

19.

Logika rewolucji jest taka, że bez stworzenia nowego modelu nie da się zakończyć kryzysu i ustanowić nowej normalności, czyli przywrócić wolności i względnej stabilizacji. Nie wystarczy jednak nowy projekt opisać. Większość lub aktywna mniejszość musi go uznać za swój. Nie w politycznych niszach, ale w nowym demokratycznym centrum, które stopniowo te nisze przyciągnie.

20.

Zwiastunami nowego ładu są wcześniejsze anomalie. Ruchy miejskie, feministyczne, ekologiczne, Obywatele Kultury, Obywatele Nauki, budżety partycypacyjne, referenda lokalne, mobilizacje facebookowe – próby wyjścia poza parlamentarno-partyjną demokrację, degenerującą się pod wpływem rewolucji cywilizacyjnej. Porewolucyjna przyszłość należy do tego, kto (w odpowiadający cyfrowej kulturze sposób) połączy w nowy ład innowacje demokratyczne z potrzebą reprezentacji i racjonalnej władzy w zglobalizowanym świecie. Nikt nie ma takiego projektu.

21.

Kryzys demokracji narasta w Polsce od dekady. Pierwszą wolnościową odpowiedzią było powstanie Platformy Obywatelskiej, jako próba ożywienia obywatelskiej demokracji przez wyjście poza zastygły system partyjny. Ale społeczeństwo nie było gotowe. Pod wpływem Jana Rokity PO przesunęła się w stronę prezydencjalizmu. Teraz jest dobry moment, by opozycja wróciła do obywatelskich korzeni. Społeczeństwo dojrzało. Alternatywą jest los Unii Wolności, SLD i demokratów na Węgrzech – zasłużonych partii, które nie zauważyły, że świat się zmienił.

22.

Rewolucje polityczne potykają się o własną zapalczywość i niemożność zrealizowania mrzonek. Ale szansy na powrót do przeszłości nie ma. Powstaje wybór między radykalizacją rewolucyjnego autorytaryzmu (jakobini, bolszewicy) a nowym wolnościowym projektem, jeśli on istnieje. Drugi wariant jest rzadki (np. w USA), bo w kontrrewolucyjnym obozie wolności więcej jest tęsknot za dobrymi starymi czasami niż marzeń o wspaniałej przyszłości. Rewolucje ściągają na siebie klęski i porzucają swoje pierwotne mrzonki, lecz trwają (jak w Chinach), jeśli nie ma alternatywnego projektu (jak w 1989 r.).

Nowy Demokratyczny Projekt

Demokracja parlamentarna była porywającym projektem. Ale zakrzepła instytucjonalnie, wystygła społecznie, przestała odpowiadać na bóle i lęki nowego świata, więc przegrywa z autorytarnymi rewolucjonistami. Żeby zwyciężać, musi się ożywić. A żeby się ożywić, musi zaproponować Nowy Demokratyczny Projekt.

Projekt, który pokona lęki i autorytarne mrzonki rewolucjonistów, trzeba zacząć budować już teraz, tak konstruując obóz demokratyczny, by stał się prototypem nowej, trwale demokratycznej Polski. Pomysłów cząstkowych jest wiele. Prawybory integrujące partie z nowymi ruchami. Ruch sieciowej kontroli wyborów, panele deliberatywne itp. Trzeba ich próbować, aż z czasem stworzą zasady nowej demokracji. Bo bez nowego projektu nie da się obalić autorytarnych rządów ani ustanowić trwałej demokracji, jeśli dyktatura któregoś dnia sama padnie.

Polityka 1.2018 (3142) z dnia 26.12.2017; Esej noworoczny; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Nowy Demokratyczny Projekt czas zacząć"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną