Drodzy Czytelnicy „The Washington Examiner”! Kilka dni temu mogli Państwo zapoznać się z artykułem polskiego premiera Mateusza Morawieckiego pt. „Dlaczego mój rząd reformuje sądownictwo”. Artykuł zawiera przeinaczenia i przemilczenia zaskakujące u szefa rządu i wprowadzające w błąd czytelników w USA.
Dla przykładu, premier pisze, że elementy ksenofobiczne i rasistowskie, które „zawłaszczyły sobie” demonstrację w dniu święta narodowego 11 listopada, zostały „natychmiast potępione” przez wysokich rangą urzędników i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Sorry, ale pierwsza reakcja ówczesnej premier i ministra spraw wewnętrznych mówiła, że demonstracja była „piękna”. Dopiero kiedy światowe media zagrzmiały i fala oburzenia dotarła do Polski, niektórzy politycy również się oburzyli. Nie „natychmiast”, ale po jednym–dwóch dniach. Tylko prezydent Duda zareagował w porę.
Dalej, z artykułu wynika, że wymiar sprawiedliwości w Polsce zdominowany jest przez komunistów i postkomunistów, że jest skorumpowany jak sycylijska mafia, że sędziowie kierują się zasadą „korzyści dla przyjaciół, zemsta dla rywali”, że w sprawach dochodowych „wymagane są” (!) łapówki, a nominacje sędziowskie ograniczone są do „niewielkiej kasty starszych prawników”. Artykuł nie podaje żadnych przykładów korupcji, podobnie jak nie wspomina o tym, że pan Mateusz Morawiecki, będąc przez dwa lata wicepremierem i ministrem finansów, nie pozbył się milionowych akcji prywatnego banku, którego był prezesem, zanim wszedł do rządu. Uczynił to dopiero, kiedy został premierem.
Niestety, chociaż w każdej skrzynce znajdzie się zgniłe jabłko, polski premier nie podaje ani jednego konkretnego przykładu.