Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Najważniejsze wydarzenia w Polsce w 2017 roku

Politycznie to był bardzo gorący rok i konsekwencje tych zdarzeń będziemy odczuwać jeszcze długo.

Liderzy starzy i nowi

Adam Chełstowski/ForumJarosław Kaczyński 25-01-2017

Ten rok dla kilku politycznych liderów kończy się lepiej, niż zaczynał, a dla niektórych wręcz odwrotnie. Mamy nowego premiera Mateusza Morawieckiego, który zamienił się miejscami z Beatą Szydło (została wicepremierem). Ojciec nowego premiera Kornel Morawiecki twierdzi, że „Kaczyński mógłby być premierem, ale syn jest młodszy, ma większe rozeznanie w gospodarce i poparcie ogólnospołeczne w sensie takim, że nie dzieli Polaków”. Można z tym dyskutować, ale tak czy inaczej to prezes PiS trzyma partię i rząd w garści. Do rangi symbolu urosła fotografia zrobiona w Filharmonii Narodowej podczas gali wręczenia prezesowi PiS tytułu Człowieka Wolności tygodnika „wSieci”. Oklaskiwać swojego lidera przestali za to w Nowoczesnej. W demokratycznych partyjnych wyborach wybrali na szefową partii Katarzynę Lubnauer. Ryszard Petru otworzył przed nią drzwi do wielkiej polityki. Była lojalna, pracowita, ale w końcu postanowiła wyjść z jego cienia. W PO chcą z kolei odstawić Hannę Gronkiewicz-Waltz. Uznano, że nie poradziła sobie tak jak powinna z reprywatyzacją w Warszawie i jest obciążeniem dla partii. PO stawia teraz na Rafała Trzaskowskiego, którego prasa prawicowa już okrzyknęła kontynuatorem HGW.

Od maja możliwości kontynuowania swojej pracy został pozbawiony Mateusz Kijowski. A to z powodu sześciu faktur, które wystawił organizacji, a o których podobno nikt nie wiedział. KOD to miał kiedyś być wielki ruch społeczny. Mówiło się nawet o nowej Solidarności. Następca Kijowskiego Krzysztof Łoziński (z zacną biografią) nie palił się wcale do objęcia przywództwa. Nie obiecywał cudów i, patrząc na odrętwiały KOD, te rzeczywiście się nie zadziały. Mocno w polskiej polityce, choć już od dawna jest w Brukseli, trzyma się szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Beata Szydło, cytując PiS, „poniosła wielkie zwycięstwo” (1:27), jako jedyna głosując – na życzenie prezesa Kaczyńskiego – przeciwko reelekcji Tuska. Spór Kaczyński–Tusk nabrał już międzynarodowego wymiaru. Pokazał, że istnieją dwie odmienne Polski, że PiS reprezentuje tylko część polskiego społeczeństwa. Tym głosowaniem Tusk został przez Kaczyńskiego wykreowany na przyszłego lidera polskiej opozycji i kandydata w wyborach prezydenckich 2020 r. Donald Tusk tymczasem coraz chętniej i głośniej zaczyna wypowiadać się w sprawach polskich. I stawia fundamentalne pytania o bezpieczeństwo i przyszłość swojego kraju, na które PiS odpowiada tylko obelgami pod jego adresem.

Zdrada dyplomatyczna zamiast zamachu

Adrian Grycuk/WikipediaJ. Kaczyński

Prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział podczas grudniowych obchodów 92. miesięcznicy smoleńskiej, że od momentu, w którym powstaną pomniki smoleńskie, dzieli nas „już tylko kilka miesięcy” i tyle samo od czasu, „w którym będziemy mieli raport komisji smoleńskiej”. W kwietniu podkomisja Macierewicza odsłoniła pierwsze karty. Według komisji najważniejszą, choć nie jedyną, przyczyną katastrofy była eksplozja ładunku termobarycznego w środkowej części kadłuba tupolewa. Prezentacja jej „ustaleń” zaczęła się od informacji, że „to jest dopiero początek”.

Koniec mamy poznać w 2018 r. i z pewnością będzie on, również w sensie finansowym, dość kosztowny. W mijającym roku na prace podkomisji smoleńskiej zabudżetowano 6 mln zł, podobnie na przyszły rok. PiS mimo obietnic nie zdołał sprowadzić wraka prezydenckiego samolotu. Prezes PiS obiecał, że na 8. rocznicę usłyszymy ostateczną prawdę, „niezależnie, jaka będzie”. I wtedy, po 96 marszach (tyle było ofiar katastrofy), powie: „kończymy, zwyciężyliśmy”. Tezy o zamachu raczej udowodnić się nie da, więc MON skierował do prokuratury oskarżenie Tuska o tzw. zdradę dyplomatyczną, polegającą na przekazaniu śledztwa Rosjanom, co ostatecznie miało uniemożliwić dojście do prawdy. Prokuratura przesłuchała szefa Rady Europejskiej w tej kwestii. Dla zwolenników teorii zamachu „wina Tuska” miałaby być rekompensatą za porażkę podkomisji Macierewicza.

Marsze i protesty

Wojciech Kryński/ForumPiotr Szczęsny wzywam was

Najbardziej dramatycznym protestem przeciwko temu, co robi PiS, był akt samospalenia dokonany przez Piotra Szczęsnego 19 października 2017 r. przed Pałacem Kultury w Warszawie. „Protestuję przeciwko ograniczaniu przez władzę wolności obywatelskich” – napisał w pierwszym punkcie swego manifestu Szczęsny, który zmarł po 10 dniach wskutek doznanych obrażeń. Jego desperacki czyn stał się symbolem narastającego poczucia bezsilności wobec władzy. Ogromne demonstracje – jak choćby te lipcowe w obronie sądów w całym kraju – ostatecznie nie przyniosły żadnej zmiany. Bo dające nadzieję prezydenckie dwa weta nie oznaczały pożądanej korekty, PiS przeforsował ustawy o KRS i SN w niekonstytucyjnym kształcie. Na nic zdały się też protesty nauczycieli i rodziców przeciwko deformie edukacji. Zresztą te nie miały wielkiego szczęścia, bo zawsze działo się coś, co je zagłuszało. Strajk 10 marca przykryła awantura wywołana przez polski rząd w Brukseli wokół wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. W związku ze zmianami struktury szkół: likwidacja gimnazjów, powrót do czteroletnich liceów i ośmioletniej szkoły podstawowej zwolniono 6634 nauczycieli. Choć wcześniej szefowa MEN zapewniała, że żadnych zwolnień nie będzie.

Jesienią protestowali lekarze rezydenci. W trakcie 29 dni protestu głodowego minister zdrowia spotkał się z nimi dwa razy, a premier Beata Szydło poświęciła im pół godziny. Władza próbowała przekonywać, że chodzi tylko o podwyżki i że protest jest sterowany politycznie. Ale rezydenci nie dali się przekrzyczeć. Walczyli o realne skokowe zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w trzy lata. W końcu zakończyli protest głodowy, lecz walkę kontynuowali. Ponad 3300 lekarzy wypowiedziało klauzulę opt-out, która pozwala im pracować powyżej 48 godzin tygodniowo. Mimo tych wszystkich protestów władza jest dziś jeszcze bardziej bezwzględna w działaniach niż po wygranych wyborach, ale i tak dobrze trzyma się w sondażach poparcia. Piotr Szczęsny napisał w swoim proteście, że już nie wierzy w polityków, i skierował do wszystkich szarych obywateli wezwanie: „Obudźcie się!”.

Prezydent Duda kontra minister Macierewicz

Witold Rozbicki/ReporterMacierewicz i Duda 12-04-2017

Dymisje wszystkich najważniejszych dowódców w polskim wojsku minister Macierewicz uznał za swój sukces. Jednak obraz ministra, jaki wyłonił się z ich relacji, wskazuje, że jest to człowiek, któremu dobro RP pomyliło się z dobrym PR. O ile z doświadczonymi oficerami szef MON żegnał się szybko i bez sentymentów, o tyle przez wiele miesięcy nie potrafił rozstać się ze swoim faworytem, szefem gabinetu politycznego MON Bartłomiejem Misiewiczem. Dopiero partyjny sąd PiS przeciął w kwietniu tę dziwaczną relację. Cisza wokół resortu trwała zaledwie kilka dni. Pod koniec kwietnia okazało się, że zapowiadanych przez resort tysiąca dronów nie będzie, bo przetarg został anulowany. Sprawa dronów obnażyła słabość polskiego przemysłu zbrojeniowego, który Macierewicz podporządkował sobie w takim stopniu jako pierwszy szef MON. Ostatecznie pod koniec roku udało się dopiąć przetarg na drony. Mają być jednak wyprodukowane nie przez podlegające ministrowi państwowe firmy, ale prywatną spółkę. W obliczu rekonstrukcji rządu, niechęć do wszystkiego, co niepaństwowe, schować jednak można do kieszeni.

Do kieszeni ani nawet pod dywan nie udało się schować konfliktu z prezydentem, który dwukrotnie ostentacyjnie odmówił wręczenia nominacji generalskich. Spór nie ogranicza się do spraw kadrowych. Macierewicz lekceważy zwierzchnika sił zbrojnych i odcina go od kontaktów z wojskiem. Prezydent z kolei blokuje ministrowi wprowadzenie reformy systemu dowodzenia.

Oczkiem w głowie ministra jest stworzenie Wojsk Obrony Terytorialnej. W to przedsięwzięcie zaangażowana jest niemal cała energia resortu, a przy okazji wojska, którego kosztem budowana jest ta formacja. Niestety, ukochane dziecko ciągle zaledwie raczkuje, co pokazały listopadowe ćwiczenia Borsuk 2017 z udziałem sił WOT. Braki wyposażenia spowodowały, że żołnierze biegali po poligonie we własnych trampkach i podartych mundurach. MON komentował to jako incydent, a następnie wydał komunikat, że do końca roku zakupionych ma być 100 tys. mundurów. Już wiadomo, że obietnicy tej nie uda się zrealizować. Ale obietnice bez pokrycia to już niemal znak firmowy tego polityka.

Po stronie aktywów można zapisać ministrowi zakup nowoczesnych samolotów dla vipów i relacje z Amerykanami. Trudne, bo na spotkanie z sekretarzem Departamentu Obrony czekał ponad 1,5 roku, ale ostatecznie efektywne, bo zbieżne z amerykańskimi interesami. Macierewiczowi udało się utrzymać rotacyjną obecność wojsk amerykańskich w Polsce i rozbudować skład z uzbrojeniem. Pod koniec roku okazało się jednak, że Amerykanie wystawiają rachunek: budżet MON przeznaczony na system obrony rakietowej Patriot jest niedoszacowany na kilka miliardów złotych.

Zamach na sądownictwo

Piotr Małecki/Napo Images/ForumProtest Warszawa 20-07-2017

Sądy i konstytucja przestają być już dla PiS problemem. Na Gwiazdkę prezydent dostał do podpisu ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Andrzej Duda, po lipcowych wetach, w nowych ustawach sądowych wywalczył sobie władzę w Sądzie Najwyższym. Jednak przyznanie prezydentowi kompetencji, których nie wymienia konstytucja, wymaga kontrasygnaty premiera, czyli właściwie prezesa PiS.

W nowym roku wejdzie w życie ustawa o KRS. 15 sędziów straci w niej miejsca, a obóz władzy zyska większość. Partia będzie też obsadzać co najmniej 80 miejsc w Sądzie Najwyższym, czyli blisko 70 proc. składu SN. Mianując rzecznika dyscyplinarnego i mając wpływ na skład Izby Dyscyplinarnej SN, prokurator generalny Zbigniew Ziobro będzie mógł doprowadzić do ukarania każdego sędziego w Polsce. Także w sprawach już prawomocnie zakończonych, bo będzie je można wznawiać i nałożyć na sędziego karę dyscyplinarną, włącznie z wydaleniem z zawodu. Minister sprawiedliwości już odwołał kilkunastu prezesów sądów na mocy ustawy o ustroju sądów powszechnych, której Andrzej Duda nie zawetował. Władza do reszty sparaliżowała już Trybunał Konstytucyjny i to tak, że opozycja czy RPO nie widzą już nawet sensu skarżyć się do TK na niekonstytucyjne ich zdaniem prawo.

Trybunał pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej w 2017 r. wydał 87 rozstrzygnięć, czyli zaledwie 36 proc. tego, co w 2015 r. (236 rozstrzygnięć). Ale to nie przeszkodziło Andrzejowi Dudzie twierdzić ostatnio pod dachem TK, że „obecnie sytuacja wraca do normy, Trybunał wrócił do normalnej pracy”. Co zatem jest normą? Czy wybierani przez władzę sędziowie będą sądzili zgodnie z jej oczekiwaniami? Wraz z wejściem w życie ustaw sądowych sędziowie tracą gwarancje niezawisłości.

Według RPO Adama Bodnara w kraju tworzy się właśnie system konkurencyjnego autorytaryzmu. W systemie tym działają wszystkie instytucje demokratycznego państwa prawa, ale grupa rządząca wkomponowała w nie mechanizmy, dzięki którym może „naprawić” każdą sytuację, jeśli jest ona nie po jej myśli.

Tymczasem sędziowie apelują: „Prosimy obywateli Rzeczypospolitej Polskiej o obronę, w granicach obowiązującego prawa, konstytucyjnego porządku prawnego. Bez niezależnych sądów nie ma ani demokracji, ani należytego poziomu ochrony praw i wolności obywatelskich, w tym zwłaszcza prawa do rzetelnego procesu, ani też szacunku dla godności ludzkiej”.

Problem puszczy, problem smogu

Maciej Stanik/ReporterProtest Warszawa 24-01-2017

W styczniu weszło w życie tzw. lex Szyszko, ustawa, która dała Polakom niemal nieograniczoną możliwość cięcia drzew na gruntach prywatnych. Obywatele korzystali z przywileju chętnie i w ciągu czterech miesięcy wycięli ponad 3 mln drzew. Złoty okres dla producentów siekier i pił skończył się w maju, wraz z podpisaniem nowelizacji prawa przez prezydenta. Obrońcy zieleni nie zaznali jednak spokoju. Jeszcze przed złożeniem przez Andrzeja Dudę podpisu musieli przenieść się do Puszczy Białowieskiej. Zgodnie z wyliczeniami fundacji Dzika Polska w 2017 r. w Puszczy Białowieskiej wycięto 180–190 tys. m sześc. drzew. W stosunku do lat ubiegłych jest to skok średniej rocznej pozyskania o 400 proc. Około 30 proc. cięć stanowią drzewostany ponadstuletnie, które zgodnie z prawem polskim oraz unijnym nie powinny podlegać wycince. Do natychmiastowego wstrzymania pił i harwesterów wzywały: organizacje pozarządowe, środowiska naukowe (w tym Rada Naukowa Białowieskiego Parku Narodowego), UNESCO, Komisja Europejska i dwukrotnie Trybunał Sprawiedliwości UE, który ostatecznie nałożył na Polskę karę w postaci co najmniej 100 tys. euro dziennie (płatne od grudnia).

Minister środowiska Jan Szyszko sprawą się nie przejął i utrzymuje, że w puszczy nikt nic nie tnie, a instytucje UE nie mają do Polski zastrzeżeń. Skoro ochrona drzew nie stanowi problemu, minister mógł wziąć się za myślistwo. Zezwolił na nocne polowania na dziki z użyciem noktowizyjnych i termowizyjnych urządzeń optycznych, a do konsultacji skierował rozporządzenie dopuszczające zabijanie dzików przez cały rok. Od 2019 r. będzie można polować na szakala, co będzie stanowiło przykrywkę do polowań na wilki. Innymi zwierzętami, których los wisi na włosku, są jelenie, daniele i łosie.

Tymczasem problem smogu leżał odłogiem. Ze strony rządu Polacy otrzymali obietnice premier Szydło w sprawie norm jakości węgla oraz kompleksowy i rozbudowany program Czyste Powietrze. Niestety, obietnice poszły z dymem. Na finiszu 2017 r. standardów emisji nie ma, a program PiS znajduje się w powijakach. Jakość powietrza w Polsce należy do najgorszych w Europie, oddychanie smogiem przyczyniło się w tym roku do ok. 43 tys. zgonów. Jednak nie wszystko idzie źle. Jasnym punktem są uchwały antysmogowe przyjęte w tym roku przez województwa: dolnośląskie, śląskie, opolskie, mazowieckie i łódzkie. Niemniej brak rządowego wsparcia dla ochrony środowiska osłabia nadzieję na szybką poprawę sytuacji. Ostatnio zapowiedział je premier Morawiecki.

Gospodarka rośnie razem z inflacją

PantherMediawzrost z pisakiem

Tak, to był dobry rok dla polskiej gospodarki. Nie, nie jest to wcale zasługa PiS, chociaż ta partia próbuje nieustannie przekonywać, że to jej rządy zapewniły dobre wyniki. Tymczasem po latach kryzysu dobra koniunktura zagościła w całej Europie. Świetnie rozwijają się Niemcy, nasz największy partner handlowy, gdzie wielu ekonomistów wręcz boi się przegrzania gospodarki. Polska gospodarka urosła w całym 2017 r. zapewne o ok. 4,5 proc. To dobry wynik, ale wcale nie najlepszy. Szybciej od nas rozwijały się np. Rumunia, Łotwa i Malta, a w podobnym tempie Czechy.

Solidny wzrost gospodarczy w połączeniu z masowymi wyjazdami zarobkowymi na Zachód w dużej mierze rozwiązał w Polsce problem bezrobocia, ale za to stworzył nowy – braku rąk do pracy. Dla firm oznacza to coraz większe trudności w rekrutacji, a samo sprowadzanie Ukraińców, których w Polsce pracuje już grubo ponad milion, przestaje wystarczać. Problemy ze znalezieniem chętnych skłaniają firmy do podwyżek płac. Wynagrodzenia rosną już w tempie ponad 7 proc. rocznie. To oczywiście świetna wiadomość, ale ma skutek uboczny. Przez cały rok rosły bowiem też ceny. Zdążyliśmy już zapomnieć o inflacji, ale teraz wróciła i szybko nie zniknie. Według ostatnich danych tempo wzrostu cen wynosi już 2,5 proc. rocznie. Kto zatem nie pracuje w firmie oferującej spore podwyżki, ten wcale nie odczuwa dobrej koniunktury. Rada Polityki Pieniężnej stóp nie chce podnosić, czyli z inflacją walczyć nie zamierza. Oby ta strategia okazała się słuszna.

Słaby rok polskiego sportu

Paweł Skraba/ReporterAnita Włodarczyk 08-08-2017

Polskich sukcesów było niewiele. Na mistrzostwach świata w dyscyplinach olimpijskich zdobyliśmy zaledwie cztery złote medale. Dwa, wobec trwałej abdykacji konkurencji, przypadły młociarzom: Anicie Włodarczyk i Pawłowi Fajdkowi. Trzeci dołożyły żeglarki – Agnieszka Skrzypulec i Irmina Mrózek Gliszczyńska – w olimpijskiej klasie 470. Czwarty to zasługa drużyny skoczków narciarskich. Ożywienie widać w zapasach, bo z mistrzostw świata Polacy wrócili z trzema medalami (dwa srebra i brąz). Wstała z kolan szermierka – Ewa Nelip została wicemistrzynią świata w szpadzie, a wraz z koleżankami dorzuciła też brąz w drużynie.

W dyscyplinach żyjących własnym profesjonalnym życiem najjaśniej świecili kolarze. Michał Kwiatkowski zyskał aplauz środowiska, torując dla Chrisa Froome’a (niestety, właśnie złapanego na dopingu) drogę po czwarte zwycięstwo w Tour de France, a swoje ambicje spełnił, wygrywając trzy prestiżowe wyścigi jednodniowe. Na Vuelta a Espańa dwa etapy wygrał Tomasz Marczyński, na Tour de France po jednym Maciej Bodnar i Rafał Majka. Łukasz Kubot odniósł życiowy sukces, zwyciężając wraz z Brazylijczykiem Marcelo Melo w Wimbledonie, trochę na otarcie łez w związku z głębokim kryzysem formy Agnieszki Radwańskiej.

Piłkarze awansowali na mundial w Rosji, przedłużając narodowe emocje, bo przeżywanie ich sukcesów w klubach to duma zastępcza. Ale w pozostałych sportach zespołowych widać ciemność. Mistrzostwa Europy siatkarzy, koszykarzy i szczypiornistów utrwaliły pozycję naszych reprezentacji w drugiej lidze, prowokując debaty o zaprzepaszczanej, po wcale nieodległych sukcesach, koniunkturze. Damskie reprezentacje dostosowały się do tego poziomu. Niestety, wiele wskazuje, że ten kryzys potrwa.

Kultura przecięta na pół

Beata Zawrzel/ReporterPiotr Gliński 06-04-2017

W przemówieniu podsumowującym dwulecie prac swojego resortu Piotr Gliński z dumą zaznaczył, że nakłady na kulturę wzrosły do 1 proc., a jemu samemu udało się „dokonać pewnego rodzaju rewolucji”. Trudno się nie zgodzić. I tak rewolucja na froncie filmowym pozbawiła stanowiska dotychczasową prezes Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Magdalenę Srokę, a jej miejsce zajął szerzej nieznany Radosław Śmigulski, dawniej członek zarządu Totalizatora Sportowego, w dodatku politycznie zaangażowany. Protesty filmowców, apele o oddanie instytutu środowisku – choć ostatecznie zdały się na nic – w Polsce dawno się nie zdarzały. Na froncie muzealnym kolejne odcinki sporu o kształt ekspozycji Muzeum II Wojny Światowej, zwieńczone wizytą CBA w domu prof. Pawła Machcewicza, byłego dyrektora podejrzewanego o rzekome działanie na szkodę placówki.

Na froncie teatralnym ciąg dalszy batalii o model administrowania Teatrem Polskim we Wrocławiu, a właściwie o osobę – znów – dyrektora. Co prawda zarząd woj. dolnośląskiego odwołał Cezarego Morawskiego, stwierdzając, że nie dotrzymuje warunków umowy (naraża na szwank reputację teatru, zadłuża go i wystawia słabe spektakle). Wojewoda uchylił jednak tę decyzję, do czego zdaniem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego miał prawo. Sprawa jest w toku, a scena pustoszeje – z teatru odeszło (lub zostało zwolnionych) już kilkunastu aktorów. Mijający rok to także kolejne odsłony afery określanej jako „Klątwagate”. Oliver Frljić, chorwacki reżyser „Klątwy”, był w tym roku kuratorem Malta Festival w Poznaniu, w związku z czym Piotr Gliński cofnął dotację całemu przedsięwzięciu (300 tys. zł). Ten sam los podzielił wrocławski festiwal Dialog, który umieścił „Klątwę” w tegorocznym programie (resort nie dał 500 tys. zł). W obu przypadkach ratowano się zbiórkami publicznymi.

Na szczodrość Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego mógł za to liczyć festiwal Niepokorni Niezłomni Wyklęci, przedstawiający słuszną wizję historii. Resort Glińskiego, nazywany Ministerstwem Bez Kultury, bardziej – jak widać – skupił się na drugim członie swej nazwy. Dlatego marzy o powołaniu Instytutu Solidarności i Męstwa, który zajmowałby się polityką historyczną i honorował obcokrajowców, którzy pomagali Polakom w czasie drugiej wojny światowej i później. Resort szykuje się teraz do obchodów stulecia polskiej niepodległości, tymczasem twórcy różnych środowisk zawiązali własny ruch: Kultura Niepodległa, który poprzez edukację walczy o wolność artystyczną. Polskie życie kulturalne toczy się więc równoległymi torami.

Jak PiS chce ograniczać Polki

Mateusz Włodarczyk/ForumRatujmy kobiety 23-10-2017

Zaczęło się od wojny ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła z pigułką „dzień po”, którą nazwał wczesnoporonną, mimo że jej działanie polega na hamowaniu owulacji, a nie na zapobieganiu zagnieżdżenia. Od października, po roku nieograniczonego dostępu, tabletka ellaOne jest dostępna wyłącznie na receptę, a lekarz może zasłonić się „klauzulą sumienia” i jej nie wystawić. Być może prawo do klauzuli uzyskają też wkrótce farmaceuci – Biuro Analiz Sejmowych właśnie pozytywnie oceniło projekt ustawy o klauzuli sumienia dla farmaceutów, złożony przez Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski.

W odpowiedzi na decyzję ministra zdrowia, który skasował w zeszłym roku program refundacji zabiegów in vitro wprowadzony przez PO-PSL, kolejne miasta uruchomiły własne programy. Pierwsza była Częstochowa, gdzie zabiegi są refundowane nieprzerwanie od pięciu lat. Na dofinansowanie zabiegów zdecydowały się: Gdańsk, Warszawa, Poznań, Łódź, Sosnowiec, Szczecinek. Dofinansowanie nie wszędzie udało się przegłosować. Niektórzy pisowscy wojewodowie unieważniali decyzje miast, dopuszczając się błędów proceduralnych, a rząd przygotował ustawę, która zakłada, że jeśli podległa ministrowi zdrowia agencja oceni lokalny program negatywnie, samorząd będzie musiał go zamknąć pod groźbą kary finansowej.

Do Sejmu trafiły dwie przeciwstawne inicjatywy regulujące prawo do aborcji, wsparte setkami tysięcy podpisów. Pierwsza, liberalizująca przepisy, daje prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia, refundację antykoncepcji oraz swobodny dostęp do antykoncepcji awaryjnej. Drugi projekt, który zakazuje aborcji ze względu na ciężkie, nieodwracalne wady płodu, przygotowała Fundacja Życie i Rodzina. Środowisko pro-life prowadziło ogólnokrajową antyaborcyjną kampanię z billboardami na drogach wyjazdowych z wielkich miast, pikietami pod szpitalami, kursami i szkoleniami dla prolajferów. Środowisko liberalne uruchomiło w sieci kanał poświęcony edukacji seksualnej (#sexed.pl). Koniec roku także w Polsce należał do akcji #MeToo. W Polsce osiem kobiet oskarżyło dwóch dziennikarzy o poniżanie, dyskryminację, przemoc słowną i fizyczną. Jeżeli to się potwierdzi, będzie znaczyło, że seksizm nie zawsze ma twarz konserwatywnej i patriarchalnej prawicy.

Reklama
Reklama