Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

PiS chętnie sięga po pomoc niemieckich ekspertów

Wypadek Beaty Szydło Wypadek Beaty Szydło Łukasz Patrzyk / Forum
Prosząc niemieckich biegłych o pomoc, prokuratura przyznaje, że w Polsce nie ma specjalistów, którzy rozwikłaliby problem.

Prokuratura zamawia w Niemczech ekspertyzę w sprawie wypadku Beaty Szydło. Chodzi o wyliczenie szybkości, z jaką poruszało się audi wiozące ówczesną premier. To dziwne, ale przez prawie rok nie zdołano ustalić podstawowej w sytuacjach wypadków komunikacyjnych kwestii – ile kilometrów na godzinę pokazywał licznik pancernej limuzyny marki audi w momencie zderzenia z seicento, a potem z drzewem, podczas przejazdu rządowej kolumny przez Oświęcim.

Wszystko działo się w lutym 2017 roku. Wyliczeniami zajmowali się dotychczas eksperci z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, ale wyniki ich pracy nie zadowoliły prokuratorów. Ponieważ akta są tajne, nie wiemy, czy biegli z Instytutu im. Sehna nie potrafili wyliczyć szybkości auta, czy też prędkość, jaką ustalili, nie przypadła do gustu śledczym.

PiS ma problem z Niemcami

Wydawałoby się, że sprawa jest prosta. Bada się ślady hamowania, charakter uszkodzeń pojazdów, bierze się pod uwagę zeznania świadków, a w tym konkretnym przypadku pobiera się dane z komputera zamontowanego w rządowej limuzynie. Okazało się jednak, że wciąż nie wiadomo, jak prędko gnało rządowe auto, a to z punktu widzenia procesowego informacja najistotniejsza.

PiS ma problem z tymi Niemcami. A to reparacje wojenne, a to uchodźcy, a to podejrzliwość co do intencji naszych zachodnich sąsiadów i obawa przed nadmiernym uzależnieniem od niemieckiej gospodarki. Ale czasem nadchodzi chwila, kiedy urazy trzeba schować i prosić o pomoc. Bracia Niemcy, powiedzcie, ile to wyprodukowane u was audi jechało lutową nocą w mieście Oświęcim? Pomóżcie, bo my nie wiemy, jak wydobyć dane z komputera.

Sprawa jest lekko żenująca, bo prokuratura, prosząc niemieckich biegłych o pomoc (według niemieckich stawek), przyznała, że w Polsce nie ma specjalistów, którzy rozwikłaliby problem. Wydaje się, że taka opinia krzywdzi krajowych ekspertów od wypadków drogowych. Wielokrotnie na użytek różnych śledztw potrafili rzetelnie zrekonstruować przebieg zdarzeń i ustalać przyczyny.

Niemcy na pomoc Zbigniewowi Ziobrze

Kilka lat temu prokuratorzy z Gdańska zamówili u niemieckiego genetyka Bernda Brinkmanna ekspertyzę dotyczącą krwi znalezionej w domu porwanego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika. Tym samym wyrazili wotum nieufności dla polskich genetyków, w tym cenionego w całej Europie znawcy problematyki DNA prof. Ryszarda Pawłowskiego (notabene też z Gdańska). Brinkmann ekspertyzę wykonał, ale prokuratorom chyba niewiele pomogła, bo śledztwo w sprawie z 2001 roku toczy się nadal i końca nie widać.

Rodzina Jerzego Ziobry, zarzucająca lekarzom błędy medyczne, które miały spowodować śmierć ojca dzisiejszego ministra sprawiedliwości, nie uwierzyła polskim ekspertom i prywatnie poprosiła o opinie specjalistów z Niemiec, USA, Izraela i Szwecji. Koszt niemieckiej ekspertyzy, jak informowały media, sięgał 40 tys. zł.

Śledztwo w sprawie wypadku audi wiozącego Beatę Szydło przedłuża się. Nie wiemy, czy to, co ustalą niemieccy biegli, rozjaśni prokuratorom w głowach. Wydaje się, że tu nie chodzi o rozjaśnianie, ale raczej ściemnianie, czyli przewlekanie sprawy, jak długo się da, aby finalnie próbować zwalić całą winę na chłopaka kierującego fiatem seicento.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną