Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zły początek Morawieckiego w Brukseli

Brukselskie rozmowy premiera Morawieckiego z szefem Komisji Europejskiej Brukselskie rozmowy premiera Morawieckiego z szefem Komisji Europejskiej KPRM / Flickr CC by 2.0
PiS nie potrafi przyznać, że przez dwa lata doprowadził stosunki z Brukselą do kryzysu na tle deformy wymiaru sprawiedliwości.

A więc fiasko. Kiedy politycy we wspólnym komunikacie z rozmów zapewniają, że dyskusja była konstruktywna, to znaczy, że na razie sprawa stoi w miejscu. Ta sprawa to praworządność w Polsce pod rządami PiS i stosunek tego rządu do Unii Europejskiej.

Nie ma dobrych wiadomości dla Polski. Może nadejdą po kolejnym spotkaniu obu polityków w lutym. A może nigdy. Bo sedno sprawy polega na tym, czego PiS nie potrafi: na przyznaniu, że przez dwa lata pisowski rząd doprowadził stosunki z Brukselą do kryzysu właśnie na tle deformy wymiaru sprawiedliwości.

Pewną nadzieję na poprawę stosunków pisowskiej Warszawy z unijną Brukselą wzbudziło powołanie na ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza. Radek Sikorski wystawił mu w internecie notę patriotyczną, co oznacza na prawicy pocałunek śmierci. Nowy szef dyplomacji podkreślił, że Unia Europejska jest priorytetem. Brzmi banalnie, ale nie w ustach członka rządu Morawieckiego.

Czy Tusk ma rację?

Do tanga Morawieckiego z Junckerem trzeba by doprosić Tuska. Szef Rady Europejskiej, która ma zdecydować, czy i jak ukarać rząd pisowski za łamanie porządku konstytucyjnego w Polsce, nie owija w bawełnę w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”: kiedy Polska przestanie dostawać od Unii fundusze, PiS, jeśli będzie u władzy, rozpocznie kampanię propagandową za wyjściem z UE.

Jeśli Tusk ma rację, to wtorkowe i lutowe rozmowy Morawieckiego z Junckerem są w istocie grą na zwłokę. Na krótką metę mają udobruchać Brukselę i zagadać kwestię praworządności w stylu „czarne jest białe”. Jest to zadanie beznadziejne, bo przecież Juncker i jego ludzie nie są amatorami. Na dłuższą – mają pisowski rząd z jednej strony uwiarygodnić w oczach Europy na zasadzie „wszystko lepsze niż tandem Szydło – Waszczykowski”.

Kto rozumie Unię, wie przecież, że z definicji nie dąży ona do wszczynania konfliktów z państwami członkowskimi, tylko stara się je rozładować. PiS to pokojowe i przyjazne nastawienie Unii chce wykorzystać do swoich celów, które nie pokrywają się z interesami Polski. Morawiecki i jego otoczenie po rozmowach trwali przy narracji pisowskiej. To wyklucza zdrowy kompromis między pisowską Warszawą i Brukselą.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną