Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Aktywiści z Puszczy Białowieskiej niewinni. Sąd: działali w stanie wyższej konieczności

Sąd orzekł, że protestujący, blokując maszyny do wycinania drzew, działali w warunkach stanu wyższej konieczności. Sąd orzekł, że protestujący, blokując maszyny do wycinania drzew, działali w warunkach stanu wyższej konieczności. Obóz dla Puszczy / Facebook
Dobra wiadomość płynie z Puszczy Białowieskiej. Sąd w Hajnówce uniewinnił grupę aktywistów organizacji ekologicznych, którzy w czerwcu zeszłego roku przeprowadzili jedną z pierwszych blokad wycinki w puszczy.

Sąd orzekł, że protestujący, blokując maszyny do wycinania drzew, działali w warunkach stanu wyższej konieczności. Wyrok nie jest prawomocny. Co ciekawe, kilka tygodni wcześniej inny sędzia tego samego sądu uznał innych uczestników tej samej blokady za winnych, ale odstąpił od wymierzenia kary. Na rozpatrzenie czekają jeszcze wnioski o ukaranie ok. 150 osób, które uczestniczyły w trwających do grudnia pokojowych blokadach lub je relacjonowały.

Każdy obywatel ma niezbywalne prawo do protestu przeciw decyzjom władzy, z którymi się nie zgadza. Ma prawo oczekiwać, że w razie związanego z protestem zatrzymania lub wniosku o ukaranie za złamanie przepisów porządkowych – w puszczy szereg blokad było przełamywanych przez policję i straż leśną – stanie przed niezawisłym sędzią. Fatalna byłaby praktyka odwrotna: automatyczne karanie aktywistów za blokowanie wykonania decyzji ministra środowiska. Sędziowie będący częścią partyjno-państwowego ciągu technologicznego wiedzieliby z urzędu, że (jak na sąsiedniej Białorusi) władza ma zawsze rację. To prosty przykład ilustrujący, dokąd prowadzi upartyjnienie sądów.

Skandal o światowym zasięgu

Aktywiści, nazywający siebie obrońcami puszczy, sprawili, że postępowanie obecnego rządu w najcenniejszym przyrodniczo lesie europejskich nizin strefy umiarkowanej urosło do skandalu o światowym zasięgu. Naprzeciw służb mundurowych (znalazł się wśród nich strażnik leśny z naszywką „śmierć wrogom ojczyzny”) stanęli, kosztem życia prywatnego, ryzykując kariery i zdrowie, m.in. artyści i przyrodnicy. Zatrzymywali maszyny i wspólnie z naukowcami zbierali dane mające świadczyć o tym, że podległe rządowi Lasy Państwowe łamią zasady ochrony przyrody, wynikające z prawa polskiego, unijnego i członkostwa w UNESCO. W najbliższych miesiącach Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zbada legalność wycinki, wyrok prawdopodobnie będzie dla Rzeczypospolitej niepomyślny.

Sęk w tym, że ruchy obywatelskie, nawet tak prężny jak ten puszczański, mają ograniczone możliwości. Owszem, patrzą władzy na ręce, alarmują, protestują i mobilizują, ale nie zrobią kolejnego kroku. Na przykład w tym przypadku nie pomogą rozwiązać sporu wokół puszczy do końca, z pożytkiem dla lokalnej społeczności i przyrody. To jest zadanie głównie dla polityków, od samorządów przez parlament po ministerstwa.

Chce się powiedzieć: niestety polityków. Bo to zaniechania partii będących dziś w opozycji stworzyły warunki, by zdymisjonowany właśnie minister środowiska Jan Szyszko, przy trwającym dwa lata poparciu własnego ugrupowania, błogosławieństwie i uzasadnieniach filozoficznych dostarczanych przez część duchowieństwa, mógł hasać po puszczy z harwesterami. To efekty tamtych zaniechań, głównie lęk przed rozszerzeniem parku narodowego na całą puszczę i uproszczenie zasad jej ochrony albo zwyczajne zignorowanie problemu, zmusiły obywateli, by wziąć sprawy w swoje ręce.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną