Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

W sprawie aborcji zajmujemy się politycznymi gierkami zamiast meritum

Jarosław Kaczyński w Sejmie Jarosław Kaczyński w Sejmie Sejm RP / Facebook
W sprawie aborcji niemal wszyscy zaczęli śpiewać do melodii, którą wymyślił PiS – znany zwolennik praw kobiet i obywatelskich inicjatyw. Znika w tym twardy fakt: to PiS, a nie opozycja, chce znacznie zaostrzyć ustawę aborcyjną.

Projekt liberalizujący istniejące prawo aborcyjne został odrzucony przez Sejm w większości za sprawą PiS. Projekt zaostrzający te przepisy został skierowany do komisji sejmowej także przede wszystkim przez głosowanie posłów PiS. Reszta to gra pozorów.

Platforma popełniła, jak się potem okazało, błąd polegający na tym, że ci jej posłowie, którzy zapewne zagłosowaliby przeciw liberalizacji, a być może za zaostrzeniem ustawy, nie przyszli na głosowanie. Ich fizyczna nieobecność na sali obrad pozwoliła posłom PiS łatwo policzyć, w jakim rozmiarze oni sami mogą poprzeć wniosek kierujący liberalny projekt do komisji, wychodząc przy tym na obrońców kobiet i zwolenników inicjatyw obywatelskich. Ten zamysł powiódł się w stu procentach, a orkiestra lewicowo-liberalna zagrała dokładnie tak, jak przewidział Jarosław Kaczyński: to opozycja jest winna i ona będzie odpowiadać za nieszczęście kobiet.

Grzegorz Schetyna, to prawda, zapewne nie przewidział tego ruchu Kaczyńskiego i w grze pozorów przegrał. Gdyby się go domyślił, posłowie PO mogliby także nie wziąć udziału w głosowaniu, ale siedzieliby na sali, i rachmistrze PiS mieliby znacznie większy kłopot z ustaleniem, w jakim rozmiarze mogą być prokobiecy i proobywatelscy, oczywiście nadal tak, aby projekt liberalizujący prawo aborcyjne nie przeszedł dalej.

Jak zwykle wszyscy zajmują się takimi gierkami, a nie meritum: w komisji sejmowej znalazł się projekt nakazujący kobietom rodzenie w przypadkach genetycznych uszkodzeń płodów (co oznaczałoby skasowanie jednego z trzech wyjątków od zakazu aborcji, które dziś obowiązują, choć i tak często nie są przestrzegane). I ten projekt, być może po jakichś poprawkach, ma poparcie klubu PiS, a prezydent Duda już zapowiedział jego podpisanie.

Rozliczenie opozycji i cały hałas wokół głosowania przykryły jednak całkowicie ten fakt. Teraz zapewne ludzie wyjdą na ulice w proteście przeciwko Platformie i Nowoczesnej, a PiS będzie sobie spokojnie skrobał restrykcyjną ustawę, nieniepokojony przez lewicę, która zajmie się Schetyną i Lubnauer. Wydawałoby się, że przez te wszystkie lata pojawiła się jakaś odporność na chwyty PiS, zrozumienie, że trzeba patrzeć na prawdziwą treść politycznych wydarzeń, a nie marketingową otoczkę. Ale nie, wciąż widać myślenie typu: PiS nie jest tak zły, jak mógłby być, nawet Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz głosowali jak trzeba… Przy takim poziomie analiz politycznych PiS może spać głębokim snem.

I jeszcze jedno, może najważniejsze. To Polacy wybrali taki parlament, w którym nie jest możliwa liberalizacja prawa aborcyjnego, a jest możliwe jego zaostrzenie. To oni wybrali posłów PiS, którzy chcą zaostrzenia przepisów, i tych kilkudziesięciu z Platformy i Nowoczesnej, którzy nie chcą ich złagodzenia, a niektórzy chcą nawet zwiększenia restrykcyjności. Jeśli Barbara Nowacka piekli się, że jej projekt został odrzucony, to niech ma pretensje do obywateli. Wiadomo było już przed wyborami, że PiS jest raczej skłonny do zwiększenia restrykcyjności ustawy, a Platforma i Nowoczesna opowiadają się za utrzymaniem status quo. Jeśli mimo to partie te uzyskały w sumie 70 proc. głosów, to oznacza, że albo Polacy jednak nie chcą liberalizacji aborcji, albo nie jest to dla nich sprawa na tyle ważna, aby uzależniać od tego swoje polityczne wybory.

Jeśli zatem ma się w Polsce zmienić ustawa aborcyjna – jedna z najostrzejszych w Europie – to formacja Nowackiej, Inicjatywa Polska, powinna mieć zamiast zera, jak obecnie, 40 proc. poparcia. Innego wyjścia nie ma. Dopóki Polacy nie wybiorą do Sejmu siły politycznej proponującej głośno i otwarcie złagodzenie ustawy, będzie tak, jak jest. Albo gorzej. Wszystko przed partią Razem, Barbarą Nowacką i jej drużyną, i całą lewicą. Nikt tak dobrze nie zrealizuje jej programu jak ona sama.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną