Tegoroczna Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy będzie pewnie rekordowa pod względem finansowym – w dniu finału na koncie było ponad 80 mln zł, o 20 mln więcej niż rok wcześniej – ale ciekawie było także politycznie.
W skrócie – mogło być dużo gorzej. Po finałach w 2015 i 2016 roku, gdy np. poseł PiS Stanisław Pięta groził utratą pracy funkcjonariuszom publicznym angażującym się w „hecę WOŚP”, gdy TVP wirtualnie usuwała znaczek WOŚP z kurtki posła opozycji, gdy „Wiadomości” poświęciły kilkanaście sekund akcji angażującej ponad 100 tys. wolontariuszy i miliony darczyńców – można się było spodziewać wszystkiego.
A tymczasem było całkiem cywilizowanie. Oczywiście, swoim korytem popłynęła „Gazeta Polska”, dając na okładkę zdjęcie Jurka Owsiaka z podpisem „Zagra dla noworodków i przyjaciół FSB”, ale to w zasadzie tyle. Beata Szydło – wicepremier ds. społecznych – umieściła na Twitterze wpis odnoszący się zapewne do Orkiestry: „Akcje charytatywne są po to, by pomagać potrzebującym, a nie dla nierozumnej promocji tych, którzy je organizują. Każda pomoc bezinteresowna, płynąca z serca, jest bezcenna. Pomagajmy z pokorą, w poszanowaniu dla tych, którzy na tę pomoc czekają. Wielki szacunek dla pomagających”, ale umówmy się – nie było to aż tak fatalne, jak być mogło.
Ciężar walki z Orkiestrą wziął na siebie wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, który najpierw ogłosił, że pieniądze ze zbiórki służą promocji cywilizacji śmierci, a po replice Owsiaka („Chłopie! Wyluzuj! Gramy też dla twojego dziecka”) odparł: „Żądam od proaborcyjnych Owsiaka i »Wyborczej«, aby się odczepili od mojego dziecka!