Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Samobije

Przy-PISy Redaktora Naczelnego

Parlamentarna zawodowa opozycja jest – jak na wyzwania czasu – słaba i bierna, to fakt.

Zgadzam się, że w sprawie społecznego projektu ustawy liberalizującej prawo do aborcji opozycja parlamentarna się pogubiła, ośmieszyła, dała ograć Kaczyńskiemu, ujawniła wewnętrzne podziały, słabość kierownictwa, może nawet – jak skomentowała Barbara Nowacka z komitetu Ratujmy Kobiety – „napluła w twarz” kobietom. Powszechne oburzenie na zachowanie grupy opozycyjnych posłów, którzy nie poparli skierowania projektu do komisji, wydaje się jednak znacznie przekraczać realną skalę ich występku. PiS, który publicznie zobowiązał się do zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej (i zamierza to przeprowadzić przez Atrapę Trybunału Konstytucyjnego), tym razem ewidentnie zabawił się kosztem mało zdyscyplinowanej opozycji. Jednak, w interpretacji Barbary Nowackiej, „PiS dał opozycji 58 głosów. W tym np. głos Krystyny Pawłowicz, Macierewicza i Kaczyńskiego”; bo oni, w odróżnieniu od opozycji, przynajmniej „chcieli debatować” nad liberalizacją aborcji. Czy typowana na jedną z liderek przyszłej Nowej Lewicy Barbara Nowacka naprawdę wierzy w to, co powiedziała? A liderzy Partii Razem naprawdę uważają, że „nawet Macierewicz i Kaczyński poparli kobiety”? Czy nie czują, że prezes z nich wszystkich zakpił i na siebie napuścił? Nie chodzi o to, żeby nie wieszać psów na PO i Nowoczesnej, chodzi o minimum politycznego realizmu w opisie i ocenie sytuacji. Ten projekt miał przepaść – i przepadł. To nie PO i N chcą barbarzyńskiego zaostrzenia prawa aborcyjnego. A jaki PiS ma stosunek do konsultacji społecznych, pokazał setki razy. Wciąż za mało, żeby odmówić udziału w gierkach Kaczyńskiego?

Sprawa ustaw aborcyjnych trafiła się prezesowi trochę przypadkowo i szczęśliwie, ale sposób jej rozegrania wskazuje na pewien, coraz bardziej czytelny, zamysł polityczny. Rekonstrukcja rządu, usunięcie z gabinetu najbardziej krytykowanych i atakowanych przez opozycję ministrów otwiera w sposób oczywisty drugą połowę tej kadencji i pisowski kalendarz wyborczy. Być może jest tu zamysł przyciągnięcia przez Morawieckiego i jego „merytoryczną ekipę” jakiejś grupy tzw. centrowych wyborców, ale to byłby produkt uboczny. Celem jest przede wszystkim demobilizacja, dezorientacja, zniechęcenie potencjalnych wyborców opozycji. PiS swoje ok. 40 proc. poparcia zapewne do wyborów dowiezie, co oznacza, że jeśli będą one w miarę uczciwe i w terminie, zwycięstwo nie jest pewne, chyba że antypis w znaczącej części na wybory nie pójdzie. Spontaniczne deklaracje, zwłaszcza osób o centrolewicowej identyfikacji, że „po sprawie aborcyjnej” w życiu nie zagłosują już na PO i Nowoczesną, to właśnie to, o co tu mniej więcej chodzi. Liczne ostatnio publikacje wskazujące, że rekonstrukcją rządu Kaczyński ogłupił opozycję i był to – niestety – kolejny genialny ruch prezesa, tę nową narrację wzmacniają i wsączają. Wobec Kaczyńskiego, choć jasne, że to autokrata, tacy Schetyna, Petru, Lubnauer czy Kosiniak to amatorzy – kto z nas ostatnio tego nie słyszał lub nie mówił? Zaczynamy tworzyć samosprawdzającą się prognozę?

Parlamentarna zawodowa opozycja jest – jak na wyzwania czasu – słaba i bierna, to fakt. Diabli wiedzą, dlaczego nie potrafiła nawet wykorzystać (potwierdzających przecież jej diagnozy i żądania) dymisji Macierewicza, Waszczykowskiego, Szyszki, Radziwiłła, aby zademonstrować swoje racje i (jednak) skuteczność; dlaczego nie przygotuje jakiejś „białej księgi” o stanie armii po Macierewiczu czy służby zdrowia dwa lata po zwycięstwie PiS? Co robią w ogóle tzw. gabinety cieni? Gdzie dalszy ciąg i konkrety programu PO zarysowanego na chwalonym kongresie w Łodzi? Czy Ryszard Petru naprawdę nie może trochę odpuścić ze swojego ego i przyjaźnie dogadać się z nową przewodniczącą (oraz odwrotnie)? A czy Barbara Nowacka zaraz po wspaniałym wystąpieniu w Sejmie, gdy PO i Nowoczesna nieoczekiwanie otworzyły wyjątkową polityczną przestrzeń dla proklamowania Nowej Lewicy, musiała wyjechać na ferie? A czy Razem, jeśli już nawet za głównego wroga uważa liberałów, a nie autokratów, mogłaby chociaż zachować symetryzm, atakując jednakowo PiS i opozycję? A czy przewodniczący Czarzasty, określając sejmową opozycję mianem dupków, nie zapomniał aby, że to SLD, ośmieszając się kandydaturą pani Ogórek, lewicę (i jej słuszne postulaty) wyprowadziło z Sejmu? Niby opozycja, deklaratywnie, zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, może także jest świadoma tego, że toczy właśnie swój bój ostatni, ale razem sprawia wrażenie śpiących rycerzy, z których każdy zamknięty jest we własnym pancerzu, zanurzony we własnych mrzonkach i snach.

Nagłe łagodzenie wizerunku władzy, w tym zwłaszcza schowanie Antoniego Macierewicza, zrodziło spekulacje, że może PiS, wykorzystując organizacyjną i mentalną rozsypkę opozycji, szykuje się do przyśpieszonych wyborów parlamentarnych. Może już nawet za parę tygodni. Nawet jeśli to czysta spekulacja, opozycja powinna być gotowa na taki zaskakujący wariant. Jest np. do rozważenia propozycja (układam ją z sugestii Marka Borowskiego oraz prof. Radosława Markowskiego), aby w ogóle partie opozycyjne pomyślały o budowie wspólnej, „klockowej” listy wyborczej, na której kandydatom każdej partii byłby przypisany ten sam numer, a ostateczna proporcja podziału mandatów zależałaby od tego, ile głosów każda partia przyniesie do wspólnego worka. Na wypadek alarmu niepotrzebny byłby żaden niemożliwy do wynegocjowania program, ale wspólna deklaracja utworzenia rządu tymczasowego, który nie podważy żadnych socjalnych praw nabytych za rządów PiS, ale przywróci, gdzie się da, reguły państwa prawa (Program PiS Plus?), zlikwiduje jaskrawe nadużycia władzy (np. w TVP) i przygotuje następne (np. za rok) kolejne wybory. Taka wspólna składkowa lista miałaby tę zaletę, że żaden głos oddany na opozycję nie zostałby zmarnowany. Realne? Przynajmniej warto rozmawiać. Najświeższe badania IPSOS, mimo „ośmieszenia się” śpiącej opozycji, dają hipotetycznym dwóm blokom „Obrony Demokracji” (to opozycja parlamentarna) i „Lewicowej Alternatywie” (tej jeszcze nie ma) duże szanse na zwycięstwo z PiS. Więc nie ma żadnego fatum ani powalającego geniuszu prezesa. Trzeba się tylko ocknąć. Chyba budzik zadzwonił?

Polityka 3.2018 (3144) z dnia 16.01.2018; Komentarze; s. 6
Oryginalny tytuł tekstu: "Samobije"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną