Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Mariusz Błaszczak robi czystkę w MON

Nowy minister obrony Mariusz Błaszczak pozbywa się z resortu ludzi Antoniego Macierewicza. Nowy minister obrony Mariusz Błaszczak pozbywa się z resortu ludzi Antoniego Macierewicza. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Ludzie Macierewicza są utrącani w równie upokarzający sposób co część odwoływanych przez niego generałów. On sam nawet nie podziękował chwalonemu do niedawna ministrowi od zakupów.

Minęła kolejna doba, od kiedy na szczytach MON zaczęła się kadrowa rzeź. Powróciwszy z Waszyngtonu, minister Mariusz Błaszczak zwołał krótkie zebranie kierownictwa resortu w czwartek wieczorem. Wtedy jednak nic się nie wydarzyło, mimo dużych emocji podkręconych czwartkową radą nadzorczą PGZ, która miała rzekomo dokonać zmian w zarządzie podległego MON zbrojeniowego koncernu. Cisza, jaka zapadła, była jednak złowroga, a dramat toczył się przy starannie zasłoniętej kurtynie.

Kogo zwolnił minister Mariusz Błaszczak?

Piątek, około godz. 17. „Kontrolnie” zaglądam na stronę internetową resortu obrony – i oczom nie wierzę. W zakładce „Kierownictwo resortu” dramatyczne zmiany: nie ma trzech wiceministrów – Bartosza Kownackiego, Bartłomieja Grabskiego i Dominika Smyrgały. Jeśli zmiany na stronie internetowej traktować jako odzwierciedlenie rzeczywistych decyzji kadrowych, to nastąpiło trzęsienie ziemi. Usunięci zostali polityczni nadzorcy następujących obszarów: modernizacji technicznej wojska, infrastruktury, cyfryzacji i spraw socjalnych oraz wojskowej edukacji i służby zdrowia.

Z „ekipy Macierewicza” ostał się wyłącznie Tomasz Szatkowski, wiceminister od polityki obronnej, niedawno towarzyszący Mariuszowi Błaszczakowi w podróży do Kwatery Głównej NATO i do USA. Fakt ten zauważyli też inni dziennikarze, niestety ze strony ministerstwa milczenie. Nieoficjalnymi kanałami potwierdzam, że „dzieje się”, ale niczego do publicznego zacytowania nie otrzymuję. Osoby bliskie odwołanym ministrom albo dostały zakaz puszczania pary z ust, albo po prostu nic nie wiedzą.

Później jest jeszcze dziwniej. Około godz. 20 z tej samej ministerialnej strony internetowej znikają wszyscy sekretarze i podsekretarze stanu – w tym posiadający taką rangę szef sztabu generalnego Wojska Polskiego, gen. broni Leszek Surawski. Na Twitterze padają pytania, czy wie o tym prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych – choć przecież wszyscy wiedzą, że szef MON nie jest w stanie własną decyzją odwołać szefa sztabu i że to raczej komunikacyjna wpadka niż fakt. Zamieszanie to nie robi jednak wrażenia na resorcie, gdyż ani w piątek, ani w sobotę, ani w niedzielę nie pojawia się żaden oficjalny komunikat.

Tymczasem tzw. giełda aż buzuje. Chwałek za Kownackiego – obstawiają „dobrze poinformowani”. Chodzi o wiceministra MSWiA Sebastiana Chwałka. Chwałek jest nieco starszym od Kownackiego prawnikiem z Krakowa, podobno powszechnie lubianym i cenionym działaczem PiS, lecz bez żadnego doświadczenia czy choćby związków z szeroko pojmowaną problematyką wojska, obronności czy zakupów zbrojeniowych. Ostatnio zajmował się w rządzie m.in. problematyką repatriacji, jako pełnomocnik, w poprzednim rządzie PiS był radcą premiera Jarosława Kaczyńskiego, ale jego kariera w partii jest o wiele dłuższa. Był częstym gościem na sejmowej trybunie, reprezentując MSWiA, ostatnio wystąpił nawet w bożonarodzeniowym klipie ministerstwa. Tyle że MON to bardzo specyficzna działka, a działka modernizacyjna to – można powiedzieć – osobny resort. Nauczyć się można, ale zajmuje to czas, duuużo czasu.

Jakie będą konsekwencje zmian kadrowych w MON?

Zmiana na stanowisku wiceministra odpowiedzialnego za modernizację byłaby najbardziej zaskakująca. Polska prowadzi kilka ważnych negocjacji, mających zaowocować strategicznymi kontraktami. Wisła, Homar, Orka, czyli system obrony powietrznej i antyrakietowej, system wyrzutni rakietowych dalekiego zasięgu, system okrętów podwodnych wyposażonych w wystrzeliwane w zanurzeniu pociski samosterujące – wszystko to są programy tyleż ambitne, co kosztowne i poddane ogromnym presjom, zarówno politycznym, wojskowym, jak i ekonomicznym.

W ogólnym zarysie wydanych na nie może być 50–80 miliardów złotych. I wszystkie te trzy programy są w przełomowych punktach negocjacji. Wisła, czyli zmodyfikowane Patrioty wyposażone w cyfrowy system dowodzenia IBCS, mogłyby zostać zamknięte kontraktem do marca, najdalej do czerwca. Orkę, czyli okręty podwodne – a raczej wybór ich zagranicznego dostawcy – obiecywał minister Macierewicz najpierw do końca roku, potem w styczniu tego roku. Homar, dalekosiężna broń rakietowa mająca poskromić Rosję, był niby już przesądzony – gdy w końcu roku zaczęły pojawiać się trudności, a MON i PGZ zaczęły publicznie rozważać odejście od rozmów z amerykańskim Lockheed-Martin na rzecz izraelskiej konkurencji.

Zwolennicy tezy „ten decyduje, kto korzysta” mają więc pełne pole do popisu w snuciu teorii uzasadniających zmianę w fotelu wiceministra odpowiedzialnego za kontrakty, tyle że powinni mieć wiedzę, iż wszelkie zamówienia powyżej 100 mln złotych zatwierdza własnym podpisem sam minister obrony. Przy braku jakiejkolwiek komunikacji w tej sprawie ze strony ministerstwa naprawdę jednak nie wiadomo, o co chodzi – czy o spowolnienie rozmów, czy o zmianę ich kierunku, czy o coś jeszcze.

W przypadku Wisły pomogli sami Amerykanie – wskutek tzw. zamknięcia rządu federalnego planowana na nadchodzący tydzień sesja negocjacji ws. Patriotów nie ma sensu, więc jej odwołanie nie idzie na polskie konto. Ale oczywiście Twitter i inne media społecznościowe pełne są podejrzeń, że to sami Amerykanie wymusili zmiany w MON, by przyspieszyć zakupy u nich kluczowego sprzętu. W te domysły wchodzić nie zamierzam, zobaczymy, jakie i czy w ogóle będą decyzje.

Bo jest i konkurencyjna teoria. Zmiany w MON są robione, żeby „niczego nie kupić”, przynajmniej do końca kadencji. Chodzi rzecz jasna o największe, najbardziej kosztowne programy zbrojeniowe. Taka koncepcja miałaby wspierać oszczędności w budżecie państwa, nakierowane na inne cele – jak polityka społeczna, ochrona zdrowia czy kosztowna walka z zanieczyszczeniem powietrza. Wsparciem dla takiej linii miałoby być – postanowione bez rozgłosu – unieważnienie w trybie uchwały Rady Ministrów z 20 października 2017 roku wieloletnich programów operacyjnych Planu Modernizacji Technicznej wojska.

Sprawa, o której pierwszy napisał internetowy „Dziennik Zbrojny”, daje MON większą swobodę w alokacji środków i nie oznacza bynajmniej likwidacji choćby programów Wisła, Homar czy Orka, ale oznacza też brak konieczności ich corocznego rozliczania, a co za tym idzie, mniejszą przejrzystość ogromnych w sumie wydatków zbrojeniowych. Chyba że mają wkrótce być mniej ogromne, co jednak przeczyłoby uchwalonej i podpisanej przez prezydenta ustawie o zwiększeniu nakładów zbrojeniowych do 2,5 proc. PKB w 2030 roku.

Antoni Macierewicz żegna współpracowników

Warto zauważyć jeszcze jedną rzecz. Czystka w MON przeprowadzana jest przy milczeniu resortu. Ale milczeć nie zamierza jego były szef. Antoni Macierewicz w trzech twitterowych wpisach podziękował swoim wiceministrom Dominikowi Smyrgale i Bartłomiejowi Grabskiemu (z błędem) oraz dyrektorowi generalnemu resortu Bogdanowi Ścibutowi „za ponaddwuletnią pracę nad odbudową Wojska Polskiego, organizacją szczytu NATO, wkład w obecność w Polsce sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych i NATO, budowę Wojsk Obrony Terytorialnej i modernizację armii”.

To o tyle dziwne, że modernizacją zajmował się u Macierewicza Kownacki, którego były minister nie wymienił, mimo że Kownacki jest aktywnym użytkownikiem Twittera, a Macierewicz jako minister nie mógł się go nachwalić jeszcze pod koniec grudnia. Można powiedzieć, że Macierewicz żegna Kownackiego tak jak wielu odwołanych przez siebie generałów – bez słowa.

Najbardziej zagadkowa część wpisu byłego ministra dotyczy jednak Dominika Smyrgały, któremu Macierewicz publicznie dziękuje za „skuteczne przygotowanie planów i rozmów dotyczących utworzenia w Polsce stałych baz i zwiększenia kontyngentu wojsk amerykańskich”. Żadna z tych kwestii nie znalazła się w komunikatach MON po wizycie Mariusza Błaszczaka w Kwaterze Głównej NATO ani w Waszyngtonie.

Mówił natomiast o tym były minister Macierewicz w jednym z wywiadów, wspominając, że zabiegał „o ulokowanie w Polsce amerykańskich baz dla co najmniej jednej ciężkiej dywizji”. Obecnie Stany Zjednoczone mają w Europie siły właśnie mniej więcej odpowiadające jednej dywizji: brygadę lekkiej piechoty, brygadę aeromobilną i rotacyjną brygadę pancerną ze wsparciem lotniczym.

Siły te są jednak rozsiane w kilku krajach: Niemczech, Włoszech i Polsce. Skupienie ich u nas byłoby rewolucją w polityce odstraszania USA i wielkim sukcesem rządu PiS. Wprost niewiarygodne, że Smyrgale mogło się to udać w ciągu kilku miesięcy pełnienia funkcji wiceministra czy nawet pół roku jako szefowi gabinetu politycznego szefa MON.

W MON wolą się nie wychylać

Ale może o wiarygodności tych stwierdzeń coś mówi nam fakt, iż żaden z tych wpisów Macierewicza nie został podchwycony przez oficjalny profil MON. Minister Mariusz Błaszczak od kilku dni milczy, choć dał się wcześniej poznać jako polityk niestroniący od mediów. Milczą obecni, podobno odwołani i być może przewidywani wiceministrowie, choć wielu z nich było regularnymi gośćmi weekendowych debat politycznych w radiu i telewizji.

To znaczy, że zamieszanie na szczytach MON jest spore i nikt nie chce się chwilowo wychylać. Nawet teoretycznie bezpieczny Tomasz Szatkowski, znany z czasami bardzo aktywnej komunikacji na Twitterze, przepadł w socmedialnej czarnej dziurze. Zresztą jego sytuacja w resorcie jest najdziwniejsza, bo sam niedawno w prasowym wywiadzie sugerował, że chciał odejść z MON.

MON zalicza więc komunikacyjną wpadkę w chwili, gdy nowy minister dawał nadzieję na zmiany – na lepsze. Odwołana rzeczniczka resortu, płk Anna Pęzioł-Wójtowicz, która i tak wybiórczo odbierała telefony, nie ma wciąż następcy czy następczyni. Do MON można więc dzwonić jedynie na stacjonarny numer lub wysłać mail na ogólny adres, co nie gwarantuje odpowiedzi na jakiekolwiek zadane pytanie.

Dobrze, że nie mamy w kraju sytuacji kryzysowej, wymagającej użycia wojska, bo wtedy w reakcji na milczenie wniosek byłby jeden – państwo nie działa. I tak zamiast nadziei na lepsze w MON mamy sytuację „jak zwykle”, a nawet „gorzej”, bo czego by nie mówić o ministrze Macierewiczu, jego aktywność zawsze była relacjonowana z najwyższą starannością i błyskawicznie. W tym obszarze zmiany na lepsze nie ma. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedy już resort pod wodzą Mariusza Błaszczaka przemówi, będzie mówić jasno i na temat.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama