Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nowe otwarcie między prezydentem a MON?

Mariusz Błaszczak Mariusz Błaszczak Adam Chelstowski / Forum
Jest szansa, że żołnierze i oficerowie przestaną być zakładnikami polityków. Prezydent ustalił z nowym kierownictwem MON ścieżkę normalizacji i stabilizacji sytuacji w wojsku.

Takiego spotkania nie było od prawie roku. Gdy ostatni raz szefostwo MON rozmawiało ze zwierzchnikiem sił zbrojnych, próba naprawienia wzajemnych relacji się nie powiodła. Ostatecznie utratą stanowiska przypłacił to minister obrony Antoni Macierewicz, ale koszty poniosło wojsko. Zablokowane awanse generalskie, eskalacja wrogiej retoryki, wręcz oskarżenia o spisek. Andrzej Duda odniósł zwycięstwo w wojnie z Antonim Macierewiczem, ale było to pyrrusowe zwycięstwo. Dlatego też jakiekolwiek nadzieje na szybki powrót do normalności powinny być wyrażane ostrożnie. Mimo to dzisiejsza wizyta Mariusza Błaszczaka wraz z wiceministrami u konstytucyjnego szefa otwiera nowy rozdział.

Prezydent odzyskał zwierzchnictwo

Po pierwsze, sam fakt szybkiego – niecałe trzy tygodnie po nominacji ministra i tydzień po powołaniu zastępców – spotkania w pełnym gronie jest wyrazem uznania dla roli prezydenta w kształtowaniu polityki obronnej. Co więcej, od szefa BBN Pawła Solocha dowiedzieliśmy się, że wcześniej odbyło się kilka rozmów jego i Andrzeja Dudy z Mariuszem Błaszczakiem. Potwierdzać to może dość w sumie oczywisty domysł, że prezydent odegrał kluczową rolę w wymianie na stanowisku szefa MON, a jednym z głównych zadań Błaszczaka ma być normalizacja na linii MON – prezydent. Także komunikat po tych „rozmowach plenarnych” akcentuje to, że odbyły się one „w kontekście sprawowanego przez Prezydenta RP zwierzchnictwa” nad Siłami Zbrojnymi.

Po drugie, poruszone na spotkaniu tematy są właśnie tymi, które budziły największe emocje i były formalnie podawane jako przyczyny różnicy zdań między Macierewiczem a Dudą i ich współpracownikami. Zmiany w systemie kierowania i dowodzenia, polityka kadrowa, strategia obronna – te trzy kwestie przeplatały się co najmniej od wiosny zeszłego roku w toku prac MON nad Strategicznym Przeglądem Obronnym, nad proponowanymi przesunięciami kompetencji najwyższych dowódców oraz – w konsekwencji – nad obsadą kluczowych stanowisk w wojsku. Prezydent, wspierany przez BBN, nie zgadzał się na strukturę dowodzenia zaproponowaną przez MON, resort z kolei wytykał propozycjom prezydenta uleganie wpływom generałów niemile wspominanych przez Macierewicza. W efekcie prezydent wstrzymał nowe nominacje generalskie do czasu ustalenia pryncypiów.

Plan działań dla wojska

Po trzecie, zakomunikowano ogólny plan naprawy sytuacji – obejmujący „przeprowadzenie pilnych zmian w systemie kierowania i dowodzenia”, uruchomienie wspólnych – prezydencko-rządowych – prac nad Strategią Bezpieczeństwa Narodowego RP oraz działania w celu usprawnienia polityki kadrowej. Na razie mało wiadomo o szczegółach, a obie strony wbrew jeszcze niedawnej tradycji nie są skore, by się nimi dzielić.

Paradoksalnie to dobrze, bo o kwestiach strategicznych i polityki obronnej odpowiedzialni (za te obszary i w ogóle) politycy nie powinni rozmawiać ze sobą poprzez media. Nie wiadomo więc dzisiaj, czy nowy system kierowania i dowodzenia będzie bardziej prezydencki czy monowski, ani czy w świetle zapowiedzi nowej SBN do kosza trafi SPO przygotowany pod kierunkiem wiceministra Tomasza Szatkowskiego. Fakt jego pozostania w resorcie może sugerować, że efekty pracy nad koncepcją obronną zostaną włączone do Strategii, a będący jej elementem system kierowania i dowodzenia też powstanie w wyniku uzgodnień.

Co ważne, w kontekście strategii mowa jest o całym rządzie, a nie tylko o resorcie obrony. Strategia Bezpieczeństwa Narodowego to bowiem dokument opisujący sytuację i zadania całego państwa.

W sprawach kadrowych część decyzji jest pilna. Ostatni awans generalski prezydent Duda wręczył ponad rok temu – 10 stycznia. Wtedy drugą gwiazdkę otrzymał dowódca operacyjny RSZ gen. dyw. Sławomir Wojciechowski. Od tego czasu, mimo wniosków z MON i sugestii prezydenta, by na wnioskach znalazły się określone nazwiska, generałów Wojsku Polskiemu nie przybyło, a tych 66, którzy służą, nie otrzymało wyższych szarż.

Część mediów twierdzi, że dzisiejsze spotkanie to przełom i że nominacji należy oczekiwać 1 marca, w Dniu Żołnierzy Wyklętych. Formalnie jednak nie są do tego potrzebne żadne specjalne rocznice, święta czy uroczystości, więc może w ramach reform systemu kadrowego awans będzie się wiązać po prostu z wyznaczeniem na stanowisko, co w toku dyskusji z MON sugerował szef BBN. Na należne im stopnie czekają najwyżsi dowódcy – w tym szef Sztabu Generalnego – ich zastępcy, a także pułkownicy służący jako dowódcy brygad, flotylli czy skrzydeł.

Dobre wrażenie i co dalej?

Wszystkie te zapowiedzi i deklaracje robią dobre wrażenie – i to też było celem spotkania z prezydentem. Wykonanie planu ani nie będzie proste, ani nie potrwa krótko. Mariusz Błaszczak ściągnął do MON zaufane osoby, ale bez doświadczenia w sprawach obronnych. To stwarza szansę, że większy wpływ na konkretne rozwiązania uzyska obóz prezydencki, lecz tylko jeśli BBN będzie miał pełen przegląd sytuacji w MON. A jak wiadomo, szef departamentu zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi gen. Jarosław Kraszewski ciągle nie odzyskał dostępu do niejawnych informacji – nie było go też na spotkaniu z szefostwem MON. W resorcie za strategię odpowiadać ma jeden z nowych wiceministrów Marek Łapiński, a nie główny autor krytykowanego przez prezydenta SPO Tomasz Szatkowski, ale szefem odpowiedniego departamentu został niedawno płk Mieczysław Malec, prawa ręka i wojskowy koordynator Strategicznego Przeglądu Obronnego.

Martwić może, że w oficjalnych komunikatach po spotkaniu nie ma nic o modernizacji. Tym bardziej że ten brak kontrastuje z tematami akcentowanymi przy okazji wizyt na wysokich szczeblach – ministra Błaszczaka w Waszyngtonie czy sekretarza Tillersona w Warszawie. Tuż przed zmianami w rządzie prezydent sam w telewizyjnym wywiadzie mówił, że modernizacja nie idzie jak powinna i trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Czyżby dzisiaj dał się przekonać, że opóźnienia nie wynikają z winy MON? Jednostronne przypisywanie odpowiedzialności za wlokące się – a czasem skręcające w przeciwną stronę – negocjacje byłoby oczywiście uproszczeniem, ale chyba gołym okiem widać, że niewydolny jest cały system i należy go naprawić równie pilnie jak kwestie nominacji, dowodzenia i strategii. Być może delegaci MON i BBN zostawili sobie zakupy uzbrojenia na osobną sesję.

Zbliżenie też na mapie

Mariusz Błaszczak ogłosił dzisiaj, że przeniósł swoje biuro z pałacyku przy Klonowej do ministerialnego budynku przy al. Niepodległości. W ten sposób nie będzie musiał znosić kłopotliwego sąsiedztwa kompleksu ambasady rosyjskiej – i związanych z nim obaw o bezpieczeństwo systemów łączności. Będzie też bliżej merytorycznych departamentów MON i ich szefów, bo wiceministrowie – poza Michałem Dworczykiem za czasów Antoniego Macierewicza – urzędują właśnie w „Pekinie”, jak zwany jest budynek pod numerem 218, chyba ze względu na jego ogrom.

„Pekin” przed wojną zaprojektowany był i wybudowany jako monumentalny szpital im. marszałka Józefa Piłsudskiego – jedna z największych inwestycji Funduszu Kwaterunku Wojskowego i w owym czasie w ogóle jeden z największych budynków Warszawy. Zajęty przez Niemców w czasie wojny, jako szpital nigdy nie służył. Częściowo zniszczony i spalony w czasie powstania warszawskiego zaraz po wojnie trafił pod administrację wojska i mimo prób przekazania go Akademii Medycznej do dziś pozostał w gestii MON. Po szpitalnym projekcie pozostały m.in. szerokie przejścia, korytarze i drzwi, znacznie obszerniejsze niż w zwykłym biurowcu. Jak się nikt nie zamknie na klucz, łatwo wpuścić świeże powietrze...

Reklama
Reklama