Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

PiS wywołał aferę z niczego. Da się to jeszcze odwrócić?

Demonstracji ONR przed Pałacem Prezydenckim towarzyszyła kontrmanifestacja Obywateli RP Demonstracji ONR przed Pałacem Prezydenckim towarzyszyła kontrmanifestacja Obywateli RP Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że PiS znalazł skwapliwych pomocników w Izraelu, bo przecież reakcja drugiej strony też jest histeryczna.

Prezydent Duda podpisał bezsensowną i szkodliwą poprawkę ustawy o IPN. Izraelskie delegacje odwołują wizyty w Warszawie. Delegacje polskie odwołują wizyty w Izraelu. Amerykański Departament Stanu ostrzega Polskę. W telewizji publicznej bezkarnie żartują z komór gazowych w Oświęcimiu, ba, jednym z żartownisiów jest dyrektor drugiego programu telewizji publicznej (co zostało nagłośnione w Izraelu; niestety nie dociera tam informacja, że dyrektorem TVP2 jest niegdyś bardzo uzdolniony satyryk, który na stare lata stał się postacią kabaretową).

Awantura szkodzi wizerunkowi Polski na świecie

Premier Benjamin Netanjahu ogłasza publicznie, że wszystkie kraje, w tym Polska, muszą bronić pamięci i prawdy o Holocauście. Polskie media prawicowe – wSieci.pl, wPolityce.pl – biją na alarm, że musimy zwierać szeregi, bo „światowe żydostwo” chce upokorzyć Polskę (termin „światowe żydostwo” nie pada, jest jedynie przedstawiany w sposób opisowy i eufemistyczny, ale może i to niedługo się zmieni).

Mówiąc krótko: mamy gigantyczną aferę, która poważnie szkodzi wizerunkowi Polski na świecie. Co więcej, owa afera została wywołana przez PiS praktycznie z niczego. To zasługuje na szczególne podkreślenie i uznanie. Tylko najwięksi nieudacznicy potrafią robić takie cuda: stwarzać poważne problemy z niczego.

Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że PiS znalazł skwapliwych pomocników w Izraelu, bo przecież reakcja drugiej strony też jest histeryczna. Tak jak powstaje z kolan margines antysemicki w Polsce, tak również powstaje z kolan margines antypolski w Izraelu. Obydwa marginesy wyznaczają kierunek i tempo wydarzeń.

I tym sposobem obie strony odleciały. Co jest tym dziwniejsze, że przecież – jeśli pominąć marginesy – to obydwie się w kluczowych sprawach zgadzają! Nie „było „polskich obozów koncentracyjnych”. To Niemcy wymyślili i realizowali najbardziej potworną zbrodnię w historii ludzkości (po pierwsze ze względu na jej skalę, po drugie ze względu na jej bezsens, bo przecież z mordowania milionów Żydów Niemcy nie odnosili żadnych realnych korzyści).

Prawda o polskim antysemityzmie

A jaka była rola Polaków w tej zbrodni? Mrzonkami są opowieści o szczególnie szlachetnym narodzie polskim (słyszane często w Polsce), jak również o szczególnie podłym i antysemickim narodzie polskim (słyszane często w Izraelu). Nie byliśmy – z grubsza rzecz biorąc – ani lepsi, ani gorsi niż inni.

Tak, w Polsce przedwojennej był antysemityzm, ale był on w całej przedwojennej Europie. Polski antysemityzm nie był przyczyną zagłady milionów Żydów.

Tak, niektórzy Polacy aktywnie pomagali Niemcom. Ilu? Trudno powiedzieć i zapewne nie da się już ustalić. Ostatnio badacze Holocaustu szacują, że z winy takich Polaków zginęło około 200 tys. Żydów. Osobiście nie mam zaufania do liczb – historycy znają przypadki konkretne, więc skąd taka precyzyjna ekstrapolacja? Czy mają 200 tys. udokumentowanych przypadków? Wątpię. Może to było 100 tys., a może 300 tys.? Nie ma to znaczenia dla najważniejszej konkluzji: polskie donosicielstwo nie zmieniło biegu historii, Niemcy przeprowadziliby Holocaust tak czy inaczej.

Większość Polaków była bierna wobec Holocaustu

Tak, niektórzy Polacy ratowali Żydów, ukrywali ich, ryzykując życie. Ale oni – Sprawiedliwi wśród Narodów Świata – również nie zmienili biegu historii, uratowali dziesiątki tysięcy ludzi, kiedy ginęły miliony.

Jeśli odrzucimy skrajności – bohaterów i kanalie – to pozostanie reszta, przytłaczająca większość Polaków, która patrzyła na Holocaust biernie. Przejmująco pisał o tym Czesław Miłosz w swoim słynnym, pięknym wierszu „Campo di Fiori”: kiedy Niemcy pacyfikowali żydowskie getto, po stronie polskiej kręciła się karuzela. Co jest zupełnie naturalne i nie można mieć o to pretensji (zresztą wiersz Miłosza nie jest oskarżeniem). My, Polacy, również byliśmy przez Niemców prześladowani i zastraszani. Gdybym wiedział, że moje dzieci mogą zostać rozstrzelane za to, że ukrywam Żydów, to prawdopodobnie nie odważyłbym się ukrywać Żydów.

Mówiąc najkrócej: Polacy jako naród nie odpowiadają za Holocaust, bo ich aktywność – bohaterska i podła – nie zmieniła historii. Co więcej, nie było w naszej mocy odwrócenie biegu wydarzeń. Sami byliśmy ofiarami i statystami w tej strasznej, przerażającej historii.

To jest sensowne minimum, z którym wszyscy przytomni na umyśle – w Warszawie i Jerozolimie – muszą się zgodzić. I oni powinni przejąć kontrolę nad debatą. Marzy mi się, że Duda i Netanjahu występują na wspólnej konferencji prasowej. Netanjahu dobitnie ogłasza całemu światu, że nie było „polskich obozów koncentracyjnych”, a Duda ogłasza, że zgłasza do Sejmu projekt poprawki głupiej ustawy.

Ustawę o IPN należy poprawić

Jak ją poprawić? Osobiście uważam, że najlepszy jest model amerykański – absolutna wolność słowa z wyjątkiem przypadków, kiedy słowo stwarza fizyczne i bezpośrednie zagrożenie (czyli np. wykrzykiwanie „pali się!” na sali kinowej). Karanie więzieniem za przypisywanie niemieckich win Polakom (co przewiduje ustawa) jest bez sensu, podobnie zresztą jak inne podobne przepisy w prawie polskim – np. karanie za znieważanie prezydenta (art. 135 kk).

Popatrzmy na Amerykanów: wybrali na prezydenta idiotę, ale przynajmniej mogą o tym otwarcie mówić. Gdyby nam przytrafiło się coś podobnego, to w myśl obecnych polskich przepisów groziłyby za to trzy lata więzienia!

Notabene równie bezsensowne – moim zdaniem – jest karanie za tzw. kłamstwo oświęcimskie czy negowanie Holocaustu, które wpisano do prawodawstwa w Izraelu, Polsce i niektórych krajach europejskich. Rozumiem intencje, ale droga do piekła jest wybrukowana – również w tym przypadku – dobrymi intencjami. Jeśli otwieramy sklepik z zakazami (zakazując kłamstwa oświęcimskiego, propagowania nazizmu itp.), to pojawia się pokusa, żeby zakazywać innych opinii. Pojawia się również taka specyficzna mentalność – żeby karać za słowa, które nam się nie podobają – a jej wynikiem jest niefortunna poprawka do ustawy o IPN.

Powtarzam: pełna wolność słowa jest dla mnie najzdrowszym i jedynym logicznym rozwiązaniem (być może dlatego, że ostatnie siedem lat mieszkałem w Ameryce). Rozumiem jednak, że prowincjonalna pisowska – czy też prowincjonalna europejska – perspektywa wyklucza takie rozwiązanie. Dlatego realnie liczę tylko na to, że poprawiona ustawa o IPN zakaże używania explicite sformułowania „polskie obozy śmierci”. A mętne zapisy o „karaniu więzieniem za przypisywanie Polakom win Niemców” zostaną usunięte. To byłby kompromis, który pozwoliłby wyjść z twarzą polskiej i izraelskiej prawicy (tej sensownej, bo bezsensowna prawica po obu stronach oczywiście nie chce kompromisu).

Autor był ostatnim korespondentem „Gazety Wyborczej” w Waszyngtonie.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama