Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Minister obrony Mariusz Błaszczak uderza w szefa Sztabu Generalnego

Minister obrony Mariusz Błaszczak w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego Minister obrony Mariusz Błaszczak w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego st.szer. Wojciech Król / Ministerstwo Obrony Narodowej
Od tygodnia najważniejszy żołnierz w kraju pozbawiony jest formalnie zaplecza organizacyjnego.

W rezultacie zarządzenia nowego szefa MON zlikwidowane zostały sekretariaty sekretarzy i podsekretarzy stanu, w tym szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Jedna linijka z dnia na dzień kosmicznie skomplikowała życie MON i szefa Sztabu. Ogłoszone 31 stycznia i wchodzące natychmiast w życie zarządzenie nr 1/2018 zmieniło regulamin organizacyjny ministerstwa, dokument o podstawowym znaczeniu dla rozległego urzędu i jego pracowników, w tym wojskowych. To tylko jedna z serii zmian wprowadzanych przez nowego ministra w resorcie obrony, ale wywołała istne trzęsienie ziemi.

Mariusz Błaszczak zmienia regulamin

Nowy regulamin ministra Błaszczaka usunął z obowiązującej wersji regulaminu punkt mówiący o tym, że bezpośrednią obsługę sekretarzy stanu, szefa Sztabu Generalnego WP, podsekretarzy stanu i dyrektora generalnego zapewniają struktury wyodrębnione w podległych im pionach i przez nich ukształtowane. Innymi słowy, w poprzedniej wersji regulaminu to wiceministrowie i szef Sztabu sami decydowali, jak będą funkcjonować ich sekretariaty. W nowym regulaminie zniknęła zarówno swoboda decyzji, jak i same struktury.

Niewinnie brzmiący zapis o usunięciu z regulaminu punktu szóstego paragrafu dziesiątego oznacza chaos w biurach obsługujących wiceministrów i w Sztabie Generalnym. Trzeba pamiętać, że szef Sztabu ma status równy sekretarzom stanu i jego również dotyczą zmiany strukturalne w resorcie. Wykreślenie sekretariatów z regulaminu ministerstwa pozbawia piony wojskowej administracji własnej obsługi organizacyjnej – a w przypadku tak skomplikowanego resortu jak MON specjalizacja jest wręcz wymagana. Inna jest specyfika pionu zakupów zbrojeniowych, a inna wojskowej edukacji, to było jasne dla wszystkich – dopóki do resortu nie przyszedł Mariusz Błaszczak z nową ekipą.

Potężny dyrektor Andrzej Jarema

To, co wcześniej leżało w kompetencjach poszczególnych wiceministrów, zostało bowiem przekazane w ręce dyrektora generalnego resortu. To on ma stworzyć ogólny „sekretariat” w postaci biura ministra, pracujący na potrzeby wszystkich wiceministrów i szefa Sztabu Generalnego. Taka struktura będzie musiała liczyć przynajmniej kilkadziesiąt osób. Wcześniej z każdym wiceministrem pracowało kilka.

Wraz z nowymi kompetencjami i armią ludzi pod sobą na najpotężniejszą osobę w resorcie wyrośnie właśnie dyrektor generalny, czyli Andrzej Jarema. Człowiek, którego twarzy do dziś nie można zobaczyć na stronach internetowych resortu, uzyska w nim niespotykaną władzę.

Nic dziwnego, że jak tylko urzędnicy – cywilni i wojskowi – przeczytali, co ich czeka, zapanowała panika. Jeden z oficerów pisze: „jak ja chcę odejść z MON”. Jeszcze niedawno ów oficer zajmował się Bardzo Ważnymi Sprawami. Teraz musiał wyprowadzić się z pokoju przy Bardzo Ważnym Gabinecie, bo zarówno te Sprawy, jak i ten Gabinet, a w efekcie i sam Oficer straciły nagle na znaczeniu. Praca spowolniła, w kalendarzu pustawo, gości mniej. Wojskowi przynajmniej mają perspektywę wyznaczenia na nowe stanowisko. Jeśli chodzi o cywilów, likwidacja istniejących sekretariatów i powołanie nowego, jednego dla wielu podmiotów może stworzyć okazję do kolejnej kadrowej czystki.

Szef Sztabu bez zaplecza

Ale MON to pół biedy. Zmiany organizacyjne najmocniej uderzą w szefa Sztabu Generalnego. To specyficzny organ, wojskowo-polityczny, odpowiadający nie tylko za kwestie strategiczne w wojsku, ale reprezentujący je – i Polskę – za granicą, w strukturach NATO i poza nim. Szef Sztabu potrzebuje wyspecjalizowanego zaplecza organizującego mu podróże i wizyty, przygotowującego spotkania.

Generał Leszek Surawski miał być zaskoczony restrukturyzacją, bo nie usłyszał o niej ani od ministra na spotkaniu z najwyższymi dowódcami, ani w czasie osobnej narady w samym SG. Oczywiście, nie zwolnił ludzi organizujących mu zagraniczne wizyty (najbliższe w przyszłym tygodniu w NATO), ale chwilowo pracują w zawieszeniu. Nieoficjalnie wiadomo, że Rakowiecka (gdzie mieści się Sztab) próbuje przekonać ministra Błaszczaka, że unifikacja sekretariatów nie jest dobrym pomysłem, szczególnie zaś odebranie go szefowi Sztabu. Jeśli się nie uda, generałowie mają prosić o wsparcie prezydenta.

O co chodzi Mariuszowi Błaszczakowi?

Niestety, można się tylko domyślać, jaka jest intencja wprowadzanych przez Mariusza Błaszczaka zmian. Ministerstwo ich nie komunikuje, a publikowane zarządzenia wewnętrzne nie mają uzasadnień. Minister Błaszczak unika mediów, przez pierwszy miesiąc urzędowania udzielił bodaj jednego wywiadu – resortowej „Polsce Zbrojnej”, w którym o reorganizacji się nie zająknął.

MON cały czas nie ma też rzecznika, po odejściu płk Anny Pęzioł-Wójtowicz nikt nie przejął jej funkcji, a kontakt z mediami odbywa się wyłącznie mailowo poprzez Centrum Operacyjne. Można się więc jedynie domyślać, że Błaszczak realizuje misję głębokiego czyszczenia MON po ekipie Macierewicza, zapewne również odchudzenia etatowego.

Sekretariaty wiceministrów i szefa Sztabu zapewne były łatwym celem, a skupienie zaplecza w jednym miejscu ma dać nad nim lepszą kontrolę. Wprowadzenie zmian z dnia na dzień, bez konsultacji i przygotowania na nie ludzi, faktycznie jednak wstrzymało jakąkolwiek pracę, bo wszyscy zastanawiają się, co z nimi będzie. Na korytarzach słychać ponoć sarkastyczne żarty, że Macierewicz nie zdążył wykończyć wojska, ale jak tak dalej pójdzie, Błaszczak wykończy MON.

Reklama
Reklama